Prolog

825 56 9
                                    


 Prowincja klanu wiatru.


 Noc była wyjątkowo cicha. Księżyc wisiał na niebie w pełnej okazałości,  jednak było w nim coś, co niepokoiło modlącego się wówczas Ik- Soo. Szkarłat, który pojawił się na jego tarczy był zbyt intensywny niż powinien. Mężczyzna podniósł swoją dłoń ku niebu tak jakby chciał spróbować  zetrzeć krwistą plamę widniejącą na srebrnym globie. Niestety nie posiadał siły, która byłaby w stanie zmienić zdarzenia jakie miały się wydarzyć w najbliższym czasie. Przeczuwał przybycie kogoś wyjątkowego na ten przepełniony konfliktami świat, kogoś kto wyzwoli wszystkich od bólu i cierpienia. Wielkiego króla i nie tylko. Wojowników, którzy będą strzec swojego pana. Nie mógł się doczekać dnia, w którym osobiście go pozna. Był niezwykle szczęśliwy na samą myśl o tym, że stanie się jego przewodnikiem, jednak ten plamiący księżyc szkarłat nie dawał mu spokoju.

   Zamknął oczy wsłuchując się w kojącą jego myśli ciszę, gdy nagle okropny ból sparaliżował jego ciało. Poczuł jak wszystkie mięśnie kurczą się pod naciskiem dziwnych wibracji przyprawiających go o okropne cierpienie. Kapłan osunął  się na wilgotną ziemie z przerażeniem wyrytym na jego twarzy. Pot zaczął wykradać ścieżki po skroniach skapując na mokrą glebę. Wielkie oczy otwarte na nowe obrazy otworzyły się momentalnie. To co wówczas się z nim działo było dla niego ogromnym szokiem. Przez jakiś czas wydawało mu się nawet, że przed oczami stanął mu smok, którego skrzydła nie były prawdziwe. W płomieniach i dymie ukrywał się przed ludźmi, którzy nie byli jeszcze gotowi na jego przybycie. Smok krwawiąc okrył skrzydłami przerażony lud po czym sam zniknął. Zostawił po sobie tylko ciszę i ulgę w sercach ludzi. Wizja trwała przez kilka sekund, jednak Ik- Soo zdołał przez ten krótki czas zrozumieć cały jej przekaz. Niewątpliwie był nią przerażony, ale i zafascynowany.

"Czy to przez ten szkarłat?" pomyślał powoli odzyskując swoją świadomość. Podpierając się na łokciach próbował się podnieść. Ik- Soo nie był dobrze skoordynowany, dlatego minął dopiero jakiś czas zanim podniósł się na równe nogi. Splótł palce ze sobą po czym przyłożył je do ust.

- Bogowie miejcie w opiece duszę, która będzie w stanie dzierżyć ten los. - wyszeptał przejęty tym co właśnie odkrył. Los człowieka, który okaże się być obrazem wątpliwego smoka, będzie odgrywał niezwykle ważną role, gdy legenda ponownie ujrzy światło dzienne. 

  - IK- SOO!! - nagle z modlitwy wyrwał go okrzyk młodego chłopaka, który się nim opiekował. To był Yoon, który pojawił się metr za plecami kapłana. Na jego twarzy malowała się złość. Nie mógł znieść tego, że ten przebrzydły kapłan non stop się modlił do bogów, którzy i tak nie przejmowali się ludzkim życiem. Chłopak podszedł do niego, złapał za materiał szaty i zmusił do tego, żeby się odwrócił. Zamarł, gdy ujrzał w jego oczach łzy, a na ustach grymas bólu. Złość momentalnie opuściła ciało chłopaka. - Ik- soo? Co się stało? Dlaczego płaczesz? 

- Widziałem wiele Yoon. Moje łzy to tylko oznaka tego, ze za jakiś czas ktoś nas odwiedzi. Będą to niezwykle ważni goście, którzy odmienią wszystko. - odpowiedział, a bolesny grymas momentalnie opuścił jego twarz. Zastąpił go pogodny uśmiech, który tylko zdenerwował Yoona. Ik- Soo był tak zmienny jak fazy księżyca, dlatego chłopak miał go dość tego problematycznego kapłana. Ik- Soo otarł resztkę swoich łez po czym pogłaskał się po brzuchu. - Yoon kun jestem głodny. 

  Yoon poczerwieniał ze złości puszczając materiał szaty kapłana.

- BAKA!! Jesteś bezużytecznym pasożytem!! NIE BĘDĘ CI GOTOWAŁ O TAK PÓŹNIEJ PORZE!! - wrzasnął zdenerwowany. Chłopak nie miał do niego już cierpliwości, więc odszedł z dłoniami zaciśniętymi w pięści. 

Szkarłatna więź II Akatsuki No Yona [REMONT] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz