- Hej, grałeś już może w "Hellblade: Senua's Sacrifice"? - Karol wyraźnie rozkojarzony stał w progu pokoju Kuby. Łokciem oparty o framugę drzwi, drugą ręką lekko drapiąc swój bok. Ubrany był w luźną koszulkę, tak starą że już niemal przezroczystą. Na biodrach chłopaka luźno wisiały dresy, stworzone najpewniej jeszcze za czasów panowania Mieszka I.
- Yyyyy...prfff. Nie. No ale słyszałem coś tam. To niedawno wyszło nie? - zapytał odchylając się mocno na krześle i okręcając w stronę współlokatora. W całym swym narcyźmie ubrany w bluzę z wielkim, białym "KUBS".
- Tia. - bąknął Karol i wszedł do pokoju. Człapał jak bardzo wysoki, chudy pająk, gdy zmierzał do zwalenia swojego szkieletu (bo co jak co, ale ciała to on nie miał ni krzty) na kanapę kumpla. Twarzą wbił się w zagłówek.- Nyy mmaaaą fofyffuuu ma fiumik...
- Co mówisz? Podnieś się.
- NIE MAM POMYSŁU NA FILMIK - zawołał Karol, leżąc jak zdechła langusta, na brzuchu i ze smętnie spuszczonymi w dół kończynami.
- Aha. - Kubs I Pomocny rozparł się wygodniej w fotelu patrząc na kumpla jak na dwudniową kanapkę. Zjeść się nie da, ale wyrzucać też jakoś żal.
W ramach jednak aktu przyjaźni i miłosierdzia, odpychając się powoli nogami, "podjechał" do kanapy z Karolem. Nogą szturchnął jego, biodro, przetaczając chudzielca na grzbiet. Karol patrzył na niego z kwaśną miną. Kuba widocznie postanowił sie się zlitować. I pomyśleć
- Toooo chcesz żebyśmy nwm...zagrali w tę grę?-
NOOOOOOO - powiedział pająkowaty, a jego mina mówiła "no wreszcie!". Jak Kuba chciał, to potrafił być domyślny. W parę minut później siedzieli już obaj przy komputerach i zawzięcie wyszukiwali informacji o grze. Bo to, że Karol uwidział sobie akurat ten tytuł, wcale nie znaczyło, że będzie to coś godnego uwagi. Gra zapowiadała się jednak dobrze. Trillery eleganckie, grafika w zasadzie (oczywiście zakładając, że akcja się nie zawiesza od takiej ilości detali) prezentowała się pierwsza klasa. Fabuła też raczej nie najgorzej - utrzymana w klimatach nordyckiej mitologii opowieść o dziewczynie chorej psychicznie, chcącej ocalić swojego ukochanego, przywrócić do żywych. Gra nie była zbyt duża, jednak i tak dawała pole do popisu - nie jeden, a conajmniej siedem, osiem filmików samego grania.- Sacrifice...nie no, nie wygląda to tak okropnie. - powiedzial Karol opierajac się przedramionami o plecy Kuby. Nogi skrzyżował stojąc za fotelem i przygryzając lekko wargę. Uśmiechnął się w pewnej chwili i przytknął nadgarstek do czoła..
- Och, Jakubie, Jakubie! A co ty byś dla mnie uczynił w ramach poświęceniaaaa?! - zawołał teatralnie się wyginając i obchodząc fotel, by usiąść na podłokietniku. Kuba z absolutnym pokerface'm uderzył czołem w jego plecy.
- Byłem na 60% pewny, że po "Jakubie, Jakubie" będzie "zrób mi loda" - powiedział a Karol z uśmiechem kokietki z hiszpańskiej telenoweli obrócił się przodem, i wskoczył Kubie na kolana, po damsku zakładając nogę na nogę i obejmując jego szyję ramionami
- A zrobiłbyś?- Żeby zrobić loda, to trzeba mieć do tego warunki - powiedział fachowym tonem blondyn, mimo wszystko obejmując Karola wokół żeber. Jeszcze mu spadnie i się połamie, durne stworzenie.
- No tak. Trzeba penisa z nogą nie pomylić - znowu się krzywiąc Karol pstryknął Kubę w czoło. Szuba całą swoją postawą wyraził asbolutny szok
- TO JEST JAKAŚ RÓŻNICA?! - zawołał ale też druga jego ręka powędrowała na talię kumpla.
- Ni ciula wafla zabawny nie jesteś. - burknął Karol wiercąc się nieco na kolanach Kuby. Szuba tylko się uśmiechnął
- Chuj i wafel...no ciekawe masz fantazje, ciekawe. - zaśmiał się i uszczypnął go w biodro. Watrobka wydał z siebie coś między chichotem a krzykiem oburzenia, a Kuba spojrzał na niego z autentycznym podziwem
- Łaskotki. - wyszczerzył się (zwyczajowo)jak idiota i rzucił się wbijać palce w cienkie jak ości żebra Karola. Co łatwo było przewidzieć - pajęczasty człowiek zaczął krzyczeć i wymachiwać kończynami niczym gimbus na tabace. Zwalenie się na ziemię - Kuba strategicznie zerknął przez ramię by ocenić stopień zniszczenia krzesła - było oczywistą konsekwencją wicia się jak węgorz w pobieraku jednego chłopaka, i rzucania się, oraz ściskania go przez faceta postury głodzonego grizzly.
- Zostaw mnie! - piszczał już niemalże Karol, na co Kuba tylko przygwoździł go do ziemi, siadając mu na brzuchu.
- Pfffff. Ryby, dzieci i Karole głosu nie mają - odpowiedział mu współlokator, ciągle męcząc. W ferworze bezwstydnego rzucania się po podłodze ciuchy (cud, że nie skóra!) Karola zostały mocno powywijane ku końcom członków. Jakby chciały się jak najszybciej usunąć z pola rażenia silnych rąk mięsistszego z chłopaków. Jednak w końcu, przez barierę miękkiej głupoty otulającej umysł Karola przebił się promyczek słonka. I Watrobka korzystając ze swojej mało obszernej postury po prostu się wyśliznął. Oczywiście, mógł uciec do swojego pokoju. Mógł też do łazienki. No ale przecież KTO BY SIĘ W ŻYCIU LOGIKĄ KIEROWAŁ. W związku z tym prędko znalazł się w saloniku, w locie niemalże skręcając w aneks kuchenny. To, że ludzie nie potrafią samodzielnie latać wie każde dziecko, więc efektem tego był Karol leżący na podłodze.