"Spotkałem ją na ulicy" opowiadanie 1

61 0 0
                                    

Wracając z dodatkowych zajęć z matematyki (grozi mi niezaliczenia, więc postanowiłem się trochę zdeterminować) włączyłem piosenkę mojego ulubionego zespołu. Przeżywałem kolejny dzień zwykłego piętnastolatka. Szkoła, znajomi, wypady do kina, pierwsze piwo, kłótnie z rodzicami i pierwsza miłość. Idąc tak parę minut szerokim chodnikiem mój wzrok skierował się na pobliską ławkę. Siedziała na niej Roksana, można nazwać ją typową "najładniejszą dziewczyną z klasy". W sumie była taka, znam ją tylko rok, ale szaleję za nią. Niestety, wymagania ma po za normą. Zasada pierwsza, im bardziej chamski jesteś tym masz u niej więcej punktów. Dlatego przy niej staram się zachowywać jak najbardziej obojętnie i rzucam słabymi ripostami do wszystkich, których napotkam. Jednak, pomimo moich starań ciężko jest pokonać na swojej drodze starszych i potencjalnie silniejszych chłopaków oraz jej najlepsze przyjaciółki, które tylko czekają na twój zły ruch, żeby ośmieszyć cię na jej oczach. Tym razem była sam i pisała coś na telefonie. Ubrana była w czarne buty Nike, białe, rurkowate dżinsy, białą bluzkę lekko odsłaniającą dekolt oraz jasno różową kurtkę a la bomberka. Jej długie, brązowe włosy, sięgające prawie do pasa przykrywała szara czapka, ponieważ był to okres jesienny czapki się przydawały. Miałem swoją życiową szansę na zwrócenie jej uwagi. Zatrzymałem się i zacząłem się zastanawiać jak mam tego dokonać. Podejście i zagadanie będzie za nudne i zbyt standardowe, one tego nie lubi. Jest dziewczyną szukającą przygód, lubiącą łamać zasady i potrafiącą przewrócić swoje i czyjeś życie do góry nogami. Tak właśnie zrobiła z moim. Pierwszy pomysł na jaki wpadłem to typowa z poradnika "jak wyjść z frienzone'u", czyli udawanie przed swoją wybranką, że jest się już zajęty. Taa, zabrzmi to teraz jak totalna głupota, ale była to jedyna myśl jaką uważałem za słuszną. Mój problem jednak polegał na tym, że takowej potencjalnej partnerki nie posiadałem. Na moje szczęściem, jakby znak z nieba, po drugiej stronie chodnika szła do mnie dziewczyna. Wyglądała na mój wiek. Miała na sobie kurtkę moro, a pod nią ciemną bluzę z kapturem, który miała na głowie. Ręce trzymała w luźnych czarnych spodniach. Włosy miała trochę bardziej ciemniejsze niż Roksana, sięgające jej do obojczyków. W jej bardzo ciemno brązowych oczach, prawie czarnych, mogłem wywnioskować, że jest to dziewczyna mówiąca do wszystkich Elo stary, co tam , bo u mnie na luzie. Taka wiecie, typowa chłopaczyca. Hah, jak bardzo w tym momencie się myliłem. Kiedy tylko się zbliżyła chwyciłem ją za rękę szepcząc:

-Poudajesz chwilę, że jesteś moją dziewczyną?

Jej wzrok przeszył mnie na wylot. Nie był zły tylko taki rozumiejący cię. W duchu zaśmiałem się i pomyślałem jakim idiotą jestem, żeby prosić nieznaną laskę o przejście się ze mną za rękę. Dziewczyna jednak nie wyrwała ręki z mojego uścisku tylko uśmiechnęła się.

-Która to szczęściara?- zapytała po krótkiej chwili milczenia, która trwała dla mnie wieczność.

Wskazałem na Roksanę. Nie spodziewałem się, że będzie miała taki głos. Wyobrażałem go sobie zupełnie inaczej, jej głos przypominał mi głos dość dobrze utalentowanej śpiewaczki. W tym się jednak nie myliłem, ale to w następnych częściach historii.

-Hymm, ładna, jak ma na imię?- zaczęliśmy iść do przodu w stronę ławki.

-Roksana- tylko tyle powiedziałem.

-A ty? - zapytała się ponownie.

-Kacper

Dziewczyna zaśmiała się cicho, mówiąc, że do siebie nie pasujemy. Za murowało mnie chwilowo, ale jej głos przerwał moje myśli.

-To do zobaczenia niedługo misiaczku- wypowiedziała to zdanie dość głośno, pewnie dla tego, żeby wzbudzić zainteresowanie Roksany i jej się udało, ponieważ podniosła głowę znad telefonu i popatrzyła w naszą stronę.

Nie zdążyłem powiedzieć nawet słowa, ponieważ moje usta zostały zamknięte przez tą dziewczynę. Tak, pocałowała mnie. Moje oczy automatycznie się rozszerzyły, a ślina stanęła mi w gardle. Dziewczyna musiała odrobinkę stanąć na palcach, żeby dostać się do mojej twarzy. Pocałunek trwał dobre kila sekund, ale tyle mi wystarczyło, żeby zrozumieć, że mi się to spodobało i chciałbym więcej. Odchodząc pomachała do mnie tylko ręką, a ja zostałem tam jak wryty. Chciałem za nią biec, powiedzieć, że było niezwykle, że pierwszy raz czegoś takiego doświadczyłem, ale nie zdążyłem. Podeszła do mnie Roksana.

-Kto to był?- zapytała, patrząc się na mnie.

Nie odpowiadałem.

-Halo- powiedziała głośniej machając mi ręką przed twarzą.

- Moja dziewczyna.

-Gratuluję, w końcu sobie znalazłeś jakąś naiwniaczkę- Roksana złapała mnie za ramię i zbliżyła się przytykając mi prawie swoje piersi pod nos.

-Przepraszam, ale muszę już iść- zdjąłem jej rękę z ramienia i ruszyłem szybko przed siebie.

Mówiła coś jeszcze za mną, ale już jej nie słuchałem. Chciałem jak najszybciej dojść do domu...


Mijały godziny, a ja nadal leżąc na łóżku rozmyślałem o tym co się dziś stało.

-Nawet nie spytałeś jej o imię aa, idiota- powiedziałem do siebie na głos zasłaniając rękami twarz.

Co chwila na moją komórkę przychodziły sms'y o Roksany. Czy się gdzieś spotkamy? Co robisz? Może do mnie wpadniesz? Nie sądziłem, że mój głupi sposób na podryw zadziała. Jednak moje uczucia obróciły się o 180 stopni. Czułem coś do tamtej dziewczyny, ale nie miałem żadnych tropów, aby ją odnaleźć. Jedyny pomysł jaki przyszedł mi do głowy to przychodzenie codziennie w to samo miejsce o tej samej godzinie. Tak też zrobiłem. Następnego popołudnia siedziałem już na ławce w tym samym miejscu gdzie wczoraj Roksana. Na szczęście jej nie było, jak mogłem zakochać się w kimś tak chamskim i okropnym. Siedziałem tam z dwie godziny chuchając ciągle na dłonie, ponieważ temperatura ciągle spadała.

-Dziś pewnie się nie pojawi, przyjdę tutaj jutro- pomyślałem, lecz jutro również jej nie było. Przy najmniej ubrałem cieplejszą kurtkę.

Kolejnego dni NIC i następnego również. Zacząłem powoli się poddawać i tracić nadzieję, lecz w piątek leżąc już na tej ławce dostrzegłem ją. Tak na 100 procent to była ona. Miła słuchawki, a na głowie kaptur od tej samej bluzy. Jej krótkie kosmyki włosów powiewały wolno na wietrze, jej ciemne oczy wraz z lekkim uśmiechem dodawały jej buzi rozbłysku. Serce zaczęło mi bić szybciej, a oczy rozszerzyły się.

- Co ja mam jej powiedzieć, że siedzę tu od tygodnia,bo nie wiem jak ma na imię, a po tamtym pocałunku zauroczyłem się i muszę ją poznać?- moje myśli wydawały się absurdalne, lecz nie miałem dużo czasu, więc podbiegłem do mnie i powiedziałem to co podpowiadały mi myśli.

Dziewczyna zaśmiała się przyjaźnie i powiedziała:

- Nikt jeszcze nie powiedział mi tak miłej rzeczy. Uroczy jesteś obiecuję ci, że się spotkamy, ale teraz się śpieszę.

Obróciła się, więc ja też się obróciłem. Moje myśli zwariowały, a stres nadal mnie trzymał. Zrobiłem parę kroków, ale poczułem, że ktoś chwycił mnie za rękę i obrócił. To nadal była ona. Podwinęła rękaw od moje kurtki, a z kieszeni wyciągnęła długopis i napisała na mojej skórze parę cyferek. Nie musiałem się domyślać, że to był jej numer.

-A to, żebyś potem nie musiał siedzieć kilka godzin na ławce- dodała nadal trzymając mnie za rękę, a potem przyciągnęła mnie do siebie jeszcze bliżej, stanęła trochę na palcach i dała mi całusa w policzek.

Potem już tylko oddaliła się machając do mnie ręką. Odmachałem jej.


Pierwsza miłośćWhere stories live. Discover now