Rozdział XV

56 7 0
                                    

Stojąc, obok Martina opierającego się o panel technicznym małym pomieszczeniu, Abby na moment cała zesztywniała, zdziwiona nagłym dotykiem jego ust. Dosłownie chwilę zajęło jej podjęcie decyzji czy odwzajemnić pocałunek. Oplotła swoje szczupłe ręce wokół jego szyi.

Dla Martina sekundy wahania się Abby trwały w nieskończoność.

Dziewczyna zapomniała o całym bożym świecie, zatracając się w zadziwiająco mocnych ramionach chłopaka. Patrząc na posturę Martina, nie spodziewała się u niego takiej siły. Raczej nie wyglądał na kogoś, kto każdą swoją wolną chwilę spędza na siłowni. Starała się – chociaż na chwilę – odciąć od zdrowego rozsądku, trzeźwej zdolności oceny sytuacji i własnej świadomości. Niestety, przeciągłe jęki i zawodzenia dochodzące zza drzwi skutecznie i brutalnie sprowadzały ją za każdym razem na ziemię.

Położyła płasko swoje dłonie na klatce piersiowej Martina i delikatnym, ale jednocześnie zdecydowanym ruchem odepchnęła go od siebie na kilka centymetrów.

Chłopak posłał jej zdziwione spojrzenie. Abby dopiero teraz, kiedy dzieliła ich tak mała odległość i ich oczy były na tym samym poziomie, dostrzegła, że jego zielone tęczówki nie są takie, jakie jej się wydawały z dołu. Dostrzegła malutkie niebieskie i brązowe plamki – całość tworzyła niesamowity efekt. Abby zamknęła oczy i przełknęła ślinę, mając nadzieję, że pomoże jej to zebrać myśli i uformować je w odpowiednie słowa.

Martin uznał jej milczenie za jego winę i sam podjął inicjatywę.

- Ja... przepraszam, jeśli coś zrobiłem nie tak. Po prostu wydawało mi się, że ty też...

Abby zbyła go niedbałym machnięciem dłoni.

- Nie o to chodzi. Nie możemy się zachowywać jak jakaś para napalonych nastolatków, którzy zamykają się w jakimś pomieszczeniu, które jest rzadko używane. Nie powinniśmy tego robić, gdy na zewnątrz dzieją się takie, a nie inne rzeczy. Tam może być ktoś, kto potrzebuje nas bardziej w tym momencie.

Martin wybuchł takim czystym, nieskrępowanym i szczerym śmiechem, że Abby zaczęła się poważnie zastanawiać, co takiego zabawnego było w jej wypowiedzi.

- Jakbyś nie zdążyła zauważyć – powiedział, gdy tylko trochę się uspokoił – jesteśmy parą nastolatków ukrywających się w rzadko używanym pomieszczeniu. No dobra, może nie chowamy się przed dyrektorem albo rodzicami, tylko przed bandą wściekłych zombie. – Martin potrafił mówić o tych strasznych wydarzeniach z zadziwiającą lekkością, jak o spotkaniu z dawno nie widzianym przyjacielem albo o korkach w ruchu ulicznym. Przecież w końcu każdy się codziennie spotyka z kimś, kto chce zjeść twoje wnętrzności. – I nie wiem jak ty, ale ja w tym momencie jestem całkiem napalony.

Abby poczuła, że na jej policzki wpływa szkarłatny rumieniec. Nagle ton Martina się całkowicie zmienił.

- Jednakże wbrew pozorom zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji. Jestem nawet w stanie odłożyć to co teraz robiliśmy – cokolwiek to było – na bardziej sprzyjające okoliczności. Nie możemy tu siedzieć spokojnie i bezpiecznie, gdy nasi przyjaciele ryzykują tak wiele. Powinniśmy ich poszukać.

Abby nachyliła się nad nim i pocałowała go w rozgrzany policzek. Wyczuła, że kąciki ust Martina nieznacznie drgnęły.

- Cieszę się, że się zgadzamy w tej kwestii. – szepnęła. – Chodźmy.

Dziewczyna nie czekała na Martina i ruszyła w stronę drzwi. Jej zdziwienie było szczere, kiedy poczuła jego dłonie na swojej talii. Szybko ją obrócił, tak że teraz on stał tyłem do wyjścia, zasłaniając je całe swoim ciałem. Wyszczerzył się w uśmiechu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 01, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zemsta UmarłychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz