9. "I nadejdzie chwila błoga, śmierć zabierze oddech mój..."

2.7K 160 37
                                    

Rozdział: 9

Ilość słów: 1788

Data publikacji: 9 grudnia 2017

________________________________________________

    Wszedłem do klasy Flitwicka i zająłem ostatnią ławkę z prawej strony klasy tuż przy ścianie. Tradycyjnie oparcie krzesła postawiłem obrócone lekko w stronę ściany, żeby móc obserwować całą sale, co stało się jakby moim nawykiem. Dzięki temu mam wgląd na to, co naprawdę dzieje się w klasie, chociaż na początku profesorowie czepiali się mnie, że tak siedzę to dosyć szybko odpuścili, ponieważ kilka razy zapobiegłem żartom, które mogły się naprawdę źle skończyć. Rozumiem, że niektórzy chcą się popisać, ale żeby podpalać czyjeś torby lub książki, których inni obecnie używają to już jest przesada i to spora. Hermiona przysiadała się do mnie, za co byłem jej bardzo wdzięczny, ponieważ nie chciałem być samotny, a ona była obecnie jedyną osobą, która mnie wspierała z rówieśników, ponieważ inni byli pod zbyt dużym wpływem dwójki najmłodszych Weasley'ów i dyrektora, co zamierzałem zmienić, ale to pewnie będzie monotonny proces, zbyt długo byli pod wpływem "prania mózgu", któremu ich poddawali. Jeszcze te cholerne artykuły Skeeter, do której nie miałem zbytnio czasu się przyjrzeć, żeby w końcu móc zareagować, a te babsko niezbyt pochlebnie się o mnie i Syriuszu wypowiadała, co pewnie było spowodowane wpływami dyrektora, chociaż ta babka była wrogo nastawiona do wszystkich, to jednak zbyt długo Dumbledore panował w Wielkiej Brytanii, kiedy nas nie było. Tak naprawdę, jedynym co mnie powstrzymywało było to, że Rita także o dyrektorze źle się wypowiadała i muszę poczekać do czasu, aż zgarniemy monopol w Proroku, o który nadal nasi pracownicy zażarcie muszą walczyć z ludźmi, którzy nie są zbyt chętni w odsprzedawaniu swoich udziałów. 

    Pokręciłem głową i skupiłem się na wykładzie małego profesora o kolejnym zaklęciu, które mój rocznik musi opanować. Oczywiście nie jest to coś, co sprawiłoby mi jakąś trudność, ale jednak ciekawie się wypowiada, więc z miłą chęcią słucham jego wykładów. Do tej pory niewielu nauczycieli naprawdę mnie zaciekawiło, ponieważ nie mają naturalnego talentu do nauczania. Na eliksirach oczywiście Snape próbuję uprzykrzyć mi życie ciągłymi docinkami, ale cierpliwość, którą sobie wyrobiłem naprawdę niełatwo nadwyrężyć,  ale jeśli tak dalej pójdzie to, do końca roku mi się wyczerpie, a wtedy mogą być opłakane skutki. 


    Moje myśli płynnie przemieszczały się z jednego zagadnienia na drugie, ponieważ miałem bardzo podzielną uwagę, jednym uchem słuchałem profesora, natomiast drugim nasłuchiwałem rozmów innych uczniów. Nie planowali żadnego nowego "wspaniałego" żartu, były to bardziej luźne rozmowy, o niczym ważnym. Przykładowo pierwsze dwie ławki po drugiej stronie pochłonięte były w rozmowie o naborze do drużyny Quidditha, natomiast większość dziewczyn rozmawiała o najnowszych trendach mody, a rozmowy chłopaków sprowadzały się do tego, którą mogliby zaliczyć, Quidditha i tego, że nie podoba im się, że nowy uczeń zgarnia tak wiele uwagi płci pięknej. 


- Panie Potter czy może mi pan podać formułę zaklęcia Desgreado? - spytał maleńki nauczyciel, a ja posłałem mu uśmiech i odpowiedziałem płynnie:


- Zaklęcie Desgreado, zaklęcie z szarej magii, które sprawia, że mięśnie człowieka, będącego pod tym zaklęciem zanikają na piętnaście minut, przez co ten nie może się ruszyć. Zanikanie mięśni jest bolesne, jednak nieporównywalne z ich przywracaniem, które dzieje się w przyśpieszonym tempie. Jest to bardzo bolesne zaklęcie, jednakże nie można za jego pomocą zabić, więc jest zaliczane do szarej magii.

[ZAWIESZONE ] Wyjście z Cienia || HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz