Mocha Breve

353 50 298
                                    

Witam wszystkich niedobitków, którzy jeszcze jako tako czekali na kolejny rodział tego... dziwnego ff. Z góry przepraszam za tą w chuj długą przerwę, ale jakoś nie umiałam się za to zabrać. No i przy okazji doszłam do 3 innych fandomów. Rozdział nie jest wybitnie dobrze napisany, szczerze powiedziawszy nie jest nawet sprawdzany przez betę, ale specjalnie rozpisałam się dwa razy bardziej niż poprzednio, aby jakoś wynagrodzić wam czekanie. Poprawię go przy najbliższej okazji, ale mimo to dedykuję go wszystkim, którzy czekali. Nie rozumiem zbytnio dlaczego ktoś miałby czekać na takie coś, ale bardzo wam za to dziękuję. Enjoy.

I jeszcze raz:

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Świergot ptaków jeszcze nigdy nie irytował mnie do tego stopnia co teraz.

Szliśmy z Chrisem przez zadbany park, gdzie wręcz roiło się od japońskich wiśni i zieleni. Makkachin biegł obok mnie zadowolony, z wywalonym jęzorem, bo w końcu to już jego drugi spacer dzisiaj.

Zupełnie nieplanowany.

- A więc... po chuja mnie tu przyprowadziłeś? - zapytałem blondyna, który przyszedł po mnie godzinę temu i obecnie marnował mi dzień wolny.

Chris prychnął na moje słowa i usiadł na ławce w parku, klepiąc miejsce obok siebie, abym tam usiadł.

Co ja pies? Może mam jeszcze zaszczekać?

Warknąłem na niego i siadłem, całą swoją postawą dając mu znać, że nie podoba mi się, że mnie wyciągnął w połowie odcinka Gry o Tron.

No i chuj. Nie wiem czy wskrzeszą Jona czy nie.

Ehhh... tak to jest, gdy się jest dwa sezony w dupie.

A Jurij ogląda i jak go znam jebnie mi spoilerem w najgorszym możliwym momencie.

Tak jak było z córką Stannisa... oglądam jej pożegnanie z Davosem i JEB. Do pokoju wszedł Jurij, który oglądał to dzień wcześniej, gdy ja poszedłem z Makką na spacer i tonem, jakby mówił, że wylał sok na dywan powiedział, cytuję:

"To ona jeszcze żyje? Czerwona wiedźma przecież spaliła ją na stosie. Aaaa, ty dopiero na tym jesteś, Łysolu? Stannis przegra, a ta wariatka, jej matka się powiesi. Miłego oglądania."

I wyszedł.

A mnie kurwica wzięła.

Młody wyżywa się na mnie za tą noc tydzień temu, gdy przyłapałem go na płakaniu.

To już naprawdę bym wolał, aby mnie podduszał poduszką z rana, niż walił spoilerami z mojego kochanego serialu. Skoro zrezygnował z tortur fizycznych, to nadrabia to psychicznymi.

Kurwa.

- Spowiadaj się, jak ci idzie. - Chris najwyraźniej nie miał zamiaru bawić się w subtelności.

Cafe QUAD |VICTUURI|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz