Rozdział 1

11 2 2
                                    

~Perspektywa Rafała~

Nareszcie zaczęły się wakacje wjęc jak co roku razem z moimi siostrami pojechaliśmy do małego miasteczka gdzieś na południu polski do naszych dziadków. Oprócz odpoczynku mam w planach zobaczyć się z moimi przyjaciółmi których poznałem podczas mojego pierwszego pobytu u dziadków. Jechaliśmy nocnym pociągiem więc przez większość czasu spaliśmy, żeby mieć siłę pójść jeszcze odwiedzić przyjaciół.

Dotarliśmy na miejsce dopiero o dziesiątej bo mieliśmy "małe" opóźnienie. Obudziłem dziewczyny i wyszliśmy z pociągu. Na peronie nikt na nas nie czekał bo znajduje się on dość spory kawałek drogi od domu dziadków a oni sami są już w podeszłym wieku.

Przez większość drogi szliśmy przez las ponieważ tak było szybciej. Vały czas wydawało mi się, że ktoś nas obserwuje.

-Wiecie, że w tym lesie straszy?- wypaliła nagle Ala. Moja starsza siostra.

-Co? O co ci teraz chodzi?-zapytała moja młodsza siostra.

-No znajomy napisał mi ostatnio, że podobno ktoś w tym lesie spotkał istotę podobną do wendigo.

-Co to jest wendigo-spytała Nina.

-Taki indjański demon. Podobno pożera ludzi którzy zapuszcza się głęboko w las.

-Pożera czy nie pożera ale wydawało mi się, że nie wierzysz w takie bajki.

-A niby dlaczego nie? Przecież gdybym w nic nie wierzyła była bym taką samą ponuraczką jak ty.

-Ja nie jestem ponurakiem!-oburzyłem się.

-Tak? To udowodnij.

-Jak?

-Tom koło jeziora jest stary domek letniskowy-powiedziała wskazując na jedną z bocznych dróżek prowadzącą do jeziora-przynieś mi coś z niego to uznam, że nie jesteś nudny.

-A co mam ci przynieść?

-Co kolwiek. Może być na przykład jakiś sztuciec albo kawałek firany... wybierz coś sobie.

Bez słowa wyruszyłem we wskazanym kierunku. Trochę się bałem bo przecież był to jeden z tych budynków którymi straszyło się znajomych i podpuszczało ich, żeby weszli do niego w środku nocy.
Droga nie była zbyt długa. Dojście do niego zajęło mi zaledwie pięć minut. Z bliska domek wydawał się o wiele bardziej przerażający niż mogło się wydawać. Podeszłem do drzwi lecz kiedy czciałem je otworzyć wydawało mi się, że słyszę za nimi jakieś kroki jednak po chwili odgłos zniknął a ja stwierdziłem, że po prost mi się wydawało.

Otworzyłem i od razu oderzył mnie odór stęchlizny. Wszystko w środku było zniszczone. Nie było tam nic co mogłoby nadawać się do zaniesienia Ali. Jednak po chwili na podłodze dostrzegłem kilka gładkich ciemno-fioletowych kamieni. Wziąłem kilka z nich i szybko ruszyłem w kierunku drogi na której miały czekać na mnie moje siostry.

-Coś szybko wróciłeś-powiedziała Ala kiedy tylko mnie zobaczyła-masz dla mnie coś ciekawego?

-A i owszem-powiedziałem wyciągając garść kamieni w jej kierunku.

-Co to?-zapytały jednocześnie Ala i Nina podchodząc bliżej żeby zobaczyć moją zdobycz.

-Kamienie-odpowiedziałem-w tej chacie jest ich pełno.

-Chyba już je kiedyś widziałam.

-Naprawdę-żekłem podchodząc bliżej Niny-a pamiętasz gdzie.

-Janek miał kilka takich. Mówił, że znalazł je w okolicach tego fomku.

-Czyli wasze wersje się pokrywają. Gratuluje nie jesteś już nudziarzem. A teraz lepiej chodźmy już do miasta bo dziadkowie będą się martwić.

Szliśmy jeszcze przez jakiś czas w milczeniu kiedy wreszcie zobaczyliśmy dom dziadków.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

-Oh dzieci nareszcie przyjechaliście-zawołała babcia kiedy tylko stanęliśmy w drzwiach.

-Cześć babciu.

-Hej-przywitaliśmy się z dziadkami i poszliśmy odłożyć nasze bagarze do pokoi. Dziewczyny miały wspólny pokój na poddaszu. Ja miałem spać w starym pokoju mojego wójka. Przy okazji dowiedziałem się, że w tym roku na wakacje do dziadków przyjeżdża również nasz daleki kuzyn z Niemiec. Nie specjalnie mnie to ucieszyło ponieważ nigdy za sobą nie przepadaliśmy. Po prostu go nie lubię bo jest zarozumiały i ciągle zachowuje się jakby był od nas lepszy bo jego rodzice są bogaci i zarabiają w euro. Miałem nadzieję, że przez te kilka lat które minęły od naszego ostatniego spotkania choć trochę się zmienił.

~Perspektywa Janka~

Nie wierzę, że to wszystko się dzieje. Spotkałem wilkołaka. Nie widziałem ich w tym lesie od wielu lat. Nie należał on do pobliskiego stada, nie miał znamienia. Chciałem dowiedzieć się dlaczego tu przybył ale on mnie zaatakował. Szybko go zdekapitawałem ale on praktycznie zerwał mi skórę z dolnej części twarzy tak, że było mi widać wszystkie zęby i całą dolną szczękę. Nie mogę jej zregenerować. Na dodatek moja skóra cały czas pozostaje szara i zimna. Nie wiem czemu się tak dzieje przecież jeszcze nie czas. Jeszcze jest za wcześnie.

Wasz Czas Się Kończy!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz