To były najcięższe wakacje mojego życia. Nie było łatwo po 3 latach pożegnać się z moimi znajomymi i po 12 latach pożegnać się z moją przyjaciółką. Wszędzie byłyśmy razem. Zawsze razem - nigdy osobno. Wiedziała o mnie wszystko, znała odpowiedź na każde pytanie i znajdywała rozwiązanie na każdy problem. Całe wakacje spędziłyśmy razem płacząc i wspominając te piękne lata razem. Od teraz wszystko się zmieni. Może i na dobre, może nie. Czas pokaże. Miałam wybór - zostać z mamą w Oslo albo przyjechać z tatą do Nowego Jorku i rozpocząć nowy rozdział w moim życiu. Żeby było jasne - moi rodzice się nie rozwiedli, tata dostał pracę marzeń i nie mógł odmówić, mama przenosi się w przyszłym roku a póki co, będziemy odwiedzać się nawzajem. Kontynuując... wszystko się zmieni.
Mieszkamy na Manhattanie a z okna mam widok na Central Park. Widok jak z filmów - uwierzcie mi na słowo. Tuż obok mam moją ulubioną kawiarnię, w której jestem codziennie. Mój pokój jest wielkości naszego salonu w Oslo, jest ogromny i pięknie umeblowany. Wszystko jest biało-czarne. Ale brakowało mi paru pierdół więc postanowiłam pójść do garażu po zakupione wcześniej pudrowo-różowe dodatki z domieszką srebra i zdjęcia. Poustawiałam wszystko na swoje miejsce. Złożyłam białe, puchate kocyki i jeden z nich położyłam na czarnej kanapie, drugi na wygodnym fotelu a trzeci na szeroki parapet, na którym będę czytała książki i obserwowała pędzących nowojorczyków. Jak to ja muszę mieć milion poduszek, oczywiście kolorystycznie dopasowanych. Parę sztucznych kwiatków, rzecz jasna inne ze mną nie przetrwają. Dekoracyjne literki L.M oznaczających nic innego niż moje imię i nazwisko. Trzy pary zimnych lampek, dywanik i inne potrzebne do przytulniejszego klimatu rzeczy. Po ustawieniu wszystkiego przyszedł czas na najważniejsze, czyli na zdjęcia.Wybrałam te, które mają dla mnie ogromną wartość sentymentalną.
Zdjęcia z moich szesnastych urodzin w Magic Ice, z wyjazdu do Londynu tej wiosny, z Paryża wraz z Andreą (to moja najlepsza przyjaciółka, jest dla mnie jak siostra. Zwiedziłyśmy razem "pół świata"), z Malediw i wiele innych z różnymi osobami ze szkoły, znajomymi i mamą. Jestem jedynaczką. Niestety. Ale przez większość czasu tego nie odczuwałam dzięki Andre, teraz - nie wiem jak będzie.
Pokój zorganizowany, więc czas na kąpiel. Łazienka to jak połowa mojego pokoju, a to jedna z dwóch. Te mieszkanie jest na prawdę wielkie. Czasami da się zgubić, już nie raz mi się to przydarzyło. Teraz nie, ale wcześniej wiadomo. Jestem w Nowym Jorku od dwóch tygodni i w sumie zwiedziłam tylko drogę do Starbucks'a i z powrotem, a już jutro szkoła. Mam nadzieję jednak, że uda mi się trochę pozwiedzać w najbliższym czasie.
Czas na uporządkowanie kosmetyków, których "troszkę" po przyjeździe zamówiłam... wydałam ponad 1200$ ale mam teraz pełną toaletkę, wybór jak w Sephorze. I tak większości nie będę używała. Nie maluje się zbyt mocno, czasami wogóle. Wysuszyłam włosy, obejrzałam kolejny odcinek "Pamiętników Wampirów" i położyłam się spać.
Obudził mnie przerażająco głosny dźwięk budzika. Zdezorientowana zerknęłam na godzinę - 7.00. Szkoła zaczynała mi się o 10.00, więc miałam sporo czasu na przygotowanie się i zrobienie dobrego wrażenia. Żebym tylko znowu nic głupiego ze stresu nie palnęła. Oczywiście na początek śniadanko - dzisiaj przywitało mnie już gotowe. Mój tata to urodzony kucharz, robi najlepsze jedzenie na świecie, a w dodatku w zaskakująco szybkim czasie. Dziś przywitały mnie naleśniki z sosem klonowym, do tego moja ulubiona mrożona kawa, czyli Iced Vanilla Late, ze Starbucks'a,bo jak inaczej.
-Cześć córcia, wyspana? - zapytał troskliwo tata - Gotowa na podbój liceum?
-Cześć, ty jeszcze w domu? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Tak, dziś mam wolne, postanowiłem, że nie będziesz się tłukła do szkoły autobusami, więc zmieniłem godziny pracy, żebym mógł cię zawozić.
-Jesteś wspaniały! - powiedziałam, rzucając się mu na szyje.
-Oj Liv.- uśmiechnął się - Jedz, bo wystygnie.
Zabrałam się do jedzenia, byłam tak głodna, że zajęło mi to małą chwilę, po czym wrociłam do pokoju, by wybrać jakieś ubrania. Zazwyczaj wyciągam pierwsze lepsze rzeczy, ale będąc tu wybrałam się na zakupy i 3/4 mojej szafy to ubrania z metkami. Nie pamiętam nawet co kupiłam, więc zaczęłam przebierać.
Wybór padł na biały t-shirt z Lewisa, do tego jeansy z Calvin'a Klein'a, czarna, skórzana, za duża kurtka i białe converse. Zanim jednak się ubrałam, zrobiłam makijaż. Delikatny jak zwykle. Nie miałam ochoty na zabawe z prostownicą, więc zostawiłam je naturalnie, delikatnie pokręcone, czyli takie jak mam od zawsze. Posłuchałam muzyki, ubrałam się i obejrzałam połowę odcinka serialu gdy usłyszałam głos taty :
-Liv, już czas do szkoły, będę czekał na dole.
Jak to?! Przecież ja jeszcze nie spakowana. Spojrzałam na godzinę w telefonie - shit... 9:40.Szybko włożyłam do torby potrzebne rzeczy, zgarnęłam kluczę i udałam się w stronę drzwi.
Oczywiście nigdy nie wiem, który klucz jest od czego, więc sprawdzałam wszystkie po kolei, aż klucze wyślizgnęły mi się z rąk. Szybko je podniosłam i w końcu natrafiłam na ten właściwy klucz. Zamknęłam zamek i w szybkim tempie odwróciłam się biegnąc do windy.
CZYTASZ
for everything
FanfictionMiłosna historia o nastolatkach z Nowego Jorku. Dwa inne, zupełnie przeciwne charaktery a jednak.... "On spojrzał na mnie ja na niego... -Hallo Liv, jesteś ciałem ale duchem nie, widzę, że i Ciebie zauroczył Logan -Co? Nie!! Zastanawiałam się po pro...