21.30

1K 120 58
                                    

Ukrywając się poza blaskiem światła i wzrokiem ludzi, istniejemy. Czekając na dogodną chwilę, by się ukazać. A czasem, gdy granica staje się coraz cieńsza, świat może ulec zatraceniu...

Gwar i hałas rozmów na stołówce zdawał się nie mieć końca. Uczniowie z wytęsknieniem wyczekiwali długiej przerwy by obgadać najnowsze oceny, poplotkować na temat nauczycieli i najprzystojniejszych sportowców w szkole, czy tak jak Jimin – po to, by zjeść obiad, gdyż po pięciu godzinach w szkole jego żołądek zdawał się nie tyle, co grać marsza, a jakiś koncert metalowy, który słychać na drugim końcu sali.

Gdy tylko dostał tacę z posiłkiem, udał się do stolika okupywanego przez znajomych. Już z daleka widział, że są pochłonięci rozmową na jakiś ważny temat. Przynajmniej tak mógł założyć, po Hoseoku wymachującym rękami na wszystkie strony, oraz Bogumie, który wyglądał, jakby chciał zdzielić go swoją tacą w łeb. Park usiadł na swoim miejscu, obok Jeongguka i nie zwracając uwagi na resztę i temat rozmowy, zaczął jeść.
-... a ty Jimin? – chłopak podskoczył, słysząc swoje imię i podniósł głowę, wbijając pytające spojrzenie w Jeona. – Co robisz dziś wieczorem?

- Uczę się do sprawdzianu z angielskiego. I ty też powinieneś, jeśli chcesz zdać tą klasę z satysfakcjonującymi ocenami – odparł rudowłosy i uniósł kubek z colą, upijając łyka.

- Błagam cię, Park, jest trzydziesty pierwszy października, a ty od nas wymagasz nauki? Z jakiego świata ty się urwałeś? – Bogum wypowiadając te słowa miał minę, jakby chciał przyrżnąć głową w ławkę.

- A co ma do tego Święto Reformacji? – Jimin spojrzał pytająco na twarze znajomych.
- Nie no błagam, ja się zaraz zabiję, jakie do cholery Święto... – Yugyeom przyłożył dłonie do czoła, jakby miał się rozpłakać.

- No już stary, daj spokój chłopakowi, mieszka tu nie cały rok, może nie ogarniać – Hoseok poklepał przyjaciela po ramieniu i skierował pełne rozbawienia spojrzenie na nic nie rozumiejącego Jimina – Jak pewnie zauważyłeś, wokoło wszystko jest udekorowane. Nie bez powodu... w Nowym Orleanie bardzo hucznie obchodzi się Halloween, które jest dzisiaj.

- I stąd nasze pytanie, co robisz dzisiaj? Bo mamy plany i chcieliśmy, byś z nami poszedł – dodał Taehyung, wychylając się zza Jeongguka i posyłając zachęcający uśmiech rudowłosemu.

- Satanistyczne święto, gdzie ludzie przebierają się za jakieś straszydła i wyłudzają od innych cukierki? Nie, raczej nie jestem zainteresowany – odparł ze znużeniem Park, przymykając oczy.

- Nic nie wiesz o tym święcie – stwierdził Namjoon z lekką naganą w głosie i po chwili posłał mu uśmiech – Sprawdzian z angielskiego jest za cztery dni, więc dziś odrób pracę domową i poczytaj o Halloween. Pouczyć się zdążysz, a wstyd byś nie znał tak wieloletniej tradycji. Będziemy po ciebie o dwudziestej pierwszej – oświadczył, zakończając rozmowę.

Nowy Orlean był w oczach Jimina miastem kontrastów. Z jednej strony unosząca się w powietrzu dusząca atmosfera pełna magii, podsycana licznymi krążącymi legendami o czarownicach, czarnej magii, voodoo, duchach, czy wszystkim czego istnienie zdroworozsądkowy człowiek odrzuca... A z drugiej, żywe, nowoczesne miasto, pełne barw i kolorowych ludzi. Tylko stara dzielnica francuska, mimo rozbrzmiewającej w dzień i w nocy muzyki, wydawała mu się poza schematem, będąc zatrzymanym w XIX wieku obrazem, przypominającym, że duchy Nowego Orleanu istnieją. I mają się dobrze.

Wracając ze szkoły, Jimin po raz pierwszy zwrócił uwagę, na to, jak przystrojone jest miasto. Wcześniej nie zwracał na to uwagi. Właściwie, gdy próbował sobie przypomnieć poprzednie dni, miał wrażenie, że żadnego wcześniej nie było, a on został nagle wrzucony do teraz.

This is Halloween || yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz