-Hej Rasko! Podejdź no tutaj.-Rzekł niskim głosem wysoki mężczyzna.
-Co jest?-odparł Rasko.
-Czy ty widzisz to gówno?-Głośno spytał mężczyzna.
-No może i trochę zielonawe...
-Idioto przecież to odchody besti.-przerwał mu
-Racja racja Ormus.-Odpowiedział zazenowany.
-No widzisz.. ja cię uczę pokazuje ci techniki pokazuje ci znaki pokazuje ci gowno a ty nic nie rozumiesz. Cała nauka jak krew w piach nosz kurwa.-Zaczął warczec zdenerwowany Ormus
-Dobra spokojnie. A pamiętasz ostatnio? Co? Hmmm?
-Co do huja ostatnio?
-Jak ci dupe uratowałem. Jakby nie ja skończyłbys właśnie jak te odchody potwora.
-Dobra weź pocałuj mnie w rzyć. Jeden skowronek wiosny nie czyni a teraz zamknij mordę bo coś słyszę.
Poczęli nasluchiwac dźwięków wydobywajacych się z lasu.
Stali na wysoko położone platformie dookoła placu przy którym znajdowały się 4 kamienne domki. Resztę terenu zajmował las. Było to na pewien sposób miejsce badań laboratoria tylko z tym wyjątkiem ze całkowicie opuszczone a to co tam żyło zostało zjedzone lub na wpół zostawione. Wiedzmini czekali aż bestie wrócą aby dokończyć ucztę.
Gdy odgłosy zaczęły narastac wydobyli srebrne miecze. Długie ostre i bardzo lekkie. Odziani byli w czarną skórę a pod nią nosili brązowa kamizelkę-zbroje chroniąca ich ciało przez ranami. Przy pasie mieli ampułki z mikturami i krótki sztylet wykonany z meteorytu.
Ormus nosił kaptur, pod którym chował swoją blizne ciągnąca się od czubka głowy przez nos aż do lewego kącika ust. Z kolei Rasko ukrywał pod chusta oparzoną szyję. Oparzenie ciągnęło się od szyi następnie przez lewy policzek i kończyło się tuż przy uchu. Razem wyglądali conajmniej okropnie jak nie-ludzie. Zeskoczyli z platformy stanowczym krokiem zmierzali w stronę hałasu wydobywajacego się z lasu. Skupieni obserwowali i czekali na dalszy przebieg akcji. Wtem wyskoczył jeden z nich. Bestia biegnąca na 4 łapach zakończonych 3 ostrymi długimi pazurami. Jej paszcza była ogromna i nie proporcjonalna do ciała. Brak dolnej szczęki był rekompensowany wielkimi ostrymi jak brzytwa górnymi zebiskami. Bestia nie zdążyła doskoczyc. Wystarczył jeden precyzyjny cios od głowy wzdłuż ciała aby rozpolowic ją na dwie części. Nagle potwory pojawiły się na plecach, było ich pięciu a z przodu czaily się jeszcze dwie bestie. Rasko i Ormus stanęli do siebie plecami mocno trzymając swoje srebrne miecze. Bestie zaczęły atakować. Wiedzmini przybrali defensywne pozycję przerzucajac ciężar ciała na lewą nogę i unosząc wysoko miecz. Pierwszy cios zadał Rasko, którym odrabal głowę besti i zachlapujac krwią całą ziemię wokół siebie. Następne dwa ciosy wyprowadził Ormus. Szybkim cięciem rozcial brzuch potwora a następnie mocnym wypadem przedziurawil kolejne monstrum na wylot. Zostały tylko 4.
Bestie zaczęły się przegrupowywac aby zaatakować z różnych stron.
Wyskoczyly nagle i jednocześnie, wiedźmini równie szybko zareagowali i wykonali podwójny wir przy, którego pomocy dostatecznie poranili 2 z nich a resztę udało się wyeliminować.
Bestie zbierały się już do ucieczki zauważając brak jakichkolwiek szans na wygraną.
W ostatniej chwili Ormus rzucił w nich znakiem Aard wyrzucając jednego wysoko w powietrze którego dobił Rasko a drugiego mocno odrzucając do przodu gdzie złamał sobie kark na starym buku.
Był to pojedynek udany i bez szwanku. Wiedzmini mieli już wracać do miasta zameldować wykonanie zadanie gdy nagle usłyszeli wołanie o pomoc dobiegająca z lasu.
-słyszałeś Ormus.-spytał przestraszony Rasko
-jebac to. Niech sobie radzi sam, my idziemy po zapłatę
-jezu nie bądź taki chodź jemu pomoc szybko..
-jeszcze przez to będzie problem.

CZYTASZ
Wiedźmini naszych czasów
ФанфикJest to kontynuacja epickie serii Andzeja Sapkowskiego pod tytułem Wiedzmin osadzona w czasach współczesnych.