Delikatnie przeniosłam kwiatuszek do czerwonego wózeczka, do którego przedtem wsypałam trochę ziemi. Wstałam szczęśliwa z ziemi i otrzepałam swoją różową sukienkę z brudu. Chwyciłam za rączkę wózka i zaczęłam go za sobą ciągnąc.
Dzisiaj jest niewyobrażalnie gorący dzień.
Westchnęłam wchodząc już prostą drogę, ponieważ przez większy kawał szłam pod górkę.
Nagle moje błękitne oczka ujrzały lodziarnię. Podbiegłam do chłodnej szyby i zajrzałam do środka.
O rany, o takich lodach to ja tylko mogę sobie pomarzyć! Nie starczy mi nawet kieszonkowego... - odsunęłam się od szyby i ujrzałam, że nigdzie nie ma mojego wózeczka.
W panice zaczęłam się rozglądać, aż w końcu ujrzałam, że wózek zjeżdża z górki. Biegiem udałam się za nim, ale on tak strasznie szybko zjeżdża...W końcu kiedy się zatrzymał, zdyszana z uśmiechem na ustach przystanęłam. Po chwili zza rogu wyszedł jakiś chłopiec, wyrywając z pięknego kwiatuszka płatki. Kiedy wyrwał wszystkie, wyrzucił łodyżkę za siebie. Spojrzał na mój wózeczek i na kwiatuszek w nim, po czym szyderczo się uśmiechnął i zaczął do niego podchodzić. Ruszyłam się z miejsca i podbiegłam do mojego wózka, zasłaniając go z grymasem złości na twarzy.
- Nie ma mowy, on jest mój! - krzyknęłam moim dziecięcym głosem.
Zmierzyłam chłopca spojrzeniem, a on mnie. Jednak po chwili oboje zauważyliśmy, że wózek pojechał dalej. Niewiele myśląc oboje udaliśmy się za nim biegiem.
Chłopiec był szybki i ciężko mi było go dogonić. W panice, że on pierwszy dorwie mój kwiatuszek przyśpieszyłam i skoczyłam na niego. Przez chwilę przed moimi oczami widniała tylko ciemność, ale zaraz po niej zauważyłam, że chłopiec trzymał w dłoni mój kwiatek. Wyrwał jeden płatek, a w moich oczach pojawiły się łzy. Wybuchłam głośnym płaczem, a chłopiec ze strachu wypuścił kwiatuszek z dłoni. Próbował mnie uspokoić i wręczył mi lekko zniszczoną roślinkę. Wyrwałam mu ją i odwróciłam się do niego plecami. Spojrzałam jeszcze raz na kwiatek, a kiedy chłopiec chciał odejść, chwyciłam go za rękaw jego fioletowej bluzy i zaczęłam ciągnąc za sobą. Na początku próbował się wyrwać i mardudził, ale po krótkiej chwili się uspokoił.
W końcu dotarliśmy do miejsca, do którego zmierzałam. Chłopiec strasznie się zdziwił i posmutniał, kiedy ujrzał spalony park. Puściłam go i wręczyłam na chwilę kwiatek. Stanęłam na środku parku i wykopałam małą dziurkę, a chłopiec podszedł i wsadził do niej kwiatuszek.
Wstaliśmy i ponownie chwyciłam chłopca za rękaw, a on odchylił głowę do tyłu.- Mam na imię Sophie - powiedziałam cicho, a chłopiec spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami.
- A ja Luke
Łoł, a oto prolog xD
Książka jest dedykowana mojej przyjaciółce na jej urodziny. Wszystkiego najlepszego, Kochana ;*~Enfi