.

159 22 6
                                    

  Harry długo nie chciał się przyznać przed samym sobą. Nie dopuszczał do siebie takiej myśli, mimo że ciągle robił coś w tym kierunku. Myślał o tym, ale nigdy nie nazywał tego po imieniu. Chociaż nie miał się czego bać, bo jego znajomi to najbardziej tolerancyjni ludzie, jakich zna, nikomu o tym nie powiedział. Bo w końcu nie było o czym mówić, prawda? 

Nie chciał tego przyznać, bo nie tak wyobrażał sobie swoje życie, miał zostać psychologiem, otworzyć gabinet ze swoją żoną i mieć z nią dwójkę cudownych dzieci. Do tej pory wszystko szło zgodnie z planem, dostał się do wymarzonej szkoły, jest jednym z lepszych uczniów, ma grupkę wspaniałych przyjaciół, z którymi spędza każdą wolną chwilę, sprawdzał już nawet wymagania na studia. 

Jednym zdaniem nie ma chwili aby pomyśleć o miłości. A już tym bardziej do drugiego chłopaka. Bowiem w klasie, a dokładniej w grupce najlepszych przyjaciół Harry'ego jest Louis. Louis irytuje Harry'ego na każdym kroku, zresztą z wzajemnością. 

Są jednak takie chwile, kiedy Harry wręcz marzy, aby chłopak złapał go za rękę, objął go, powiedział coś miłego, albo chociażby się o niego oparł. Chłopak stara się nie zawracać sobie takimi pragnieniami głowy, zapomnieć, że myśli o tak absurdalnych rzeczach, nie dawać po sobie poznać, co czuje. Ale momenty kiedy Louis łapie go za rękę z ekscytacji, kiedy całą grupą oglądają filmy albo kiedy ręce Harry'ego, które zawsze są ciepłe, służą chłopakowi za grzejnik, albo momenty kiedy chociaż dotknie kolanem jego uda na lekcji, wcale w tym nie pomagają. Wtedy zawsze to, co Harry zakopał na dnie swojej głowy, wygrzebuje się i błaga o uwolnienie. 

A ostatnio, jest coraz więcej takich momentów. Ostatnio Louis zapytał się Harry'ego czy pójdą do kina, a chłopak od razu zaczął się zastanawiać, czy pójdą we dwoje (i wcale nie miał nadziei, że może, tylko może, się coś wtedy stanie), czy całą grupą. Chłopak ma też spędzić u Louisa sylwester i nowy rok. I jego umysł aż wariuje od pomysłów, co może się wydarzyć w te dwa dni.

Okazało się, że do kina poszli we dwoje, ale nie dlatego, że taki był plan, lecz po prostu inni nie chcieli albo nie mogli. Nie zdarzyło się nic co, nie działo się już wcześniej. Jednak ich trzymanie za ręce podczas filmu było inne, bardziej osobiste, delikatniejsze, ostrożniejsze. Wychodząc z sali kinowej dalej się trzymali, bez słów, sam dotyk. Puścili się dopiero kiedy musieli się rozejść w dwie różne strony. Pożegnali się zwykłym "cześć" i odeszli. Harry nie wiedział co siedziało w głowie chłopaka ale TO zdecydowanie nie było nic, a jako że zapoczątkował to Louis, stawało się to wyjątkowe. Nigdy o tym, co działo się w kinie, nie porozmawiali.

Koniec roku zbliżał się nieubłaganie, a myśli Harry'ego dosłownie nie dawały mu spać. Co prawda samą noc sylwestrową mieli spędzić u jednego z przyjaciół, jednak potem mieli pojechać do domu Louisa. 

Cały ostatni wieczór roku Harry zastanawiał się, czy przeżyje swój noworoczny pocałunek, a jeśli tak, to czy będzie to z Louisem. 

Otóż nie. 

Nie przeżył pocałunku, a już na pewno nie z Louisem. 

Mimo wszystko bawił się świetnie, chociaż miał wrażenie, że Lou go unika, mało rozmawiali i tańczyli, oglądając telewizję, nawet koło siebie nie siedzieli. Całą drogę do domu Louisa przesiedzieli w ciszy, ponieważ nie, Harry nie odzywa się pierwszy w trudnych sytuacjach, nigdy. 

W domu Louisa nikogo nie było, więc Harry od razu poszedł do łazienki, umyć się i ogarnąć do spania. Długo stał pod prysznicem i analizował sytuację. Nie mogło przecież tak być wiecznie, miał spędzić z Lou jeszcze cały następny dzień i jeśli dalej będą się do siebie nie odzywać, nie wiedział jak to przeżyje. Jednak to nie on ignorował chłopaka i udawał, że wcale się nie znają i nie przyjaźnią. Więc nie zamierzał odezwać się pierwszy. Nie. To się nie stanie.

Fireworks | larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz