Czarna woda.

5 1 0
                                    


Znowu w niej jestem..w tej jedynej, która zawsze mnie przyjmie, wchłonie..pozwoli odpocząć, zregenerować ciało i umysł. Tylko w najczarniejszych odmętach ostatnie strzępki mojej duszy są w stanie znowu stworzyć całość. W chłodnych ramionach wciągnie na samo dno.. ale, by uzdrowić, rozproszyć gorączkę w sercu, uciszyć krzyki zamknięte w umyśle, dać spokój. Sprawia, że dawna siła znów wraca, niczym ostry sztylet przecina taflę i mknie w zagubione serce. Niczym płomień..w nicości.

Gdy już się orientowałam, że władzę nad moim ciałem przejęły jej obezwładniające uściski, oddawałam się całkowicie. Zawsze oznaczały pomoc i bezpieczeństwo..jednak nie tym razem. Gorączka nie ustała, wręcz wzrosła..ciało przepełniła rządzą krwi, każdy neuron przepełniała nienawiść.., która rdzawym płomieniem oświetlała moją kamienną twarz. I mimo tej szalejącej wściekłości, moje ciało dalej tkwiło bez ruchu, unosząc się i lekko falując. Wojna zawsze była we mnie. To ja zdecydowałam, by ją uwolnić..by dać jej broń i siać zniszczenie. To ja pozwoliłam na śmierć niewinnych ludzi, to ja patrzyłam na ich cierpienia, słyszałam ich krzyki..błagania o litość, o pomoc...o łaskę..aż w końcu o śmierć. Z radością kończyłam ich życie na Ziemi.

Sądziłam, że tak ma być, w końcu nie po to dano mi taką siłę bym chowała głowę w piasek. Potężnymi skrzydłami, ociekającymi krwią poległych omiatałam pola bitew i z dumą spoglądałam na swoje dzieło. Niczym malarz, mogłam godzinami obserwować każdy detal. Chłonęłam ich ciepło, ostatnie oddechy, ostatnie słowa..modlitwę. Wierzyli w kogoś, kto miał ich uratować, kto odepchnie wroga, nastanie światłość i ujrzą oblicze tego Jedynego, Zbawiciela. Jednak nigdy tak się nie stało..chociaż i ja, chętnie bym to zobaczyła. W końcu też jestem stworzeniem..i gdybym nie była potrzebna, to bym nigdy nie powstała, nie wyszła na powierzchnię, nie zaznała radości z bólu innych, ktoś tego chciał.

Nigdy czyjaś śmierć nie poszła na marne, każda dusza jest cenna. Jest tym idealnym materiałem, by tworzyć czyste zło z kryształowej dobroci. Nikt nie przyniesie tyle zatrucia i pogardy jak zanieczyszczona dusza. Wyczuje fałsz..wstyd, oszustwa..obudzi w człowieku prawym odwagę, by.. przeciwstawić się okrutnemu szefowi, wbijając mu nóż między żebra, by powstrzymać bestialskiego męża przed skatowaniem żony, która w końcu bierze sprawy w swoje ręce..pełne tej samej pogardy i zatrucia co dłonie Diabła. Nikt nie rodzi się zły, nikt nie rodzi się mordercą..to zawsze jeden człowiek budzi w drugim nienawiść. Nienawiść nieraz tak daleko posuniętą, że odbiera świadomość, że zapomina się o konsekwencjach, że w domu czeka rodzina, którą kochasz bezwarunkowo..a mimo to, czyhasz na życie dawnego przyjaciela bądź nowego wroga. Ale właśnie dzięki takim występkom w siłę rosną piekielne wojska. Śmierć ma prace, ja wkładam nóż w rękę, obłęd w oczy..i zdaje się na los, który w takich sytuacjach rzadko mnie zawodzi.

Nie byłam w stanie poruszyć choćby palcem, jednak czułam zmianę temperatury.. po rozpalonym ciele przebiegł dreszcz..pierwszy, drugi..aż w końcu zamienił się w porażające fale uderzeniowe niczym pioruny przeszywając mnie raz po raz, bym odzyskała świadomość ! Bym rozerwała niewidzialne łańcuchy i uwolniła się od zwodniczej przyjaciółki. Nie wyobrażam sobie umrzeć w głębinach.. nie jako Wojna. Nie jako Matka Morderstwa, moje życie osobiście może zabrać tylko piękna, śnieżnowłosa Śmierć. Tylko w jej dłoniach sztylet ma taką moc. Jednak nawet ona wie, że moje zniknięcie spowoduje jeszcze większy chaos.

Walka trwa dalej.. z całych sił pragnę znów otworzyć przekrwione oczy, by stanąć twarzą w twarz z tym, który nie tu uwięził, który patrzy jak cierpię.. który jest moim stwórcą, Panem..i przygląda się mojej walce z samą sobą.

Z góry zna wynik, jednak nie zna mnie. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 10, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Tonę.Where stories live. Discover now