Wyjrzał przez okno i w głębi duszy wiedział, że dziś było jakimś ważnym dniem. Nie żadne państwowe święto, ani jakiekolwiek urodziny. Patrzył na chmury przysłaniające słońce, które powinno wyrwać go ze snu kilka godzin temu i tylko westchnął. Przymknął oczy na przygnębiającą pogodę, która budziła w nim wspomnienia.
Dokładnie rok temu otworzył oczy po kilkugodzinnej operacji, która uratowała mu życie. Miał przeszczepione serce i naprawdę nie mógł uwierzyć jakim cudem dawca odnalazł się akurat w momencie, kiedy 17-letni Kim Taehyung tego potrzebował.
Przyłożył dłoń do klatki piersiowej, by poczuć delikatne uderzenia. Tak bardzo chciał podziękować osobie, która oddała mu swoje serce albo chociaż jego rodzinie. Niestety nie było mu to dane, bo nadal nie ujawniono mu tożsamości jego zbawcy.
Kiedy leżał na stole operacyjnym nikt na niego nie czekał. Na korytarzu nie płakała załamana dziewczyna, ojciec nie uspokajał roztrzęsionej matki, a znajomi nie byli zaniepokojeni jego nieobecnością w szkole. Od roku nic się nie zmieniło. Ciągle nie miał przy sobie nikogo bliskiego. Nikogo nie obchodził. Jego rodzice przesyłali mu co tydzień sporą sumę pieniędzy zza granicy. W szkole chował się po kątach i zawsze siedział sam w ławce. Możliwe, że mógłby to zmienić, bo w końcu jutro zaczyna swoją naukę na uniwersytecie, ale sam nie wiedział czy tego chce.
Rozejrzał się po mieszkaniu, w którym przebywał dopiero od miesiąca. W tym czasie pokój już zaczynał wyglądać jak pobojowisko. Wszędzie były porozrzucane różnego rodzaju bibeloty oraz ubrania chłopaka. Niektóre nadawały się jeszcze do chodzenia, ale większość trzeba było wyprać. Właściwie mógł to zrobić za jednym zamachem, bo w jego garderobie królowała czerń, więc od razu zgarnął kilka ubrań i skierował się do łazienki.
Podczas gdy pralka pracowała, chłopak wszedł pod prysznic. Nie był pewien kiedy ostatnio się kąpał. Może przed odbieraniem kluczy do nowego mieszkania? Tak, w tej łazience jeszcze nie był dłużej niż wymagało tego załatwienie paru spraw na kiblu.
Odkręcił zimną wodę i wzdrygnął się, gdy zaczęła spływać mu po plecach. Szybko wtarł w siebie żel pachnący cytrusami,a tłuste kosmyki jasno brązowych włosów potraktował kolejnym owocowym kosmetykiem. Szybko spłukał pianę i już po chwili stał przed lustrem wycierając ostatnie krople wody ze swojego ciała. Umył od razu zęby, gdyż śniadanie nie było wpisane w jego dzienny rytuał.
Po odnalezieniu ostatnich czystych ubrań, zabrał ze sobą jeszcze telefon, portfel, klucze i chwilę później szedł już zatłoczonymi ulicami miasta.
Zaczął rozmyślać nad tym jak będzie wyglądał jego pierwszy dzień nowego życia. Miał nadzieję, że nauczyciele nie będą zbyt wymagający, bo nie miał ochoty na naukę. Oczywiście zawsze był jednym z najlepszych uczniów, ale w tym roku miał tego już po dziurki w nosie. Chciał skupić się na podrywaniu dziewczyn i imprezach, bo tego brakowało mu przez całe życie. Przez swoją chorobę wychodził z domu tylko do szkoły. Ale kiedy ten problem został rozwiązany chciał zaszaleć.
Nagle poczuł uderzenie i zanim się obejrzał, leżał na środku chodnika. Zaklął pod nosem i już chciał wstawać, kiedy zauważył przed swoją twarzą dłoń. Przebiegł wzrokiem wzdłuż ręki nieznajomego i już wiedział, że to nie dziewczyny będzie podrywał w tym roku.