Do zobaczenia w Diana's coffe

79 14 5
                                    

Wszyscy ożywili się, gdy tylko sale rozniósł dźwięk dzwonka, oznaczający przerwę, na która tak strasznie czekaliśmy. Była 12:35, właśnie skończyła się lekcja chemii z Panią Smith, po której wyraźnie było widać oznaki przedawkowania kofeiny. Kobieta biegała po sali w te i wewte, mamrocząc i tworząc nieskładne zdania, a w momencie pisania zadania na tablicy ręka trzęsła jej się tak mocno, że nie była w stanie nic napisać. Gdy zrozumiała, że dzisiejsza lekcja pójdzie na marne jak nadal będzie wariować nakazała nam, abyśmy uzupełnili kilka zadań w ćwiczeniach, oczywiście wybrała te z najwieksza ilością tekstu. Nikt nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy, połowa zasnęła, a ja wraz z moja przyjaciółka Sophie przeglądałyśmy Instagram.
- Nareszcie! - wykrzyczał Luke, typowy klasowy przystojniak, który ma głowę wyżej niż pieprzony Mount Everest, dumny dupek. - Smith jest popieprzona, kto normalny robi zadania? Wolałbym pooglądać reakcje chemiczne, albo moglibyśmy popróbować który alkohol najbardziej kopie!
- Ty mógłbyś od razu napić się Metanolu[1}], byłby święty spokój. - odchrząknęłam i udałam się w stronę szafki, przed która stała już Sophie.
- Co teraz masz? - zapytała uśmiechem, pokazując swoje cudowne dołeczki. Co ja bym dała za jej urodę - blond włosy, niebieskie oczy, delikatne piegi na nosie, lekka opalenizna i cholerne dołeczki, na których widok mdlał każdy, bez względu na orientacje.
- Francuski. - odpowiedziałam, z satysfakcja. Dobrze wiedziałam, że Sophie ma Biologię, którą nienawidzimy. Głupia zapisała się na rozszerzenie i ma jej dwa razy więcej niż ja.
- Ugh. - warknęła. - Czemu ty zawsze masz takie szczęście w życiu, lekcja z panem Carterem to coś wspaniałego! Nie dość, że jest on przystojny, młody i cholernie słodki to lekcje z nim są jak zajęcia w przedszkolu!
- A tak się ze mnie śmiałaś na początku roku, bo byłaś pewna, że Leyton nie odejdzie! Ha! - wyśmiałam ją. Nikt się nie spodziewał, że staruszka odejdzie na emeryturę, a ja po prostu od zawsze lubiłam francuski, wiec takie rozszerzenie nie było dla mnie żadnym problemem, a gdy poznałam nowego nauczyciela od razu wiedziałam, że to będą cudowne dwa lata.
- Nawet mi nie przypominaj, bo zaraz wybuchnę. - powiedziała zerkając na zegarek. - Oj, za minutę dzwonek, muszę lecieć, jak się spóźnię to znowu będę musiała słuchać wywodu. Muszę zostać chwile po lekcji aby wybłagać o poprawę kartkówki, wiec nie czekaj na mnie.
- W takim razie do zobaczenia w Diana's caffe? - zapytałam z uśmiechem, uwielbiałam nasza codzienna tradycje chodzenia do kawiarenki w centrum.
- Oczywiście! Och Mrożona kawo, jeszcze tylko godzina i znowu poczuje twój smak! - powiedziała jak w dramatycznej scenie rodem z opery mydlanej i pobiegła w swoją stronę.

***
- Poproszę o cappuccino z mlekiem kokosowym  i dwoma łyżeczkami brązowego cukru. - odrzekłam, gdy dotarłam do kasy ulubionej kawiarni.
- Och, Lilien jest 29 stopni, a ty chcesz wypić kawę? Może lepiej mrożona? - zapytała pani Diana, starsza kobieta, która mnie i Soph zna od kiedy przyszłyśmy tu na pierwsze wagary, jeszcze w podstawówce. Jest jedyna osoba, której pozwalam mówić do mnie pełnym imieniem, po prostu tylko w jej wykonaniu mi to pasuje.
- Nigdy nie wypije innej kawy! Tylko ta smakuje tak wspaniale, inne są po prostu okropne. - Powiedziałam z uśmiechem. Od dziecka nie lubię kawy, mama próbowała mnie tego nauczyć, jednak zawsze byłam nieugięta. Jedynie to jedne cappuccino mi smakuje, po prostu je uwielbiam! Próbowałam różne kawy, jednak ta kompozycja wymyślona przeze mnie jest jedyną dobrą opcją.
- Och dziecino, obiecuje Ci, jak przyjdzie czas na remont to w menu wpisze "Cappucino Lilien", może komuś jeszcze przypadnie do gustu ta kompozycja.
- To byłoby świetne! Mogłabym rozdawać autografy i stać się sławna, może nareszcie zauważyłby chociażby pani przystojny bratanek. - rozmarzyłam się.
- Jeszcze cie zauważy, zobaczysz. - powiedziała roześmiana, po czym podała mi kawę. - Smacznego!
Odpowiedziałam ciche dziękuje i oddaliłam się do mojego i Sophie ulubionego stolika - tuż pod oknem, z którego widać całe centrum, ulice i otaczające nas miasto. Obserwowanie było naszym małym hobby, często dyskutowałyśmy na temat ubioru ludzi, tego dokąd zmierzają czy o stylu chodu. Od pierwszego razy gdy tu razem przyszłyśmy, do teraz nic się nie zmieniło - to samo robiłyśmy 10 lat temu, to samo robimy teraz.
Moje rozmyślania przerwało trzaśnięcie drzwiami i charakterystyczny dzwoneczek, gdy ktoś wchodzi do Diana's coffe. Drgnęłam, ponieważ byłam pewna, że to Sophie, bo według moich skromnych obliczeń już powinna tu być. Myliłam się jednak, ponieważ do pomieszczenia wszedł wysoki, ciemnowłosy mężczyzna z cudownymi zielonymi oczami, których kolor przypominał mi szmaragdowe kolczyki pani Diany.
- Dzień dobry! - usłyszałam słowa Diany.
- Witaj Diano. - odpowiedział, co oznaczało, że się znają. - Zrób mi espresso, zaraz po nie podejdę.
- Dobrze! - odpowiedziała kobieta, gdy mężczyzna zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Jego wzrok zatrzymał się, ku mojemu zdziwieniu - na mnie.
- Ty jesteś Lilien? - zapytał, podchodząc bliżej.
- Tak, nie wiem skąd znasz moje imię, jednak ja ciebie nie znam i patrząc na to, że mimo upału jesteś ubrany cały na czarno, w długie spodnie i o Boże, skórzana kurtkę nie chce cie poznać. Tylko wariaci ubierają się w taki sposób, w taka pogodę
- Masz racje. - zaśmiał się sarkastycznie i o cholera, jaki on jest przystojny. - Wariaci i tenebris. Ale teraz nie o tym. - powiedział i wyciągnął z kieszeni kartkę, a z drugiej długopis.
- Teneban co? - zapytałam, gdy zaczął pisać cos na kartce.
- Och, nie ważne. - odkrzyknął skupiając się na kartce. Gdy skończył, odsunął ja w moja stronę. - Lili, do zobaczenia wkrótce. - powiedział, i wyszedł z kawiarni.
Spojrzałam na kartkę, była mała i lekko pognieciona, jednak to nie zwróciło mojej uwagi tak bardzo, jak to co było na niej napisane.
29.09.1999
Moja data urodzin, a pod tym skrzydła, jakby anioła. Co to oznaczało? Skąd znał datę mojej urodzin? Cholera, skąd tak przystojny człowiek, ubrany jak w chłodny wiosenny poranek znał moja datę urodzin i co oznaczają te pieprzone skrzydła?

_______
Tak, powracam! Z czyms nowym, a raczej startym zrobionym na nowo ❤️ "owca" zawieszona zostanie już na zawsze, a to będzie jej nowa, lepsza odsłona <3 Mam nadzieje ze się spodoba!

[1] Metanol - trujący alkohol

My Only AngelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz