Biegła. Nie zatrzymywała się, choć zmęczenie i łzy zalegające w oczach nakazywały jej to. Chciała być jak najdalej od domu. Od nich. Ci przybrani rodzice nie potrafili jej zrozumieć. Ba, nawet nie próbowali. Chcieli, by była taka, jaką ją sobie wyśnili. Pragnęli umieścić ją w swego rodzaju schemacie, z którego ona za wszelką cenę chciała się wyrwać. Miała swoje marzenia i cele. Owszem, chciała, żeby byli z niej dumni, lecz to mijało się z jej główną i najważniejszą zasadą. Bądź sobą. Oni powinni to zaakceptować, zamiast usiłować ją zmienić na siłę.
Potknęła się o jeden z wystających korzeni. Jakim cudem już jest tutaj? Biegła prawie pół godziny? Dopiero teraz to odczuła. Płuca zdawały się płonąć żywym ogniem, nie pozwalając zaczerpnąć tchu. Spróbowała wstać. Porażka. Nogi odmówiły posłuszeństwa. Kolejny raz odpuściła. Teraz po prostu leżała, uspokajając oddech i ciało. Była tu sama. Wokoło jedynie drzewa i krzaki, ale czego się spodziewać po lesie w Bieszczadach? Trzask gałęzi nieopodal uświadomił ją, iż nie jest tu bezpiecznie. Jak najciszej się podniosła, biorąc do rąk najbliższy patyk. Co prawda nie jest to najlepsza broń, ale zawsze coś. Daje przynajmniej iluzję panowania nad sytuacją. Krzaki za nią zaszeleściły, oznajmiając, że nie jest sama. Powoli odwróciła się twarzą do źródła hałasu, zastygając w miejscu. Przed nią stał wielki, biały wilk. Jego nieco zmierzwioną sierść podwiewał wiatr, dodając mu wyniosłości. Samą postawą budził strach i respekt na tyle, by odebrać dziewczynie możliwość zrobienia choćby kroku. Jedynie wpatrywała się w błękitne oczy, czekając na nieuniknione. Przerażenie nie pozwalało jej się poruszyć, a jednocześnie wiedziała, iż ucieczka nie ma sensu. Przecież on szybko ją dogoni zanim w ogóle zdąży się obejrzeć.
Nie wiedziała ile tak stała. Ten czas zdawał jej się całą wiecznością. Zwierzę, które znajdowało się niespełna trzy metry od niej zrobiło pierwszy krok naprzód. Później następny i kolejny. Ona z kolei tylko stała, nawet nie drgnęła. Czekała na śmierć. Gdy pozostało jedynie pół metra zamknęła oczy. Wiedziała co się zaraz wydarzy i ani jej się śniło na to patrzeć. Wielkie było jej zdziwienie, kiedy poczuła miękką sierść pod palcami prawej ręki. Nie minął moment, a wilk otarł się o nią, zupełnie jak kot o nogi człowieka. Otworzyła oczy i zdobyła się na przejechanie dłonią po grzbiecie zwierzęcia. To z zadowoleniem spojrzało na nią. Nie chciał zrobić jej krzywdy? Zjeść?* * *
Codziennie przychodziła w to samo miejsce. Dzień w dzień czekał tam na nią. Nigdy nie opuścił spotkania. Pozwalał się wyszaleć, bawiąc się z nią, gdy miała dobry humor oraz przytulić i wypłakać, kiedy była smutna. Stali się najlepszymi przyjaciółmi. Pewnego dnia nawet obronił ją przed innym, szarym wilkiem. Wtedy już wiedziała, że jest dla niego ważna. On nie pozwoli, by ktoś lub coś skrzywdziło ją.
Pięć miesięcy później nie chciał pozwolić jej odejść do domu. Szedł za nią. Ona z kolei bała się reakcji rodziców. Nie chciała, aby zastrzelili jej przyjaciela. Związała sie z nim. Już nie wyobrażała sobie życia bez białego wilka o błękitnych oczach. Prosiła go, by został, żeby nie robił tego. Nie chciała go stracić. Pragnęła, aby ich ,,znajomość" pozostała niezauważona. Posłuchał jej, a przynajmniej tak myślała.
Nie pojawił się na następnym spotkaniu. Na kolejnym także. Dopiero tydzień od jego zniknięcia odkryła powód. Jej ojczym przyniósł do domu okarbowane, białe futro z pozostawioną głową zwierzęcia. Rozpoznała w nim swojego przyjaciela. Zaniosła się płaczem i wybiegła z salonu na zewnątrz. Wbiegła do lasu na oślep i pędziła przed siebie. Rozpacz dodawała jej sił, a zimno i śnieg zdawały się nie istnieć. Gdy upadła, pewien myśliwy pomylił jej włosy z lisem. Strzelił, zabijając dziewczynkę. Nie poczuła bólu po trafieniu w głowę. Jedyne co, to zobaczyła swojego kochanego wilka. Był szczęśliwy. Teraz już nie będą musieli obawiać się, iż on zginie. Jako duchy mają całą wieczność na spotkania. Nikt, ani nic im już nie przeszkodzi. Od dziś nierozłączni. Już na zawsze. Nietypowi przyjaciele na wieki.