Czułem się jak w jakimś wirze. Kręciło nami jeszcze jakieś pół minuty, kiedy wreszcie zderzylismy się z twarda ziemią. Wstałem szybko i się rozejrzalem. To nie była Konoha. Gdzie to nas przeniosło?!
-Boruto, co zrobiłeś?-zapytała Sarada.
-Nie mam pojęcia.-rozejrzalem się.
Wszędzie jakieś wieżowce, budynki i jakieś dziwne słowa, których nie mogłem rozczytac. Mama ma książki w tym języku, mówiła ze to chyba angielski.
-Patrz, cosplayowce.-widziałem, że ludzie się dziwnie na nas gapią.
Cholera jasna, a matka mówiła nie wchodź. A co? Ja oczywiście musiałem zrobić inaczej i znowu wyszło coś, z czego chyba się nie wyplączemy.
-Boruto, jak mamy wrócić?-zapytała znowu Sarada.
-Nie wiem, do cholery!-wydarłem się.-Przepraszam. Nawet nie pamiętam tej techniki.-usiadłem na ziemi.
-Przepraszam.-poczułem rękę na ramieniu, więc się odwróciłem. Zobaczyłem niższą ode mnie dziewczynę, która mówiła w naszym języku.-Zgubiliście się, prawda?-pokiwaliśmy głową.-Wyróżniacie się strasznie.
-Nie wiemy jak tu trafiliśmy. Pomożesz nam?-zapytała Sarada.
-Oczywiście. Skąd jesteście?
-Konohagakure.-odpowiedział Mitsuki.
Dziewczyna patrzyła na nas przez chwilę, a potem wybuchła śmiechem.
-Jesteście jakimiś geekami Naruto, czy jak?-zapytała.
-Czym?-zmarszczyłem brwi.
-Nie ważne. Konohagakure...-pokręciła głową.-Przecież to nie istnieje. To tylko wymysły pana Kishimoto i tyle. Jak się nazywacie?
-Uchiha Sarada.
-Przestań.-dziewczyna patrzyła na nas przez chwilę, a potem rozszerzyła oczy.-Wy nie zartujecie. Jesteś Uchiha Sarada? Twoi rodzice to Sasuke i Sakura?-zapytała całą podjarana.-A wy to Boruto i Mitsuki?-uśmiechnęła się do nas szeroko.
-To pomożesz nam?-zapytałem.
Pokiwala głową i kazała iść za sobą.
Stanęliśmy przy jednym z domów, które wyglądały jak nasze tradycyjne domy.
-Dziadku.-weszła do środka i kiwnęła na nas ręka.
-Co się stało?-zapytał starszy mężczyzna, który podszedł do naszej czwórki.
-Dziadku, pamiętasz jak opowiadałeś mi, ze miejsce z „Naruto" naprawdę istnieją?-mężczyzna pokiwał głowa.-Chyba właśnie mam dowód.-wskazała na nas.-To syn Siódmego Hokage.
-Rozumiem. Ta młoda dama to pewnie Uchiha.-wskazał na Sarade, która polowała głowa.-A ty, młody człowieku, czyim dzieckiem jesteś?-zapytał Mitsuliego.
-Orochimaru.
Mężczyzna nic nie odpowiedział tylko kazał nam wszystkim usiąść.
-Opowiem wam historie o tym, jak i dlaczego opuściłem Konohe.
Starszy pan opowiadał jak służył Trzeciemu jako mało ważny ninja. Nie lubił się wyróżniać. Pewnego razu znalazł technikę w piwnicy swojego ojca i chciał jej użyć, tak jak my, i utknął.
-Czyli nie wie pan jak wrócić?-zapytałem.
-Ja nie. Moja córka. Tylko ona tam trafiła przypadkowo. Amelia...
-Chwila... Pana córka nazywa się Amelia Senju?-zapytałem.
-Amelia Yukiji. Adoptowałem ją kiedyś, potem zniknęła. Dowiedziałem się, że mieszka w Konoha jako żona Siódmego.
-Tak. To moja mama.-uśmiechnąłem sie szeroko. -Jest biologiczną córką Piątej.
-To dobrze.-odetchnął staruszek.-Powiedz mi jak tu trafiliście, młody człowieku.
Zacząłem sie nerwowo śmiać.
-Tak jak pan, znalazłem zwój. Kusiło mnie.
-Rozumiem. Narwany jak ojciec. Chodź, wiem jak kontaktować się miedzy wymiarami.
Poszlismy do jego gabinetu w czworke, jego wnuvzka zostala.
-Napiez na tej kartce cokolwiek. Byle twoja matka sie nie martwila.
Zrobilem co kazal. Napisalem mojej mamie zeby sie nie martwila ani nie wkurzala na mnie. Napisalem ze jestem w Londynie (gdziekolwiek to bylo) i zeby nas stad wydostala.
-Teraz patrz. Musisz uzyc pieczeci szczura, krolika i smoka, wypowiedziec imie i nazwisko psoby do ktorej to ma dotrzec oraz adres i miasto.
Zrobilem co kazal, a nastepnie lust zaplonal rozowym plomieniem.
-Mam nadzieje ze szybko to przeczyta. Jest na waznej misji.-spuscilem glowe.
-Nie martw sie. Zaopiekuje sie wami dopoki Amelia nie przyjdzie po was.
Wrocilismy do salonu gdzie leciala telewizja w jakims dziwnym jezyku. Dziki jakis.
Boje sie reakcji mojej mamy. Przestanie mi ufac i znowu mi wszystko pozabiera. Jezuu.
-Boruto, a jak zostamiemy tu ma zawsze? Jak twoja mama u nas?-zaczela sie martwic Sarada.
-Nawet tak nie mow. Poza tym moja mama wiedziala jak wrocic, dattebasa.
-Ale jak nie przyjdzie po nas?
-To dupa. Zostajemy tu.-mruknąłem.-Dziadku, mozemy gdzies potrenowac?-zapytalem.
-Nie ma tu chakry tak silnej jak u was.-odpowiedzial znad gazety.-Wytrzymaj, daje twojej matce jeszcze trzy godziny. Jej refleks i przeczucia zawsze byly niezawodne.
-Okej.
Siedzialem na kanapie, poki po trzech godzinach nie zobaczylem glebu dymu przede mna. Cholera jasna.
CZYTASZ
"W tamtym świecie" Boruto x OC
FanfictionBoruto, Sarada i Mitsuki trafiają na obrzeża Nowego Jorku. W świecie, w którym nie ma chakr ani technik ninjutsu, muszą nauczyć się żyć. Sequel książki "W innym świecie"-Naruto x OC" UWAGA: To nie jest na podstawie anime/mangi, więc jeśli coś będzie...