Nie dajcie się zabić!
-Federico, odwróć głowę w prawo.
-W lewo, w lewo!
-Violetta wyprostuj się, musimy was uchwycić!
-Gdzie są ich rodzice! Niech dołączą rodzice!
Godzinna sesja zdjęciowa dłuży się niemiłosiernie, a z każdą minutą tama która podtrzymuje moje łzy delikatnie pęka. Zostałem wybrany, stoczę walkę o śmierć i życie, zostawię rodzinę samą, bez żadnego dochodu. To nie może się dziać, nawet w najczarniejszych snach nie przypuszczałbym że to może się stać. Igrzyska Śmierci staną dla mnie otworem już za tydzień.
-Ależ proszę się odsunąć i dać im odetchnąć- jakiś starszy facet, w czerwonym garniturze, szybko pojawia się obok nas i ratuje sytuacje, gdybym wiedział kim jest to może bym mu podziękował, jednak w obecnej sytuacji jestem zbyt przerażony tym wszystkim.
-Powiedziałem, wypad! No już!
Wszyscy dziennikarze z grymasami wymalowanymi na twarzach i cichymi pomrukami niezadowolenia odwracają się i udają do wyjścia. Dwugodzinna sesja dobiegła końca, chce juz stad wyjść, udać się do rodzinny i rzucić się mamie w objęcia. Jestem zrozpaczony. Czeka mnie gra o śmierć i życie. Ze wszystkich ludzi żyjących w mojej strefie, zostałem wybrany ja.
-Wszystko w porządku? - katem oka spoglądam na stojąca obok mnie dziewczynę -wyglądasz źle. Jesteś Federico tak?
-Nie -odpowiadam bez żadnych emocji- Nie jest w porządku. Nic nie jest w porządku.
-Nie byłeś przygotowany?
-A ty byłaś? - krzyczę- Byłaś gotowa usłyszeć, że idziesz umrzeć?
-Tata naszykował mnie na najgorsze, więc jestem pogodzona ze swoim losem.
Jej wyznanie szokuje mnie, jak można być gotowym na coś tak strasznego? Jak można szykować własne dziecko na bitwę.
-Ile masz lat? -pytam.
-Osiemnaście.
-Jak się nazywasz?
-Violetta Castillo, mój tata ma znaną u nas w siódemce piekarnie Castillo's.
-Jak liczna jest twoja rodzina?
-Kurwa, czy to przesłuchanie?
Odwracam się w jej stronę i dokładnie lustruje jej sylwetkę. Chuda. Za chuda brunetka, z ramionkami szerokości mojego palca i nogami szerokości palcy dwóch, ma stanąć ze mną za tydzień przeciwko czternastce innych zawodników w walce o śmierć i życie. Bóg chyba spisał mnie właśnie na zakończenie żywotu.
-Po prostu chce wiedzieć kto będzie moim kompanem, chyba powinnismy sobie ufać jeżeli juz bierzemy w tym udział.
-I tak nie mamy szans, oni nas zabiją.
-Wydaje mi się, że wszyscy mają równe szanse w tam całym przedsięwzięciu.
-Równe szanse? Przecież Ferro i Verdas walczą w tym roku o zakończenie kadencji, nie odpuszcza nikomu.
Totalnie nie rozumiem co ta dziewczyna do mnie mówi, nie wiem kim jest ta dwójka ludzi i nie wiem co oznacza kadencja, słabo orientuje się w tym wszystkim.
Na mój grymas Castillo przekręca tylko oczami.
-Czy ty nic nie wiesz o igrzyskach?
-Wiem tyle ile powinienem- odpowiadam zgodnie z prawda- wiem, że mam przeżyć.
CZYTASZ
Fedemila- Igrzyska Śmierci.
FanfictionOsiemnastoletni Federico Pasquarelli zostaje wylosowany do udziału w Igrzyskach Śmierci i musi stoczyć walkę o śmierć i życie z innymi uczestnikami. Fabuła inspirowana książką ,, Igrzyska śmierci" jednak przyznaję się bez bicia, nie czytałam ksią...