Rozdział 1

42 3 4
                                    

Ubrana zeszłam do jadalni, w której czekało już na mnie jedzenie.  Nie mając apetytu, nawet nie spróbowałam "pyszności" przygotowanych przez naszą skrzatkę Alie. Przelotnie spojrzałam na zegar ścienny, który wskazywał już godzinę wyjazdu na dworzec King Cross. Mój bagaż był już na parterze. Stał w naszym holu tuż obok drzwi prowadzących do komórki Alie. Stanęłam przy moim dobytku i czekałam aż mój ojciec wraz z matką przyjdą mnie pożegnać. Gdy minęło już dziesięć minut, a ich nadal nie było, postanowiłam zostawić im wiadomość. Powiedziałam skrzatce treść wiadomości dla moich rodziców i przeteleportowałam się na peron 9 i 3/4. Spojrzałam na Express Hogwart, który jak zawsze wspaniale prezentował się na tle stacji. Stałam dłuższą chwilę, aż z rozmyślań wyrwał mnie gwizdek oznajmiajacy odjazd pociągu. Pędem rzuciłam się w stronę lokomotywy. Na szczęście zanim ta zdążyła się rozpędzić ja zdołałam dostać się do środka.
Jak zwykle korytarze były zatłoczone przez uczniów. Nie mając złudnych nadzieji, że znajdę jakieś miejsce w jakimkolwiek przedziale, usiadłam na swoim bagażu. Po paru minutach jazdy zdenerwowana ciągłym cicho chichotem trzecioklasistek postanowiłam, jednak poszukać jakiegoś miejsca. Minęło dość sporo czasu, a ja nadal nie znalazłam miejsca. Przeszłam część Ravenclaw, Hufflepuff oraz Gryffindoru lecz nie było tam ani jednego miejsca. Nawet na podłodze. Zrezygnowana poszłam do mniej zaludnionej części Slytherinu. Weszłam do pierwszego lepszego przedziału  i na szczęście znalazłam miejsce siedzące.
Usiadłam na fotelu, który po godzinnym siedzeniu na kufrze, wydawał się najwygodniejszym siedziskiem na ziemi. Rozejrzałam się po przedziale. Pod oknem siedział Blais Zabini obok niego Teodor Nott, a pod drzwiami siedział Goyle i Crabble.
Usiadłam na przeciwko Blaisa, który o dziwo uśmiechnął się do mnie. Otworzył usta jakby chciał mi coś powiedzieć lecz przeszkodził mu w tym  Malfoy, który niespodziewanie wszedł do przedziału. Blais przeklnął pod nosem i szepnął do mnie.
- Lepiej usiądź obok tego miejsca bo na tym miejscu co teraz siedzisz siedział... - Nie dokończył bo przerwał mu blondyn
- Vingord, chyba ci się przedziały pomyliły, spieprzaj z mojego miejsca. - powiedział z wymalowanym na ustach szyderczym uśmieszkiem
- Draco. - skończył czarnoskóry
Zaśmiałam się na słowa Dracona, co jak co ale ta fretka mnie tak wkurza, że mam ochotę rzucić się na nią i wydłubać jej oczy. Ale nie, nie dam mu satysfakcji.
Wstałam z miejsca, usiadłam obok Notta, i śmiejąc się z Malfoya odpowiedziałam mu.
- Proszę bardzo... - zwróciłam się do Blaisa - Jak go nazywacie? Bo większość fretka, ale slytherin  chyba...
- Smok. Nazywamy go smokiem. - powiedział z przerażeniem w oczach Zabini.
- A więc, proszę bardzo smoku. - powiedziałam i wybuchłam śmiechem.
Malfoy zmierzył mnie wzrokiem. Popatrzył mało dyskretnie na Blaisa, po tem na Notta, aż w końcu raczył odwrócić się w moją stronę. Pokręcił przez chwilę głową po czym ogłosił.
- Po pierwsze dojeżdżamy, Vingord. A po drugie robimy imprezę dzisiaj z okazji yy... czegoś na pewno. Większość Ravenclaw przychodzi, ty też możesz. - powiedział krzywiąc się przy tym.
I tak się nigdzie nie wybieram.
- Raczej nie przyjdę, Malfoy. Nie będę się mieszać w wasze imprezy. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- No tak, dzieci nie piją i się nie bawią jak my. - odpowiedział z tym jego głosem.
Przewróciłam oczami, szybko przebrałam się w szkolne szaty, zabrałam kufer i wyszłam z przedziału, uprzednio machając do pasażerów tego przedziału.
Wyszłam na zewnątrz i wsiadłam do pojazdu, który był napędzany poprzez niewidzialne tersale. Parę minut później siedziałam już przy stole Ravenclaw w Wielkiej Sali.
Czekałam na przemówienie dyrektora szkoły - Albusa Dumbledora. Nagle poczułam czyjeś dłonie na moich oczach. Wokół mnie panowała ciemność, ale zamiast strachu wybuchłam śmiechem.
- James, czy mógłbyś wziąć swoje ręce z mojej twarzy?
Usłyszałam westchnięcie chłopaka. Po chwili jego dłonie przeniosły się z mojej twarzy na jego kolana.
- Dobry wieczór, Panno Vingord. Dlaczego nie było cię dzisiaj w naszym przedziale. Rzecz jasne mam nadzieję, że po prostu za późno wsiadłaś do pociągu i dlatego nie znalazłaś miejsca w naszym przedziale. - powiedział rozbawionym głosem brunet.
Ten człowiek mnie przeraża. No ale cóż, przynajmniej nie muszę mu nic opowiadać.
- No tak no. - przyznałam
Po mojej odpowiedzi, do mównicy podszedł dyrektor i zaczął swoje przemówienie. Większość uczniów słuchała go uważnie, natomiast ja nadal prowadziłam zawzięcie rozmowę z Jamesem. Po chwili, przede mną pojawiły się miski, talerze i przeróżne inne naczynia z jedzeniem. Praktycznie wszyscy wręcz rzucili się na jedzenie. Mój przyjaciel niemal od razu wziął do rąk tosta.
Ja nadal nie mając apetytu, wzięłam tylko troszkę sałatki. Jedząc powoli warzywa poczułam czyjś palec wrzynający się w moje żebra. Odwróciłam głowę i znów napotkałam zaciekawiony wzrok Jamesa. Przewróciłam oczami.
- Co znowu? - zapytałam wkurzona.
- Co mnie ominęło, w pociągu rzecz jasna? - zadał pytanie przenikając mnie spojrzeniem.
- Nic, a co się miało stać. - odpowiedziałam i znów zabrałam się do jedzenia sałaty.
- To dlaczego Malfoy cały czas się na ciebie patrzy?
Odwróciłam się za siebie i faktycznie napotkałam spojrzenie blondyna. Znów zacząłam jeść.
- James, opowiem Ci dzisiaj jeszcze, przyjdę do twojego dormitorium i pogadamy.
- Przykro mi, Ann. Wybieram się na imprezę do Slytherinu.
Jęknęłam na tą wiadomość, popatrzyłam się na przyjaciela. Ten uśmiechając się przepraszająco, dodał.
- Anabell, możesz iść ze mną.
- Ugh. Wolę już siedzieć sama u siebie w pokoju, niż iść do tej pieprzonej fretki. - powiedziałam sobie niego.
On dodał coś w stylu "i tak tam pójdziesz", ale ja znów kontynuowałam jedzenie.
Pół godziny później, wychodziłam wraz z Jamesem i innymi uczniami Hogwartu. Nagle poczułam czyjąś dłoń zaciskającą się na moim nadgarstku.  Odwróciłam się i ujrzałam Malfoya, który wciąż trzymał moją rękę.
- Czego? - warknęłam.
- Ty masz przyjść, Vingord. - powiedział sucho Dracon.
- Bo?
Ten nie odpowiedział, tylko odszedł w stronę lochów. Prychnęłam i ruszyłam, do pokoju wspólnego Ravenclaw.
Nadszedł wieczór, wszyscy podopieczni profesora Flitwicka zaczęli się szykować na imprezę do Slytherinu. Jako iż James, zagroził mi, że skończy mi pomagać w astronomii (jestem, straszna z tego przedmiotu) zdecydowałam się ku radości przyjaciela iść na tą imprezę. Szybko weszłam do swojego dormitorium i ubrałam spódniczkę w kratke, bezoay sweterek i zakolanówki. Do tego buty na obcasie.
Wchodziłam właśnie wraz z Jamesem do pokoju wspólnego Slytherinu. Harry i Ron opisywali Slytherin, jako ciemny, mroczny, bez klimatu. Dla mnie jest wręcz przeciwnie, pokój Slytherinu miał tajemniczy klimat, a uroku dodawało mu światło, które subtelnie sączyło się spod zielono - czarnych abażurów. Jest tu pięknie.
- Czemu ja nie jestem w Slytherinie? - zapytałam sama siebie.
- Masz za słaby charakter, Vingord. - oznajmił Malfoy
Przewróciłam oczami i odwróciłam się do blondyna. Ten zmierzył mnie wzrokiem nawet nie starając się o dyskrecję. Blondyn zatrzymał się na mojej twarzy. Zniecierpliwiona pomachałam mu dłonią przed twarzą.
- Czego, Vingord? - warknął nadal się we mnie wpatrując.
- Jak chcesz dam ci zdjęcie, a teraz gdzie macie barek? - zapytałam niekryjąc mojego znudzenia.
Blondyn wybuchnął perlistym śmiechem. Pokiwał głową wciąż uśmiechając się.
- Chodź.
- No okej. - odpowiedziałam.
Szłam za blondynem, aż w końcu moim oczom ukazał się dość duży barek.
- Wow. Duży. - powiedziałam
- Tylko się nie upij, co? - powiedział stalowooki.
- A od kiedy to się mną przejmujesz? - powiedziałam z zaciekawieniem.
Na jego twarzy pojawił się grymas. Uśmiechnęłam się bezczelnie i odwróciłam w stronę barku. Szybkim krokiem podeszłam do niego. Za ladą stał Blais.
- Hej Anabell, chcesz coś do picia? - zapytał z uśmiechem.
- Yhym. Możesz coś nalać. - odpowiedziałam i rozglądnęłam się po pokoju.
James tańczył z Pansy Parkinson, Luna opowiadała coś zawzięcie jakiemuś ślizgonowi, natomiast Draco siedział na skórzanej sofie i przyglądał się albo mi albo Blaisowi. Z rozmyślań wyrwał mnie głos czarnoskórego.
- Dzięki Blais. - powiedziałam i odebrałam szklankę po czym dodałam moich nozdrzywdał się zapach czegoś ostrego.
- Ognista? - zapytałam chłopaka.
Ten tylko pokiwał głową i zaczął przyrządzać, jakiegoś drinka  Theodor'owi.
Po godzinie wypiłam chyba całą butelkę ognistej, tańczyłam z Blaisem i Nottem. Kiedy zamawiałam kolejnego drinka, ktoś zabrał mi szklankę wypełnioną bursztynowym płynem.
- Ej! To moje. - powiedziałam z wyrzutem.
- Tobie chyba już wystarczy, zresztą mówiłem żebyś się nie upiła, jutro są lekcje do cholery. - warknął Malfoy.
- Pieprz się. - wysyczałam.
- Z tobą? Chętnie. Jak tylko wytrzeźwiejesz. Choć pójdziemy do pokoju Ravenclaw. - powiedział chłopak.
Popatrzyłam na niego i zaczęłam chichotać. Chichot zamienił wie w niekontrolowany śmiech.
- Przykro mi, Malfoy. Nigdzie się nie wybieram. - parsknęłam.
Ten tylko wykrzywił usta w lekkim grymas grymasie i chwycił dość mocno mój nadgarstek.
- To boli, blondi. - warknęłam próbując się wyrwać.
Chłopak widocznie jeszcze bardziej zdenerwował się moim komentarzem a niżeli samym wydarzeniem.
- Idziemy.
Parsknęłam śmiechem, a blondyn wyraźnie wkurwiony moim zachowaniem, mocniej zacisnął dłoń na moim nadgarstku i pociągnął w stronę wyjścia.
Szłam za Malfoyem, aż w pewnym momencie zrobiło mi się ciemno przed oczami. Upadłam na ziemię nadal nic nie widząc. Obudziłam się i poczułam, że ktoś mnie niesie. Popatrzyłam na twarz tego kogoś.
Malfoy niósł mnie na rękach przeklinając co chwilę.
- Możesz mnie już odstawić. - powiedziałam słabo.
To popatrzył się na mnie. Na jego twarzy odmalowała się złość, a teraz ulga.
- Chyba jednak nie. - westchnął.
Parę minut później, stałam podtrzymywana przez blondyna przed drzwiami prowadzącymi do pokoju wspólnego. Czekałam na zadanie zagadki. Usłyszałam za sobą chaos Malfoya.
- Macie chujowe wejście.
- Sam jesteś chujowy. - warknęłam i usłyszałam treść zagadki.
" Nie można tego zobaczyć ani dotknąć palcami,
nie można wyczuć węchem ani usłyszeć uszami,
jest pod górami, jest nad gwiazdami,
pustej jaskini nie omija,
po nas zostaje, było przed nami
życie gasi a śmiech zabija."
Akurat wtedy gdy jestem pijana, musiała zadać takie pytanie? Cholera.
- Mam nadzieję, że wiesz o co chodzi, Vingord. - wyszeptał stalowooki.
- Ugh. Zamknij się, myślę.
- To myśl szybciej. Bo mi się już ciemność przed oczami pokazuje. A to znaczy że zapewne zemdlejesz. - warknął blondyn, a drzwi otworzyły się.
Ciemność. To rozwiązanie.
- Gratuluję Malfoy. - powiedziałam.
- Jakie było rozwiązanie? - zapytał.
- Ciemność. - odparłam.
Chwile później znalazłam się w swoim dormitorium. W drzwiach stał Malfoy. Czekał aż się położę, abym przypadkiem nie zemdlała.
- No to dobranoc Draco. - powiedziałam i położyłam się spać.
- Wow, pierwszy raz po imieniu. Dobranoc, Anabell. - parsknęłam i wyszedł, a ja zostałam sama.

Witajcie!
Wiem, że i tak mało kto to przeczyta. Sama też rzadko czytam notki no ale cóż. Chciałam wam podziękować za przeczytanie tego... rozdziału. Możecie w komentarzach napisać czy mam kontynuować. Dziękuję😂❤🙊

<<toniejaaaa>>

Słodka Nadzieja || Draco Malfoy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz