Od kiedy narzeczony Luke'a został zmuszony do wyjazdu na misję, blondyn całe dnie spędzał sam. Rzadko wychodził z domu, większość czasu spędzał w łóżku. Miał dwóch przyjaciół, Ashtona i Caluma, jednak brakowało mu czułości, przytulasów, drobnych pocałunków... Po prostu cholernie tęsknił za swoją miłością.
Michaela nie było już ponad dwa lata, podczas których kontaktowali się ze sobą jedynie listami. Hemmings był już na skraju wytrzymałości, czuł, że niedługo może wpaść w depresję. Niestety nie potrafił z tym nic zrobić. Ciągle żył w stresie, martwiąc się o narzeczonego. Z tego wszystkiego zaczął nawet wierzyć w Boga i codziennie modlił się o to, aby jego partner przeżył. Nie wyobrażał sobie dalszego życia bez Michaela. Uważał, że prędzej by się zabił niż żył bez niego.
Przez brak ukochanej osoby, Luke naprawdę znienawidził święta. Nie istotny był dla niego rodzaj świąt. Każdych nienawidził tak samo, bo musiał spędzać je sam. Nawet Calum i Ashton nie dawali rady wypełnić pustki w jego sercu. Obaj mężczyźni naprawdę martwili się o swojego blond przyjaciela. Widzieli, że z tygodnia na tydzień było coraz gorzej. Chłopak nie prezentował się zbyt dobrze. Chodził w za dużych swetrach i ciemnych jeansach lub dresach. Uważał, że jeśli Mike go nie widzi, to wcale nie musi dobrze wyglądać. Nie wiedział tylko, że to myślenie było ogromnym błędem i jeszcze bardziej kopało dół, w którym trwał.
Luke zmęczony usiadł na kanapie w salonie i podkulił nogi pod brodę. W ostatnim czasie coraz częściej płakał. Nie dostał wiadomości od Michaela od ponad miesiąca, gdzie zazwyczaj wystarczało dwa tygodnie. Dla zniszczonego umysłu blondyna oznaczało to tylko jedno. Jego miłość nie żyje, a w niedługim czasie do jego drzwi zapuka generał z mundurem i dokumentami Clifforda.
Już za kilka dni miały być Święta Bożego Narodzenia, które jedynie przygnębiały Hemmingsa. To będą trzecie święta, których nie spędzi z Michaelem, bowiem nie było go od listopada 2015 roku. Na twarz mężczyzny wpłynął delikatny uśmiech, gdy przypomniały mu się sceny z ich wspólnych świąt.
-Czas założyć gwiazdę! -Krzyknął podekscytowany blondyn. To pierwszy raz, gdy ubierał choinkę ze swoim chłopakiem.
-Ty jesteś moją gwiazdą, Lukey. Kocham cię najmocniej na świecie. -Szepnął niebieskowłosy, po chwili całując usta drugiego chłopaka z uczuciem.
Luke poczuł, jak w jego oczach zbierają się łzy. Tak dawno nie czuł pocałunków ukochanego, nie mógł dotknąć jego pięknej twarzy, usłyszeć kojącego głosu. W tym momencie uświadomił sobie, że to właśnie Bożego Narodzenia nienawidzi najbardziej. Z jednej strony uwielbiał całe to ozdabianie mieszkania, ale z drugiej nienawidził tego robić samemu. Z tymi świętami wiązało się mnóstwo pięknych wspomnień, które obecnie jedynie przytłaczały mężczyznę.
-A to jest dla ciebie kochanie. -Uśmiechnął się Michael i podał blondynowi paczkę. Ten nie czekając na nic, od razu ją otworzył. Zamarł, patrząc na zawartość prezentu. Na jego dnie leżały klucze. Klucze do mieszkania jego chłopaka, który właśnie zaproponował mu wprowadzenie się.
-M-Mikey... -Wydusił z siebie nie mogąc powiedzieć nic więcej. Emocje wzięły górę i odebrały mu mowę.
-Jeśli jeszcze nie chcesz, to...
Nie dane mu było dokończyć, bo jego usta zablokowały te należące do Hemmingsa. Blondyn był naprawdę szczęśliwy, że w końcu będą spędzać razem każdą chwilę.
Tym razem Luke przegrał walkę ze sobą, wypuszczając zatrzymywane wcześniej łzy. Pamiętał ten dzień, jakby działo się to wczoraj. Jego rodzice siedzieli wtedy obok na kanapie, patrząc radośnie na zakochanych. Chłopak położył się na kanapie, czując się jakby był wrakiem człowieka, co po części było prawdą. Tęsknota naprawdę potrafi zniszczyć człowieka.
CZYTASZ
will he ever go back home? {muke}✔
FanfictionLuke cholernie tęskni za swoim narzeczonym, który wyjechał na misję. Co roku na święta ma tylko jedno życzenie: żeby Michael wrócił w końcu bezpiecznie do domu.