Zapach cynamonowych świeczek było czuć w całym pokoju, lampki na choince świeciły na tyle mocno, aby oświetlić całe pomieszczenie, w tle słychać było znane świąteczne piosenki oraz kolędy. Śnieg sypał coraz to mocniej, utrudniając widoczność każdej zabłąkanej duszy, która w ten wigilijny wieczór postanowiła wyjść na zewnątrz. A on? On po prostu czekał. Czekał trzymając w dłoniach parujący kubek herbaty, siedząc na parapecie i wypatrując zza śnieżnych płatków powoli zbliżającej się postaci. Czy to przez panujący na zewnątrz mrok, czy przez śnieżycę nie zauważył, kiedy mężczyzna zbliżył się do mieszkania i otworzył drzwi, wpuszczając do ciepłego wnętrza mróz.
Teppei odstawił kubek z w pół wypitą herbatą i wyszedł do przedpokoju na spotkanie z czarnowłosym. Zobaczył go z rozpiętym płaszczem, zaparowanymi okularami, owiniętym wokół szyi szalikiem, który jakimś cudem jeszcze go nie udusił. Stał zgięty, męcząc się z mokrymi sznurówkami, które na złość postanowiły się zaplątać, tworząc przy okazji kilka supłów. Wzrok nastolatków skrzyżował się w chwili, w której Hyuuga wyprostował się, po zdjęciu butów. Wpatrywali się w siebie przez dłuższą chwilę. Nic nie mówili, nie było im to potrzebne, albowiem wystarczył im widok tego drugiego.
Junpei zdjął płaszcz i odwiesił obok tego należącego do Kiyoshiego. Podniósł torbę, którą wcześniej odstawił pod ścianę, a po chwili wyciągnął ją w stronę szatyna. Ten tylko się uśmiechnął i odebrał ją od okularnika. Zajrzał do środka, a w jego ciemnych oczach można było zauważyć iskierki szczęścia.
Złapał niższego za dłoń i pociągnął w stronę kuchni. Posadził go przy stole, podając parujący kubek herbaty, którą zrobił chwilę przed jego przybyciem. Sam podszedł do blatu, odłożył torbę na gładką powierzchnię, a po chwili zaczął wyciągać jej zawartość. Po opróżnieniu rzucił reklamówkę niedbale do kosza pod zlewem i zaczął z wielkim zapałem zdzierać pomarańczową skórkę ze słodkich owoców. Kiedy wszystkie mandarynki były już dokładnie obrane i porozdzielane, ustawił je na małym, białym talerzyku ze złotymi zdobieniami. Skierował się do salonu, niższy podążał za nim, próbując ogrzać zmarznięte dłonie kubkiem, który nagrzał się pod wpływem temperatury cieczy znajdującej się w nim.
Usiedli na kanapie, która specjalnie na tę okazję została przesunięta, aby móc z niej podziwiać widok zza okna. Przykryli się kocykiem, który Teppei zabrał ze swojej sypialni, a po chwili spojrzeli w niebo. Mimo, że śnieżyca nie osłabła, a wręcz przeciwnie, nasiliła się, dokładnie było widać tą jedną, jedyną gwiazdę.
-Wesołych świąt, Junpei- odezwał się ciemnooki, nie spuszczając wzroku z jasnego obiektu.
-Wesołych świąt, Teppei- powtórzył słowa swojego przyjaciela.
I tak siedzieli, pod kocykiem, z talerzem mandarynek , patrząc w niebo. Cieszyli się ciszą, którą przerywała jedynie spokojna melodia, i swoją obecnością. Żadne słowa nie mogły opisać tego co czuli, jedynie ich wzrok, pełen czułości, troski i miłości, mógł zdradzić ich uczucia, które ukrywają przed całym światem.
I właśnie tego wigilijnego wieczoru, w jednym z wielu mieszkań w Tokio, można było wyczuć prawdziwy magiczny nastrój. Wśród zapachu cynamonu, słów kolęd, świateł lampek choinkowych, na starej, zniszczonej kanapie siedzieli wtuleni w siebie, ukrywając się pod kocami przed złem tego świata, zakochani nastolatkowie, odbierając sobie słodkie pocałunki, które miały smak zjedzonych przed chwilą mandarynek.
To właśnie oni odkryli to co w tym święcie najważniejsze, albowiem nie liczą się prezenty, ozdoby przed domem i na choince, czy ilość przygotowanych dań, a miłość i szczęście przy boku ukochanej osoby.
CZYTASZ
Mandarynki ||KiyoHyuu|| |Kuroko no Basket|
FanfictionPonieważ nie ważne są prezenty, a miłość do drugiego człowieka.