- Jestem juz zmęczony Charlie, wykapie sie jutro rano. - sklamalem.
- Jak uważasz słonko, śpij dobrze. Później jeszcze zajrzę do Ciebie.
Rano
Byłem zły na siebie, że oklamalem wczoraj Charlsa. Tak bardzo nie chciałem, żeby zobaczył moje blizny na ciele.
- Musze się umyć, bo Charlie nie będzie chciał się do mnie zbliżyć. - powiedziałem sam do siebie i wstałem z łóżka.
Wyjalem z szafki czarną bluzę i tego samego koloru spodnie, bokserki i skarpeki.
To nie tak, ze lubię kolor czarny, po prostu nie mam ochoty na kolorowe, szczęśliwe ubrania.
Wraz z rzeczami poszedłem do łazienki, gdzie wykonałem poranną toaletę i umylem się. Ubralem w ciuchy i zszedlem do Charlsa na dół.
- Moja kruszynka się wyspala? - zapytał rozesmianym głosem.
- Jasne, tatusiu. - również się zasmialem i zeskoczylem z ostatniego schodka.
- Uwielbiam kiedy jesteś taki wesoły.
To tylko chwilowe...
Lecz nie chciałem psuć mojemu skarbowi humoru i na mojej twarzy zawitał wymuszony uśmiech.
Usiadłem obok blondyna przy stole i razem zaczęliśmy jeść śniadanie, czyli jajecznicę.
Kiedy juz chciałem wrócić do swojego pokoju po skończonym posiłku, starszy złapał mnie delikatnie za ramię.
- Pójdziemy dziś na łąkę, Leondre. Zaraz
- Po co?
- Chcę Ci coś pokazać.
Po tych słowach Charlie wstał i zaczął ubierać swoje vansy i szarą bluzę.
Ja zrobiłem to samo, tylko nie zakładałem już bluzy.
Złapał mnie za rękę i poprowadził w nieznanym mi kierunku.
Rzadko wychodziłem z domu. Nie lubiłem tego. Patrzeć na ten świat, szczęśliwych ludzi, rodzin z dziećmi. Oczywiście nie zyczylem nikomu źle, ale tex chciałbym umieć uśmiechnąć się szczerze, nawet bez powodu. Mam Charlsa, ale wyjść z depresji nie jest tak łatwo. Moj chłopak pomaga mi na każdym kroku, martwi się o mnie, ale ja nie umiem zapomnieć o tym co było kiedyś. Przepraszam.
- To tutaj.
- Łąka? Po co jesteśmy na łące?
- Łąka to jedno z moich ulubionych miejsc na świecie. Jest tu tyle zwierzątek, zielonej trawy i kolorowych kwiatków.
- Czyli wszystko, czego wolałbym nie widzieć.
Niebieskooki przesunął nogą po trawie, a z niej wyskoczyły swierszcze.
- Charlie spójrz. - pokazałem palcem na szarą chmurę, która płynęła po niebie w naszym kierunku. - Zaraz będzie padać.
- A tam jest słońce. - Chłopak pokazał na żółte światło. - Wiesz co daje deszcz ze słońcem? Tęczę.
W tym samym momencie zaczęło padać, lecz Charlie nie ruszal się z miejsca.
- Ze słońcem jest jak ze szczęściem, Leo. Jest cały czas, może czasem zniknie za chmurami, ale jest i nam towarzyszy. - spojrzał się na mnie a wzrok skierował w moje oczy.
- Tak Ty widzisz świat. Dla mnie jest na odwrót. Widzę ciągle chmury, słońce nie wychodzi spoza nich. Momentami widać światło, ale to tylko moment. Później znowu chmury. Tęcza symbolizuje walkę, mogę ją jeszcze zobaczyć, bo żyje.
- Właśnie Leondre, masz walczyć. Wygrasz. Ja Cię nie zostawię, będę Ci pomagać cały czas. - ukucnal przy mnie. - Kocham Cię.
~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~°~
W głowie ten rozdział lepiej wyglądał, ale chyba az tak źle nie jest.
CZYTASZ
Life with depression | Chardre |
FanfictionLeondre cierpi na depresję i tłumaczy swojemu chłopakowi świat widziany jego oczami. Charlie próbuje pokazać Leo, jak piękne może być życie.