prolog

20 1 0
                                    


Ludności zaczęła gromadzić się na
rynku. Nikt nie wiedział kto dziś zostanie stracony. Nieobecność miała być surowo karana wiec plac szybko się zapełnił. Było ciasno i duszno.
Słońce już od dawna górowało nad tłumem. Wyznaczona godzina egzekucja minęła, ludzie stali w niewiedzy spoglądając raz po raz na rozstawionych wokół placu wojowników tyrana.

Na podest wszedł rosły mężczyzna w bogato zdobionej zbroi. Zdjął kaptur, ukazując łysa, pokrytą licznymi bliznami czaszkę. Do jego ust przyklejony był wredny uśmieszek, który demaskował brak górnego kła. Rozłożył ręce nad publiką.
- Na ziemię ścierwa! Na kolana przed Wielkim Dowódcą! - zakrzyknął jeden zapewne wyższy rangą pionek tyrana.
Zastraszony tłum wykonał rozkaz.
-Słuchać mnie teraz kmioty! - dowódca ryknął, a jego donośny głos jeszcze długo odbijał się echem w ulicach prowadzących na rynek.
- Wiecie dobrze, że nasz Wielki Król nie jest jedynym dzieckiem byłej pary królewskiej. Dobrze wiecie pomioty, że miał jeszcze dwójkę młodszego rodzeństwa: siostrę i brata. Brat zmarł w kolebce, ale siostra, jak dotąd sądzono, zginęła podczas oblężenia twierdzy. - mówca przeszedł się po podeście, by podsycić ciekawość tłumu. - Jej imię znaczy Szlachetne Dziewczę, co w mowie starożytnej brzmi Aaven. Dziewczyna żyje.
- Wielu z was nagle zaczęło wierzyć bzdury o tym, że ona was wyzwoli... czy coś tam... - znów zrobił przerwę, po czy kiwnął dłonią na swoich ludzi, którzy wnieśli na podest wysoka drewnianą skrzynkę do transportu zwierząt. Po tłumie rozległ się szmer.
- Plotki szybko się rozchodzą. Pamiętajcie, ze Wielki wszystko słyszy. Wszystko, wszystko co o niej mówicie. "Ona nas wyzwoli, tak mówią gwiazdy", "proroctwa się spełnią". NIE! - uderzył wielką pięścią w skrzynię. - NIE SPEŁNIĄ SIĘ! A dlaczego...? - mężczyzna podszedł do pnia, na którym ścina się głowy i chwycił oburącz oparty o niego topór. Przebiegł wzrokiem po tłumie.
- Wasza "wolność", jak macie w zwyczaju nazywać... Jest tutaj. I już nie zdoła uciec... - wyszeptał mężczyzna, po czym zrobił zamach wielkim toporem. Ze skrzyni posypały się wióry.
Z wnętrza na posadzkę wypadło nagie, okaleczone ciało.
- Oto wasze czerwonowłosa nadzieja! - wybuchnął śmiechem dowódca.
Tłum zamarł.
Mężczyzna chwycił dziewczynę za ramię i podniósł ukazując publiczności. Jej ciało z wycieczenia przybrało odcień najbrzydszego fioletu, a zielono-żółte siniaki i otarcia jeszcze bardziej to podkreślały. Dodatkowo pręgi po biczowaniu okalały jej brzuch i plecy, uwydatniając wystające żebra.
Czerwone włosy przyklejały się do spoconej, zdeformowanej twarzy.
- głodzili ją.. i torturowali... - po tłumie przebiegł szmer.
- Chodźcie, chodźcie bliżej! - dowódca krzyknął do nich z podestu. - spójrzcie na wielką królową - zadrwił i podniósł więźniarkę wyżej, by krzyknąć jej do ucha
- Kim jesteś?!
Milczała.
- KIM JESTEŚ?
- Jestem Aaven... - wyszeptała cicho.
- KIM, DO KURWY, JESTEŚ?! - puścił dziewczynę, która upadła, by po chwili chwycić ją za włosy i podnieść tak, że jej stopy ledwo dotykały podestu.
- Jestem Aaven z rodu Tyriona, córka Ida i siostra Wielkiego! - krzyknęła zachrypniętym głosem, co zraniło jej gardło.
- sami widzicie! Proszę przedstawić wyrok.
Dowódca przyciągnął dziewczynę po deskach, by ustąpić miejsce urzędnikowi, który przeczytał długie, pełne kłamstw oskarżenie, zakończone słowami "skazana na ścięcie głowy".
Położono ją na pniu. Dowódca przekazał topór katowi i kopnął w dal kosz, do którego miała spaść głowa dziewczyny, by bardziej ja zhańbić. Kat przyłożył ostrze do karku skazanej by dobrze wymierzyć cios, podniósł topór w górę i szybko opuścił go w dół.
Na placu nigdy przedtem nie było tak cicho.
Kat cmoknął znacząco i już przymierzał się do kolejnego zamachu gdy poirytowany dowódca wyszarpał od niego topór klnąc. Głowa skazanej nie upadła.
Zawisła na źle przeciętych ścięgnach.
- teraz już nawet o dobrego kata trudno. Wszystko schodzi na psy - splunął i wykonał dwa cięcia. Rzucił topór na posadzkę i kiwnął na jednego ze swoich ludzi, ten podał mu wcześniej przygotowany pal.
Dowódca ryknął triumfalnie i ukazał wszystkim czaszkę dziewczyny na palu. Zabrzmiały trąby.
- i niech te czerwone kudły strzegą was przed sprzeciwianiem się Wielkiemu, który od tego dnia przybiera imię Wielki Nieśmiertelny! Niech żyje Wielki Nieśmiertelny!
- niech żyje! Niech żyje! Niech żyje! - odpowiedziało chóralnie wojsko.

Po okrzyku na placu zapanowała głucha cisza. 

PierworodnyWhere stories live. Discover now