DEAL pt. 1 (Sam x Reader)

387 31 3
                                    

22.10

- [T/I], czekaj! - usłyszałaś za sobą krzyk, kiedy wybiegłaś przez główne drzwi budynku. Te trzasnęły za tobą, jakby chciały ci przypomnieć, że duża część twojego życia niedługo się zamknie. Wiedziałaś, że te potajemne wyjścia na imprezy kiedyś skończą się katastrofą. I miałaś rację.

Gdybyś tylko upierała się bardziej, twoja najlepsza przyjaciółka nie leżałaby teraz na sali operacyjnej z nikłą szansą na przeżycie. Gdybyś ten jeden raz odmówiła, Beth nie wsiadłaby do samochodu i nie spowodowała wypadku. Co jeśli kierowca drugiego auta doznał jakichś poważnych obrażeń lub, co gorsza, zginął? - myśli tego typu nieustannie krążyły ci po głowie, kiedy coraz szybszym krokiem oddalałaś się od szpitala.

Nie mogłaś już znieść tych białych ścian oraz wszędzie obecnego zapachu sterylnych przyrządów. Na dłoniach nadal miałaś zastygłą krew, którą ubrudziłaś się podtrzymując Beth. Zanim zrozumiałaś, co się dzieje, kolana się pod tobą ugięły, po chwili drapiąc o kamienistą drogę.

Uniosłaś głowę, chcąc zobaczyć, jak daleko odeszłaś; za tobą nigdzie już nie majaczyło widmo szpitalnego budynku, co oznaczało przebycie stosunkowo długiej drogi. Otarłaś mokre policzki i zacisnęłaś dłonie w pięści, wściekła na swoją bezradność. Gdybyś była teraz w jakimkolwiek pomieszczeniu, już rzucałabyś pierwszymi przedmiotami o otaczające cię ściany.

Gdybym nie była tak głupia.

Gdybym tylko mogła coś zrobić.

- Błagam, zrobię wszystko, tylko to przeżyj. - wyszeptałaś pod nosem, przyciskając twarz do rąk.

- Wszystko? - drgnęłaś na dźwięk całkowicie obcego głosu, po twojej prawej stronie. Kątem oka ujrzałaś męską sylwetkę w eleganckim stroju. Zmarszczyłaś brwi, mierząc przybysza czujnym wzrokiem. Zastanawiałaś się, jakim cudem nie usłyszałaś wcześniej kroków, świadczących o czyjejś obecności. Przez głowę przepływały ci teraz dziesiątki dodatkowych pytań.

- Kim jesteś? - postawiłaś na jedno z mniej inwazyjnych.

- Ach... wy, ludzie, jesteście wszyscy tacy ciekawi. - powiedział obcy, jednocześnie krzyżując z tobą wzrok. Poczułaś, jak po twoim kręgosłupie przeszedł nieprzyjemny dreszcz, kiedy oczy mężczyzny w jednym momencie z brązowych zamieniły się w całościowo czerwone. W twojej głowie pojawiła się jedna myśl; uciekaj, głupia. Zanim, jednak, poruszyłaś się o chociażby milimetr, demon z powrotem przemówił. - Zabawna sytuacja. Masz przyjemność układać się z samym Królem Rozdroży. - przedstawił się brunet, robiąc prowizoryczny ukłon.

Przełknęłaś z trudem ślinę, powoli podnosząc się z podłoża.

- Czego ode mnie chcesz? - spytałaś, lekko drżącym głosem. Wiedziałaś, że uciekniesz dopiero wtedy, gdy on nie będzie w pełni sił. Żeby się jakoś wywinąć, musiałaś go ogłuszyć.

Czy da się w ogóle ogłuszyć demona?

- Tego, co zawsze. - rzucił mężczyzna, jakby odpowiedź była oczywista. - Twojej duszy. - otworzyłaś usta, żeby zaprotestować, lecz demon zbył cię machnięciem ręki i niewzruszony kontynuował wypowiedź. - W zamian mogę uleczyć twoją przyjaciółkę.

Poczułaś, jak mimowolnie twoje oczy rozszerzyły się w akcie niedowierzenia. Brunet uśmiechnął się, zapewne oczekując tego typu reakcji;

- Mogę ci zdradzić, że dokładnie dwie minuty temu Beth przeszła pomyślnie operację. Jednakże nie na długo; za... - brunet spojrzał na zegarek, ozdabiający jego lewy nadgarstek. - jakieś osiem godzin jej organizmem zaczną targać torsje, czego nie przeżyje. Możesz mi wierzyć, moja znajoma sama tego dopilnuje. - dokończył, puszczając ci przy tym oczko.

SUPERNATURAL⤵                   IMAGINY I ONE-SHOTY [ZAWIESZONE DO MAJÓWKI]Where stories live. Discover now