Justin’s POV
- Co ty tutaj do cholery robisz, Kayla? – warknąłem, nie chcąc jej gdziekolwiek blisko nas, a szczególnie Kelsey.
- Co? – uniosła swoją idealnie wystylizowaną brew. – Chyba nie myślałeś, że ominie mnie przyjęcie? – jej czerwone usta ułożyły się w grymas.
- Cóż, nie jesteś tutaj mile widziana.
- Jakby obchodziło mnie to, co myślisz – syknęła, groźnie się we mnie wpatrując. – Jestem częścią tej grupy, Bieber. Czy ci się to podoba czy nie.
- Ale to nie znaczy, że mam cię lubić. Więc może wyświadczysz nam przysługę i stąd znikniesz? Nikt cię nie tu nie chce.
Wszyscy wpatrywali się w nas niepewni, co powiedzieć czy zrobić. Wiedzieli, że jeśli do tego doszło to już nic nas nie zatrzyma. I tak zrobimy co będziemy chcieli.
- Pieprz się Bieber.
- I mam złapać STD?* Nie wydaje mi się – parsknąłem.
- Uważaj na to co mówisz, Bieber. Najwyższy czas żebyś zaczął traktować mnie z szacunkiem. Poza tym, STD jakoś nie zatrzymało cię wcześniej.
- Z szacunkiem? – wybuchnąłem głośnym śmiechem i potrząsnąłem głową. – Jak mam cię traktować z szacunkiem, jeśli sama siebie nie szanujesz?
Jej twarz stała się groźna, a ona niemalże dymiła.
- Jesteś strasznie żałosnym człowiekiem, wiesz o tym?
- Wolę być żałosny niż być dziwką, tak jak ty.
To było dla niej za wiele. Próbowała się na mnie rzucić, ale Bruce ją powstrzymał.
- Okej, przestańcie! – krzyknął, trzymając ją.
Wypuściłem z rąk Kelsey i stanąłem przed nią na wypadek, gdyby Kayla się uwolniła.
- Chcę go zabić! – krzyknęła, próbując wbić we mnie paznokcie.
Zachichotałem i cofnąłem się o kilka kroków.
- Powodzenia kochanie.
Wpatrywałem się w to, jak żałośnie próbowała wyrwać się Brucowi, chociaż wszyscy dobrze wiedzieliśmy, że nie miała najmniejszych szans.
- Czy do jasnej cholery możemy chociaż raz spotkać się w spokoju, bez was rzucających się sobie do gardeł? – syknął, wyraźnie zirytowany.
- To jej wina – mruknąłem.
- Nie obchodzi mnie, czyja to wina, Bieber! Chciałem, żeby to była zabawa a nie mecz, kto pierwszy zabije drugiego.
Wzruszyłem ramionami.
- Nie chcę mieć z nią nic wspólnego.
Bruce wywrócił oczami, nie chcąc więcej kontynuować tej rozmowy. Kiedy się uspokoiła wypuścił ją, przytrzymując ją tylko na wypadek, gdyby chciała mnie zaatakować.
- Robisz z siebie tylko idiotkę, wiesz o tym? – uśmiechnąłem się.
Kelsey pozostała cicha, nie chcąc się w to mieszać. Widać było, że nie leży jej ta cała sytuacja a jej stosunek do Kayli był oczywisty.
Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem.
- Wszystko w porządku? – mruknąłem do jej ucha.
Pokiwała głową.
- Tak, wszystko okej – popatrzyła na mnie, lekko się uśmiechając.
Przycisnąłem swoje usta do jej, kiedy Kayla nam przerwała.