rozdział 2

45 8 10
                                    

*Ashley pov.*

Jest godzina 16:45. Za 15 minut przyjedzie po mnie Alice. Idę się przebrać, bo wyglądam okropnie... Znaczy, mam na sobie dres od Jacoba, bo byłam u niego w domu, a wylałam na siebie herbatę, więc dał mi swoje spodnie, a nie miałam okazji ich oddać. Znaczy... No miałam, ale... Jakoś tak... Nieważne.

Idę się przebrać. Wypadło na biały crop-top i czarne jeansy z dziurami na kolanach i wysokim stanem. Włosy spięłam w niechlujnego koka i zrobiłam lekki makijaż. Nie jestem żadnym plastikiem, ale nie należę też do tak zwanych dresiar. Zostały mi 3 minuty. Idę wlać sobie soku jabłkowego do szklanki i ubrać buty. Dobry ten sok...

O nie, dzwonek do drzwi. Alice! Idę otworzyć, ale nie mam jeszcze włożonych butów.
-Idziesz już? - spytała Alice.
-Tak, tylko włożę buty. - odpowiedziałam.
-Okej, czekam w samochodzie. - poinformowała mnie Alice odchodząc do samochodu. Włożyłam na nogi moje białe, niskie convers'y, wzięłam torebkę do której wrzuciłam telefon i portfel i wyszłam z domu zamykając go.

Jazda do galerii minęła dość szybko. Prawie całą drogę nie odzywałyśmy się do siebie.

Jesteśmy już w sklepie. A dokładniej przy kasie. Wybrałam niebieską sukienkę do kolan z białymi kryształkami na biodrach. Do tego niebieskie, wysokie szpilki również z białymi kryształkami. Tym razem na obcasie. Alice wzięła sobie czerwoną długą suknię z czerwonymi koturnami. Ja zapłaciłam za zakupy 127,89$, a Alice 119,36$.

-To się zabawiłaś - powiedziałam do Alice uśmiechając się.
-Nie jesteś lepsza - odpowiedziała i wystawiła język wchodząc do samochodu.

Jest godzina 19:24. Impreza zaczyna się o 21, czyli mam jeszcze trochę czasu. Umówiliśmy się, że Jacob przyjedzie po każdego. Ucięłam więc sobie krótką drzemkę.

*Jacob pov.*

Jest już 20:37, więc już się zbieram. Jadę najpierw po Ashley, bo do niej mam najbliżej.

Jestem już pod domem Ashley. Wychodzę z samochodu i dzwonię do jej drzwi. Pierwszy raz. Drugi raz. Trzeci, czwarty, piąty. No co jest? Może nie usłyszała... postanowiłem kopnąć w drzwi. Tak więc zrob... ojezu. Ona nie będzie miała teraz drzwiXDD.

-Co ty zrobiłeś idioto... - powiedziała wstając z łóżka, przy czym się śmiejąc.
-Eee... jest już 20:44. Radzę ci się ruszyć. - powiedziałem, po czym Ashley podskoczyła i pobiegła szybko na górę. Czekałem jakieś 5 minut i... o muj borze, nie dowjeżam. Ona wygląda ślicznie*-*.
-Wyglądasz ślicznie - powiedziałem. Ashley sie chyba zarumieniła.

*Ashley pov.*

Spałam sobie smacznie dopóki nie usłyszałam trzasku. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam Jacoba, który stał w drzwiach. A, nie. Stop... gdzie są moje drzwi?!

-Co ty zrobiłeś idioto... - powiedziałam wstając z łóżka, przy czym się śmiejąc.
-Eee... jest już 20:44. Radzę ci się ruszyć. - powiedział Jacob, po czym podskoczyłam i pobiegłam szybko na górę. Po upływie około 5 minut zeszłam na dół. Gdy spojrzałam na Jacoba to od razu zauważyłam, że jego oczy się błyszczą, haha.
-Wyglądasz ślicznie - powiedział uśmiechając się. Zarumieniłam się.

W klubie byliśmy o 21:16, czyli 16 minut po rozpoczęciu imprezy. Zanim ochorniarz nas wpuścił przez bramkę, minęło jakieś 35 minut... Czyli weszliśmy 9 minut przed 22.

-+-+-
Jezu, z góry przepraszam, że tak słabo, ale nie mam weny. Ten rozdział ma 494 słowa. Możecie pisać komentarze, jeśli mam gdzieś błędy, czy coś. Także do następnego. Bayo!

Druga szansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz