To nie dla mnie. To nie tak miało być. Ja się poddaję. Wypisuję z tego. Słodko-gorzki the end.
Jestem Kordianem, jestem pierdolonym Kordianem. A moja Laura wzięła ślub, zresztą i tak nigdy mnie nie traktowała poważnie, pozamiatane. I tkwię sobie na tym szczycie góry spoglądając na krążącą wokół mnie chmurę, tak naprawdę cały czas walcząc z myślą czy tak z gracją z tejże góry się nie spierdolić. Przynajmniej zaoszczędzę sobie tego wszystkiego.
Te nasze rozmowy mnie bolą. Te nasze wszystko.
To wszystko, przysięgam, to dla mnie jakby ktoś mi grzebał nożem w brzuchu. Skręca mnie. Bo kurwa, ile można. Zresztą nieważne, powtarzam jak mantrę. Halo mózgu, zacznij ogarniać.
Proszę.
Bolą mnie te nasze rozmowy. I wciąż to samo, ciągle ten sam ciąg zdarzeń. Chcę powiedzieć stop, już otwieram usta, ale głos grzęźnie mi w gardle. I wbrew mojej zgodzie, koło się zatacza.
Niech to już się skończy. Sęk w tym, że zawsze, gdy go widzę, to jakaś cześć mnie umiera, przepada gdzieś pomiędzy czeluściami resztek zdrowego rozsądku.
Miłość to za trudna definicja dla mnie.
*
- Dziewczyny są mądrzejsze, bardziej ułożone i wiedzą czego chcą, a te ciamajdy to mamy potrzebują chyba. Dlatego coraz częściej myślę o tych związkach z różnicą wieku, no bo mnie kurna nie interesują dzieci dwudziestoletnie.
- Może i jestem naiwna, ale wciąż wierzę, że faceci nie-ciapy, to nie jest jeszcze gatunek zagrożony wymarciem. Z drugiej strony wiesz, ci wszyscy czterdziesto i pięćdziesięcioletni pedofile tylko czekają na Twoje słowo - chichram się pod nosem. - Nie wiem tylko czy związki też ich interesują.
Przyjaciółka mierzy mnie złowrogim spojrzeniem.
- Facetów w wieku naszych ojców zostawmy w spokoju, tak z osiem lat różnicy byłoby wystarczające - stwierdza.
- I wśród naszych rówieśników znajdą się chłopacy, którzy nie potrzebują dwa w jednym - dziewczyny i mamy - zdaje się, że serio w to wierzę.
- Fakt, i tacy nadal istnieją, ale ich to ze świecą szukać.
- Weź przestań, mówisz jak moja mama.
- Widzisz, paradoks rodziców. I moich, i Twoich. Jak to jest, że oni się tak szybko poznali i to jeszcze w jednym mieście? Co to były za czasy? Teraz się po świecie jeździ i się nie może znaleźć miłości - mówi, a jej słowa jeszcze przez dłuższą chwilę przewiercają mi wnętrzności.
- Stara, to takie głębokie, w tej swojej prawdzie - mówię, bez grama sarkazmu, jednocześnie trzy piwa w moim krwiobiegu powodują, że lekko tracę równowagę.
- Pijackie rozmowy o północy - przyjaciółka się śmieje.
- Czasem się zastanawiam, - ciągnie - czy to my mamy poprzewracane w głowach, oczekując nie wiadomo czego, czy to oni mieli niskie wymagania i w ogóle inne pojęcie o miłości. Ja mam na przykład bardzo wysokie wymagania i nie mam zamiaru ich obniżać - ponownie kończy zdanie śmiechem. - A ciul, najwyżej będę sama. Silna niezależna kobieta z kotami - szczerzy się na dumny ton, ale z racji na nasz podchmielony stan, wychodzi jej to naprawdę komicznie.
Wpatruję się tępo w naprzeciwległą ścianę, a myślami jestem oddalona stąd o jakieś dwa lata świetlne.
- Zawsze mogę szukać oparcia w przyjacielu z którym w całym swoim życiu pomyliłam już chyba ze sto razy definicję przyjaźni z czymś więcej.
- Piękne świadectwo istnienia przyjaźni damsko-męskiej - kiepkuje ze mnie przyjaciółka.
- Czas na urlop od miłości. Katharsis, przybywaj.
- No, a ten Twój nowy kolega?
- A przestań, nie bawię się w internetowe miłości. To z nudów.
- Ach, co ta nuda robi z człowiekiem.
Mierzę ją wzrokiem.
- No już, już. Nic nie mówię - podnosi ręce do góry w geście obrony, chichocząc cicho.
- Nie zamierzam uczestniczyć w tym morzu desperacji - mówię, chyba trochę za surowo.
- Chcesz uciekać i gonić. News prosto z Teleexpressu, nie da się - przyjaciółka nabiera nieco oskarżycielskiego tonu.
Wywracam do góry oczami.
- Ja się niczego nie boję. Po prostu ta gra za którą gna cały świat, i co gorsza stawia sobie za najważniejszą rzecz w życiu, mnie nie jara.
Teraz to ona wywraca oczami.
- Uuu, ktoś tu boi się bliskości. Nie martw się, każde poparzenie kiedyś się goi - wypowiada to z jakąś taką dziwną pewnością w głosie. Jest w tym też nuta optymizmu. Zupełnie jakby dopiero co uleczyła oparzenie trzeciego stopnia i zupełnie nie ważne było to, że krew jeszcze się sączy z rany, ona nie zwraca na to uwagi. Udaje, że tego nie ma.
*
Sto dziesięć dobranych par, piętnaście nowych wiadomości, dodatkowo trzydzieści dwie konwersacje na które straciłam chęć po paru słowach. Jakieś dwadzieścia ignorowanych osób i jedna nie. Czemu? Nie wiem.
Krytyczne nastawienie mnie nie zamierza opuścić, czasem zdarza się, że puszcza mnie wolno na parę chwil. Wtem otwieram się, ale tylko trochę. Trzymam limit nie tylko słów.
- Mi tylko jest tak trochę dziwnie - wtulam się bardziej w miękki koc i biorę łyk gorącej herbaty. Z nad kubka unosi się przyjemny aromat czerwonych owoców. Siedzę u Sandry w mieszkaniu, umówiłyśmy się na maraton seriali.
- Miłosz wyzwala we mnie tylko te negatywne emocje. Ale bez dramy. Bo niby po co mi on? Nie chcę żadnego chłopaka. Jak tak dalej pójdzie, to zmienię orientację - wyrzucam z siebie, ostatnią część mówiąc nieco bardziej na żarty, mniej na serio. - A Dawid? Wyciąga mnie do kina. Ale ja nie chcę żadnych miłości, więc niech nawet nie waży się do mnie przystawiać, bo jak tu szczęśliwie siedzę to przysięgam pod Bogiem, że mu pierdolnę. I tak ckliwie skończy się nasza znajomość - mówię głosem przesiąkniętym odrobiną sarkazmu.
- Miłosz to dziecko, jeszcze nie facet-ciapa, ale ma równie wielki problem z jakimikolwiek decyzjami co rasowy facet-ciapa, skończ z nim. Urwij jakikolwiek kontakt.
- Sam się wkrada - mam ochotę sobie jebnąć, że nie umiem nad tym zapanować.
- To go poszczuj. Nie ma pieprzenia stara, to facet-dziecko. On nie zrozumie, jak mu nie powiesz najbardziej wprost, jak tylko to możliwe.
- Mhm - wydaję z siebie pomruk na znak, że nadal jej słucham. Wiem, że ma rację. Koniec tej popierdolonej zabawy w dwuznaczności. Jedenaście miesięcy to zdecydowanie za długo.
***
Spodobały Ci się moje wypociny? Zostaw gwiazdkę lub/i komentarz, jestem ciekawa Waszych opinii. Z góry dzięki! :)
klaudia

YOU ARE READING
miłości { one shot }
Любовные романыRóżne definicje miłości okiem dwudziestolatki i jej przyjaciółki. // fragment napisany w przypływie weny, na razie publikuję go jako one-shot, może kiedyś rozwinę to w dłuższą historię //