1.4

207 15 4
                                    

Theo Howard

Zagryzłem wargę, ściągając koszulkę z szatyna. Nie mogłem zaprzeczyć, że mi się to nie podobało. Przyciągnąłem Ez'a do pocałunku. Mógłbym krzyczeć z radości na ciepło jakie czułem w środku. Wreszcie miałem poczucie, że ten ciemnowłosy chłopak o złotych tęczówkach jest w jakimś stopniu mój, choćby na ten moment. Nie miało to większego znaczenia.

Dłonie Ezry wsunęły się pod moją bluzkę, lekko gładząc moją skórę, gdy jego wargi wciąż się ze mną droczyły w czułym pocałunku. Mruknąłem zadowolony, przejeżdżając dłońmi po jego klatce piersiowej i plecach. Nie mam pojęcia jak udało mi się przez ostatnie tygodnie trzymać ręce przy sobie. Chłopak był pełen życia i energii, która wręcz do niego przyciągała. Przygryzłem jego wargę, uśmiechając się.

Złotooki odsunął się nieśpiesznie i pociągnął moją koszulkę w górę, uniosłem się lekko by pomóc mu się jej pozbyć. Ezra wydawał się z tego zadowolony, z delikatnym uśmiechem przesunął dłońmi po mojej klatce piersiowej. Jego wargi musnęły moje usta, a następnie małymi pocałunkami prześledził moją szczękę i szyję. Westchnąłem, czując jak jego kły lekko ocierają się o moją skórę, przyprawiając mnie o dreszcze. Nie przebijały skóry, ale sprawiały, że cała sytuacja była bardziej podniecająca. Nabrałem powietrza, gdy młody wampir zassał moją skórę na szyi. Jego dłoń zsunęła się z mojej klatki piersiowej, na pasek moich spodni. Zaskakujące było to, że to ja straciłem szybciej ubranie od niego. Jego palce musnęły moje przyrodzenie, przesuwając się na wrażliwą skórę ud i delikatnie ją gładząc i przejeżdżając po niej paznokciami. Przekląłem, zaciskając dłonie na jego ramionach.

Oddychałem głęboko poddając się woli Ezry i czerpiąc z tego niezwykłą przyjemność. Nie pamiętam kiedy ostatni raz pozwoliłem komuś mnie zdominować, ale z nim było inaczej. On nie potrzebował pozwolenia, po prostu robił co chciał i oczekiwał, że się dostosuję. Było to dość urocze.

- Twoje oczka są czarne. - parsknął Ez, pochylając się nad moją twarzą i składając na niej krótkie pocałunki.

- Niezbyt teraz mogę nad tym zapanować.

- Oh, tracisz przeze mnie kontrolę... - chłopak wydawał się promienieć mając tą wiedzę.

- Przymknij się. – mruknąłem, czując się zawstydzony. Ez zmrużył oczy, wyglądając przy tym jakby rozważał uderzenie mnie. Zassałem gwałtownie powietrze, czując jego palce zaciskające się na moim członku i nieśpieszne ruchy. Wargi wampira musnęły moje usta nim wrócił do mojej klatki piersiowej. - Cholera... - jęknąłem.

Jego kły przesunęły się po mojej skórze, a chłodne wargi musnęły wrażliwe sutki, przesunął po nim językiem i małymi, mokrymi pocałunkami przeniósł się do drugiego. Zacisnąłem wargi w prostą linię, próbując powstrzymać wszystkie przekleństwa jakie mógłbym teraz wymyślić. Ez zerknął na mnie, zaprzestając jakichkolwiek ruchów. Wyglądał na skonsternowanego, a ja czułem się jakby całe to napięcie, które we mnie wzbudził, nie umiało znaleźć ujścia, gdy ten od tak przestał mnie dotykać.

Chłopak uniósł dłoń do ust i utrzymując kontakt wzrokowy zassał opuszek własnego palca w dość perwersyjny sposób. Wpatrywałem się w niego, wyobrażając sobie na miejscu jego palców zgoła coś innego i patrząc w jego oczy byłem prawie pewien, że on to wie. Drugą dłonią przesunął po moim członku, dostosowując ruchy dłoni do tych ustami. Jęknąłem cicho ani na moment nie odrywając wzroku od tego ciemnowłosego kusiciela. Ez z powodzeniem mógłby zawstydzić niejednego sukkuba. Drgnąłem, czując jego wargi zaciskające się na główce mojego penisa i śliski palec prześlizgujący się pomiędzy moimi pośladkami. Spiąłem się, mając ochotę uciec od jego dłoni.

ŁowcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz