Nasza szkapa
1Czas, JedzenieZaczęło się to od starego łóżka, cośmy na nim we trzech sypiali.
2Ojciec, RodzinaKoń, PracaTego dnia ojciec zły czegoś z rzeki wrócił i, siadłszy na ławie, ręką głowę potarł. Pytała się matka raz i drugi, co mu, ale dopiero za trzecim razem odpowiedział, że się ta robota koło żwiru skończyła i że szkapa tylko piasek wozić będzie. Zaraz mnie Felek szturchnął w bok, a matka jęknęła z cicha.
3Miał ojciec nad wieczorem po doktora iść, ale mu jakoś niesporo[1] było. Bieda, DzieckoChodził, medytował, po kątach pozierał, aż stanął przed matką i rzekł:
4— Co chłopakom po łóżku, Anulka? Sypiam ja na ziemi, toż i oni mogą.
5Spojrzeliśmy po sobie. Dwie złote iskry zabłysły w siwych oczach Felka. Prawda! Co nam po łóżku? Piotrusia tylko pilnować trzeba, żeby z niego nie spadł.
6— Dalej! jazda! — krzyknął Felek, i, zanim odpowiedzieć zdążyła, jużeśmy we trzech siennik na ziemię ściągnęli, a Felek kozły wywracać na nim zaczął.
7Handel, ŻydPo ściągnięciu wszakże siennika okazało się, że desek w łóżku brakuje dwóch, a bok jeden ze wszystkim odłazi. Nie chciał tedy handel, którego mi ojciec zawołać kazał, o łóżku ani gadać, pieniądze, naliczone miedziakami, zgarnął w mieszek, związał i za chałat na piersi zasunął. Opuścił mu ojciec dziesiątkę, potem dwie, potem złotówkę całą, ale się Żydzisko uparło. Z sieni dopiero brodę do izby wsadził, postępując pół rubla bez siedmiu groszy, jeśli mu ojciec i poduszkę sprzeda.
8Zawahał się ojciec, spojrzał na nas, spojrzał na matkę; wszystkiego razem miało być jedenaście złotych.
9— Cóż, chłopaki? — zapytał wreszcie — obejdziecie się bez poduszki tymczasem, póki matka chora?
10— Ojej! — wrzasnął Felek przyduszonym głosem, gdyż właśnie na głowie stał, a nie zmieniając pozycji, poduszkę na izbę cisnął. Chwycił ją Piotruś i na Felka rzucił. Felek znów na mnie, aż nam ją handel z rąk wyrwał, żebyśmy nie poszarpali.
11— Ale bez poszewki! — odezwała się słabym głosem matka.
12Natychmiast wyrwaliśmy handlowi poduszkę, którą już pod pachą trzymał, i zaczęliśmy z niej poszewkę ściągać.
13Po ściągnięciu wszakże poszewki okazało się, że poduszka w jednym rogu rozpruta, i że się z niej pierze sypie. Znów tedy handel jedenastu złotych dać nie chciał, tylko dziesięć bez piętnastu groszy.
14Targ w targ, zgodził się z ojcem na całe dwa ruble, żeby mu jeszcze kołdrę naszą dodać.
15Choroba, MatkaOjciec spojrzał na matkę. Była tak osłabiona i blada, że wyglądała, jak martwa, leżąc na wznak, z głęboko zapadłymi oczami.
16— Anulka?… — szepnął ojciec pytająco.
17Ale matkę chwycił kaszel, więc odpowiedzieć nie mogła.
18— My tam kołdry, proszę ojca, nie chcemy! — krzyknął Felek. — My się tylko o tę kołdrę co noc bić musimy. Niech Wicek powie!…
19— Prawda, proszę ojca! — potwierdziłem gorliwie. — Co noc się bić musimy, bo spada…
20Handel już kołdrę zwinął i pod pachę wsadził. Wybiegliśmy za nim z tryumfem na podwórko.
21— Wiecie? — krzyknął Felek chłopakom, co tam w klipę[2] grali — handel kupił nasze łóżko, kołdrę i poduszkę! Będziemy teraz na ziemi na sienniku spali!…