Wszyscy szykowali się do bitwy przeciwko Valentine'owi i jego armii. Alec również. Ubrany w pełny rynsztunek Nocnego Łowcy, w głowie miał tylko jedną myśl. Znaleźć Magnusa, co teoretycznie nie powinno być trudne. Gdy kilka dni wcześniej dostrzegł go na placu otoczonego przez demony, nie miał problemu z rozpoznaniem go mimo odległości. Dobrze pamiętał złożoną mu wtedy obietnicę, którą zdeterminowany był dotrzymać... Właściwie nie, Alec z całego serca pragnął jej dotrzymać, a prawdą było że tu i teraz mogło być jego ostatnią szansą by to zrobić.
Znajomy błysk wpadł mu do oka, przyciągając jego uwagę na wysokiego mężczyznę rozmawiającego z ludźmi, których nie kojarzył.
- Magnus - powiedział sam do siebie, czując jak zalewa go fala ciepła.
Ruszył przez tłum z oczami utkwionymi w smukłej sylwetce czarownika, nieświadomie wstrzymując powietrze, w piersi czując narastającą panikę, boleśnie ściskającą jego wnętrzności. Serce waliło mu jak dzwon i tak też brzmiało w jego uszach, gdzie wraz z szumem pośpiesznie płynącej mu w żyłach krwii, zdawało się zagłuszać panujący wokół gwar. Najpierw runa, powtarzał sobie w myślach, potem to zrobię, naprawdę to zrobię. Tu i teraz, nie spanikuje. Dam radę.
Wyciągnął swoją stelę i zacisnął na niej dłoń najmocniej jak umiał, obawiając się, że z nerwów może ją upuścić. Jego wolna dłoń drżała lekko, kiedy wyciągnął ją przed siebie i położył na ramieniu stojącego do niego tyłem czarownika. Magnus powoli odwrócił się od towarzyszących mu podziemnych i spojrzał na niego z takim zaskoczeniem jakiego Alec jeszcze nigdy u niego nie widział. Było ciepłe i pełne pozytywnej energii, jak spojrzenie którym obdarzył go w dniu, gdy Alec pierwszy raz samotnie przyszedł do jego loftu.
I nagle wszystko ustało. Zniknęły nerwy, nieznośne dudnienie w uszach, a powietrze wróciło do płuc. To było jak powrót do domu, do jego własnej oazy spokoju.
- Alexander - usłyszał swoje imię wypowiedziane głosem, jakby Magnus nie spodziewał się, że chłopak do niego podejdzie, co jednocześnie zabolało i upewniło go w słuszności tego co robi.
- Chciałbyś zostać moim partnerem? - zapytał.
W jednej chwili twarz Magnusa pojaśniała od uśmiechu, jednak w następnej ten wewnętrzny blask znikł, a uśmiech stał się lekko wymuszony, bez cienia radości.
- Ależ oczywiście, jeśli tylko sobie tego życzysz. - Dostał w odpowiedzi, której ton skrywał w sobie nutę smutku.
Czarownik wyciągnął przed siebie rękę, z której odciągnął warstwy materiału, bez wahania oferując Nocnemu Łowcy nagą skórę swojego przedramienia. Alec rozejrzał się po sali, świadom jakie myśli musiało to wywołać w głowie Magnusa. Szuka wzrokiem rodziców, z pewnością chce się upewnić, że nas nie widzą. Nadal nie chce by inni łowcy o nas wiedzieli.
W rzeczywistości jednak było zupełnie odwrotnie.
Alec sięgnął po oferowaną mu dłoń i pociągnął Magnusa na obrzeża tłumu gromadzącego się na środku sali, w miejsce gdzie byli doskonale widoczni dla tych, którzy byli dla niego najważniejsi. Uniósł swoją stelę, która od dawna czekała w gotowości do narysowana znaku i przyłożył do ciemnej, aksamitnie gładkiej skóry, której dotyk tak bardzo uwielbiał. Czuł jak silne mięśnie napinają się i rozluźniają pod jego palcami za każdym razem, gdy kreślił kolejną linię. Przez cały czas, gdy on skrupulatnie przenosił znak, Magnus nie odezwał się ani słowem, jedynie wpatrywał się w niego swoimi zaciekawionymi, żółto zielonymi oczami, które z łatwością potrafiły go zahipnotyzować. A gdy w końcu skończył, spojrzał w nie głęboko i przyciągnął do siebie ich właściciela tak blisko, na ile pozwalało mu uzbrojenie, którym był obwieszony.
I pocałował go.
Mocno i z całym uczuciem jakie w sobie miał. Czując na ustach znajomy smak czarownika, który przez kilka długich sekund stał nieruchomo w jego objęciach. Wokół nich rozległy się odgłosy pełne dezaprobaty. Szepty, wśród których Alec mógł wyłapać jedynie pojedyncze słowa, za to ostre niczym ostrza mieczy. Były one pełne krytyki, obelg, rzeczy których tak bardzo bał się usłyszeć z ust własnej rodziny. Ta jednak stała za daleko, by mógł choćby zgadywać jakie słowa między sobą szepczą. Sama myśl jaką reakcję wywołał u swoich rodziców sprawiła, że mocniej zacisnął powieki. Jak małe dziecko, któremu wydaje się, że jest niewidzialne jeśli tylko zasłoni oczy.
Para ciepłych, męskich dłoni wylądowała na jego szyi, zatapiając swoje długie palce w jego czarnych, klapniętych włosach. Przyjemny dreszcz przeszedł go wzdłuż kręgosłupa, gdy zsunęły się na kark, a usta ich właściciela pogłębiły pocałunek wprowadzając go na zupełnie nowy poziom. Ręce następnie zsunęły się jeszcze niżej i nagle poczuł jak Magnus pewnym ruchem chwyta go za pas i przyciąga do siebie jeszcze bliżej, niwelując niewielki dystans jaki między nimi pozostał. Ruchy jego warg i języka były płynne, pełne pasji, tęsknoty i uwielbienia. Dość intensywne, by pod Aleciem ugięły się kolana, a jednak nadal pozostawały w cienkich granicach przyzwoitości publicznego pocałunku.
Nawet kiedy wargi Magnusa oderwały się od Aleca, ich ciała pozostały w tej samej pozycji, odmawiając separacji jedno od drugiego. Nocny Łowca z trudem łapał oddech, przyglądając się twarzy czarownika, która błyszczała się, ale tym razem nie od brokatu. Rozpromienił ją szczery, szeroki uśmiech i para kocich oczu wpatrzonych w rumieniec jaki pojawił się na twarzy jego, oficjalnego już chłopaka.
- To było zaskakujące, mój Drogi - odezwał się po dłuższej chwili Magnus, ignorując komentarze, które obecne w pobliżu osoby rzucały ukradkiem między sobą.
Alexander jednak zdawał się ich nie słyszeć. Jego niebieskie oczy błyszczały się od ulgi zdjętego z barków ciężaru tajemnicy, który tak długo dźwigał. A wpatrywał się nimi tylko w niego, jakby poza ich dwójką na calutkim świecie nie istniał nikt więcej.
Przez kilka długo wyczekiwanych sekund wszystko było idealne i kiedy Magnus już myślał, że nic tego nie zmieni, Alec znów go zaskoczył.
- Magnus - wypowiedział miękko imię czarownika, jednocześnie patrząc mu czule w oczy i biorąc go za dłonie. Zawahał się krótko, po czym uśmiechnął łagodnie i szepnął tak cicho, że tylko Magnus był w stanie go usłyszeć - Kocham cię.
CZYTASZ
Bind to
FanfictionKrótki FF na podstawie mojej ulubionej sceny z Miasta Szkła, gdzie pewien Nocny Łowca ujawnia przed rodziną i całym Clave swoją tajemnicę - relację z pewnym czarownikiem. Napisane z jego punktu widzenia. β-test - Mushu