Do you want build a Snowman?

198 32 16
                                    

Skradając się na palcach, próbował jak najciszej przedostać się do komnaty swojego starszego braciszka. Przez tak długi okres nauczył się już, na które deski stąpać, aby na pewno nie zaskrzypiały oraz przy których drzwiach zachowywać wzmożoną ostrożność.
Przystanął na chwilę przy jedynym z ogromnych okien, przez które wpadał srebrzysty blask księżyca w pełni. Gdy zobaczył spadające śnieżynki z nieba, jego usta rozszerzyły się w szerokim uśmiechu. Ośnieżone dachy domków w pobliskiej wiosce, zamrożony port, pracujący handlarze lodu przy jeziorze obok zamku. To wszystko mógł dostrzec, jak na dłoni. Sam widok zimowej scenerii tak napawał go szczęściem, że postanowił nie zwlekać dłużej i niemalże biegiem pomknął do obranego wcześniej celu (oczywiście pamiętając o skrzypiących panelach).

Minął ostatni zakręt i spojrzał w górę, na ciągnące się po sam sufit, białe, wzorzyste drzwi. Nabrał powietrza w policzki i podciągnął rekawy swoich dziecięcych, zielonych śpioszków. Oparł się plecami o drzwi i bardzo ostrożnie zaczął na nie napierać. Odetchnął, gdy w końcu drgnęły, tworząc wąską szczelinę, przez którą bez problemu się prześlizgnął.
Mimo rosnącej w nim ekscytacji, pamiętał o dobrych manierach i popchnął z powrotem drzwi, aby się zamknęły. Na jego nieszczęście, w jego pięcioletnich rączkach znajdowało się aż nadto siły, przez co po całej komnacie rozległ się mocny trzask.
Zdenerwowany zacisnął piąstki i spojrzał zestresowany na braciszka, który jak gdyby nigdy nic przewrócił się na drugi bok i zamlaskał ustkami.
Wytężył słuch, w stronę korytarza, mając nadzieję, że na pewno hałasem nie obudził nikogo ze służby.

Gdy już wszystko szło zgodnie z jego planem, beztrosko podskakując podbiegł do łoża braciszka, z niemałym trudem się na nie wdrapując. Spojrzał się jeszcze za siebie, na tak samo wielkie okno, jak w korytarzu, aby upewnić się, że magiczne płatki śniegu nie przestały spadać w ciągu tych kilkunastu minut i rzucił się,niczym worek ziemniaków, na śpiącego blondyna.

Spojrzał z satysfakcją na twarz brata, od której dzieliło go tylko kilka centymetrów i zmarszczył brwi zdenerwowany. Mocny sen TaeTae na pewno nie należał do zalet, a wręcz utrudniał każdy z jego najsuperhiperplanów. Dźgnął go kilka razy w policzek, a widząc, że i to nic nie daje, wgryzł się z zapałem w jego ucho.

Starszy jak poparzony zerwał się do siadu i gdyby nie drobna dłoń Jungkooka na jego ustach, zapewne obudziłby cały pałac.
- Co ty, palancie, ogłupiałeś? Gryzaki Ci z pokoju powynosili, czy jak?!- nawrzeszczał na niego szeptem, na co brunet zareagował tylko chichotem i wyszczerzył do niego swoje duże, białe ząbki.- Co chcesz?- westchnął, nie będąc w stanie długo się na niego gniewać.
- No, bo słuchaj, mam taki super hiper mega plan, ale to tajemnica, okey?- powiedział to tak szybko, że świeżo obudzony blondynek ledwo co nadążał.
- C-co..?
- Obiecaj na mały paluszek.- młodszy wyciągnął do brata rączkę, z poważną jak nigdy wcześniej miną.
- N-no okey... ale wytłumacz mi, jaki to superglitertajemnicoplan, czy jakoś tak...- potarł piąstką jedno oko, a wolną ręką złożył przysięgę.
Jak za dotknięciem magicznej różdżki mina Jungkooka z poważnej, zamieniła się w szczęśliwą i emanującą takim blaskiem, że nie sposób było się nie rozczulić.
- Ulepimy dziś bałwana!- energiczny brat zaskoczył z łóżka i wyrzucił ręce w górę, podskakując, aby jeszcze bardziej pokazać swoje szczęście.

A Tae coś zatkało. Siedział zgarbiony, z otwartą buzią, przyglądając się bratu, jak ostatniemu debilowi. Spojrzał na okno, a później znów na brata. Powtórzył tą czynność jeszcze kilka razy, aż nie zakręciło mu się w głowie.
- Co Ci dosypali do mleka?- spytał, wychodząc spod kołdry i ostrożnie zbliżył się do brata, jakby był on nie oswojonym zwierzakiem, na dodatek ze wścieklizną.
Jungkook uśmiechnął się do niego w ten specyficzny dla siebie sposób, chyba nie do końca rozumiejąc słowa brata.
- Nie mam pojęcia, ale było pyszniejsze niż zwykle. O! I takie lekko brązowe!- poklepał się po lekko wystającym brzuszku, a po chwili złapał Tae za rękę i zaczął go ciągnąć w stronę drzwi.
- Ale nie możemy wyjść z zamku!- starszy wyrwał się mu i tupnął nogą, dosadnie akcentując tym swój sprzeciw i oburzenie.
Tym razem to Kook spojrzał na niego, jak na obłąkanego i uderzył się kilka razy dłonią po głowie. Wskazał na dłonie brata i uśmiechnął się przebiegle.
- Ale ulepimy bałwanka w domu.- Tae aż otworzył buzię ze zdziwienia i z wątpliwością spojrzał na swoje dłonie. Co prawda posiadał magiczne zdolności, sam nie rozumiał jakim cudem. Czasami wyczarował zorzę polarną w pokoju, czy burzę śnieżną, gdy się bardzo zdenerwował. Zawsze jednak działo to się wobec jego woli, nie umiał nad tym panować.

Przygryzł wargę, przyglądając się jeszcze intensywniej swoim dłoniom. Zamachnął kilka razy palcem w powietrzu i wnet przed jego oczami ukazała się kulka śniegu. Zafascynowany zbliżył się do niej i wyciągnął przed siebie dłoń, aby kulka swobodnie na nią opadła.
- Widzisz? Mówiłem, że potrafisz!- wykrzyknął dumnie brunet i chwycił brata za jego wolną rękę, ciągnąc do drzwi. Otworzył je, zapierając się kilka razy i sapiąc, aż wybiegł na korytarz i znów pamiętając o tych nieszczęsnych, skrzypiących deskach przedostał się do sali bankietowej, a zdezorientowany blondyn, powtarzając kroki braciszka, znalazł się zaraz u jego boku.
- To co? Zaczynamy?- spojrzał pełen wątpliwości na brata, a gdy spotkał się z jego kiwającą się główką, niczym u piesków w aucie, zagryzł wargę i koncentrując wszystkie swoje myśli wyrzucił ręce w górę, tym samym dekorując całą salę mieniącymi się płatkami śniegu.

Uśmiechnął się, z satysfakcją stwierdzając, że jednak jakąś kontrolę nad tym posiada. Spojrzał na swoje błękitne trzewiczki i tupnął nogą, sprawiając tym razem, że cała podłoga pokryła się lodem. Spotkało się to ze szczęśliwym śmiechem Jungkooka, który zaczął wykonywać dookoła blondyna najróżniejsze piruety, na które tylko jego młodziutki móżdżek mógł wpaść.
- Więcej śniegu, więcej śniegu!- wykrzykiwał za każdym obrotem.

Blondyn już całkowicie rozluźniony z zapałem spełnił zachciankę brata i wnet wyczarował obok niego kopiec białego puchu. Uradowany pięciolatek podbiegł do niego i zaczął formować w swoich rączkach niewielką kulkę.
O dziwo, śnieg wyczarowany przez starszego z rodzeństwa nie był wcale zimny, ale jednocześnie się nie roztapiał. Gdyby nie ten fakt, nie różniłby się on niczym od tego, znajdującego się na zewnątrz.
Nim Taehyung spostrzegł, Jungkookie z małej kulki wyczarował bałwanka, w mniej więcej swoim wzroście. Zaśmiał się szczerze i podszedł do niego, dając mu marchewkę, którą zdążył zabrać ze swojego pokoju przed wyjściem (chociaż raz warzywne podwieczorki się na coś przydały). Ciemnowłosy odebrał pomarańczowy przedmiot i z największym namaszczeniem wcisnął go w miejsce nosa bałwanka. TaeTae w tym czasie wydrążył bałwankowi oczy i włoży w ich miejsce guziki od swojej piżamki, które chwilę wcześniej oderwał.
Westchnął dumny i objął swojego młodszego brata ramieniem robiąc krok w tył, by dokładniej obejrzeć ich wspólne dzieło.
- Jak chcesz go nazwać?- spytał poważnym tonem.
- ChimChim- odparł Jungkookie, bez dłuższego namysłu.- Jest krótkie i wpada w ucho.

Mimo późnej godziny, najmłodszy ani myślał o spaniu i tylko popędzał braciszka w robieniu coraz to wyższych gór śnieżnych, po których zgrabnie sobie skakał. Tae usiadł po turecku na ziemi, opierając się plecami o jedną z nóg tronu. Nie rozumiał jak Jungkook może mieć tyle siły i to o takiej godzinie. On sam już przysypiał na siedząco.

Wystarczyła mała nieuwaga, dłuższe przymknięcie oczu przez starszego, żeby usłyszeć głośny pisk swojego brata. Otworzył oczy i w ostatnim momencie spojrzał w stronę spadającego w dół braciszka.
Niestety, wstając i wyciągając ręce do stworzenia górki białego puchu poślizgnął się, przez co zamiast w ziemię, magiczny pocisk trafił prosto w głowę maluszka.

Taehyunga coś ścisnęło w środku, a wszystkie wnętrzności wywróciły się do góry nogami. Pobiegł ile sił w siedmioletnich nóżkach do leżącego bezwładnie na tafli lodu ciemnowłosego. Usiadł przy nim i wziął go na kolana, mocno przytulając.
- Nie rób mi tego, Kookie. Braciszku, obudź się!- do jego oczu napłynęły łzy, a jego ciało zaczęło się mimowolnie trząść. Skurczył się cały, obejmując jeszcze dokładniej mniejszego.

Pod wpływem ogromnych emocji cała sala zaczęła zamarzać i pokrywać się szromem. Masa myśli w jego głowie całkowicie zagłuszyła próbujących dostać się do środka rodziców, którzy przebudzeni pod wpływem krzyku, przerażeni walili pięściami w drzwi.

❄❄❄
No to witajcie moi drodzy w nadzwyczaj fluffowym opowiadanku, w które włożę całe moje serduszko.
Jak pewnie zdążyliście zauważyć, będzie on bazował na mojej ukochanej bajce, jaką jest KrainaLodu, jejeje!
Mam nadzieję, że spodoba Wam się nietypowa fabuła i wytrwacie ze mną do samego końca ❤

Chciałabym też podziękować kochanej becie, która uratowała mnie przy niektórych błędach 😂❤

Let Me Go |VkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz