Gdy wyjeżdżaliśmy z domu taxi o godz 00:00 a na lotnisku mamy być o 02:00 nagle nas coś zatrzymało to był lis (foxy) wleciał nam na szybe ale kiedy się zatrzymaliśmy magicznie znikął. Zdziwiliśmy się taksówkarz wyszedł ale po lisie (foxim) ani śladu taksówkarz wsiadł i pojechaliśmy dalej. Po godzinie jazdy byliśmy już na miejscu (lotnisku) przeszliśmy przez bramki oddaliśmy bagarze i wchodziliśmy do samolotu ja z moim młodszym bratem kacprem mamą darią i tatą pawłem (ja nazywam się lena)
(W opowiadaniu😂)Dobra to na tyle w tym rozdziale myśle że wam się spodobał (co dziennie jest nowy rozdział)papa