Pokręcona sprawa

22 2 1
                                    

– Pańska godność?

– Loth Czarny Nóż, zawodowy zabójca.

Ospały żołnierz chyba momentalnie się przebudził, bo z wrażenia upuścił pióro oraz pergamin i cofnął się kawałek. Spróbował wyciągnąć miecz, ale potknął się o niską, drewnianą barierkę i wyrżnął orła. Czterech żołnierzy, którzy przed chwilą przeszukiwali wóz, momentalnie upuściło pochodnie na trawę, dobyło mieczy i ustawiło się w krótki szereg.

– Ja pierdolę, Seam, mówiłem ci, że kiedyś przedobrzysz z tym swoim gównianym poczuciem humoru – powiedział stojący obok Seama siwobrody, ubrany w habit staruszek.

– Przepraszam, mój panie.

Wzrok czwórki żołnierzy niepewnie prześlizgiwał się między przewróconym towarzyszem, który zdjął hełm i masował głowę wciąż pojękując z bólu, a dziwną parą stojącą obok wozu kupieckiego.

– Spokojnie, dzielni żołnierze. – Starzec uśmiechnął się szeroko, czym wystawił na widok niezbyt zachęcającą estetycznie jamę ustną. – Mój sługa zwyczajnie żartował. Spójrzcie tylko na niego. – Seam z bananem na twarzy połknął kozę, którą wcześniej pieczołowicie wydłubał z nosa. – Czy on waszym zdaniem wygląda jak słynny Loth Czarny Nóż? Przecież ten facet by nawet muchy nie skrzywdził i to bynajmniej nie dlatego, że by nie chciał jej zrobić krzywdy. Po prostu gdyby próbował ją zabić potknąłby się o własne nogi i wypierdolił w trawę.

– Co jak co, ale ta hołota zbyt dzielna to nie jest. – Do czwórki trzęsących się ze strachu żołnierzy dołączył dziesiętnik w obszywanym czerwoną nicią płaszczu. – Wystarczy wspomnieć imię poszukiwanego przez połowę cywilizowanych państw świata zabójcy, a ci już muszą zmieniać portki. Co on takiego zrobił, że każdy się go boi, przecież on zabił ledwo sześćdziesiąt trzy osoby, ma na koncie mniej więcej kilkaset tysięcy razy mniej istnień niż jebnięci politycy. A wracając do tematu – doceniam dowcip twojego chłoptasia, staruszku, ale wkurwiłeś mnie, a ja nie lubię, gdy mnie wkurwiają. Zresztą i tak zamykamy most, nie przejedziecie na drugą stronę.

– Ale...

– Żadnych, kurwa, ale. Takie dostałem rozkazy z dowództwa. Jakiś incydent dyplomatyczny z Fiovanarem, most ma być otwarty dopiero nad rankiem. Na twoim miejscu cieszyłbym się, że nie wybatożyłem twego chłoptasia, a uprzejmie przypominam, że to jeszcze wciąż może się zmienić. A teraz migiem wypierdalać, jak już wspomniałem most otwieramy dopiero jutro o świcie, chyba że rozkazy się zmienią. Mamy teraz ważne obowiązki służbowe do wypełnienia.

Żołnierze opuścili posterunek celny. Część z nich udała się na strażnicę przy wjeździe na most, a część na czele z dziesiętnikiem w kierunku jedynego budynku w okolicy, dość sporej drewnianej karczmy. Stary mnich upewnił się, że nikogo nie ma w pobliżu, zbliżył się do towarzysza i powiedział cicho:

– Dobra robota, Loth, w końcu, jak mówią, najciemniej jest pod latarnią.

Loth uśmiechnął się. Starzec podszedł do niego, podparł się o bark zabójcy i obaj ruszyli w kierunku budynku.

Karczma była zatłoczona. W głównej, rozświetlonej kilkunastoma świecami sali można było spotkać śmietankę towarzyską użytkowników traktów. Na środku pomieszczenia, przy długich stołach, siedziały dwie grupy kupców, którzy zamierzali spędzić tutaj noc, by o świcie zapłacić wysokie cło, przekroczyć granice z Fiovanarem i ruszyć ku innym, odległym krainom handlować winem i barwionymi tkaninami. Namiętnie pili oni piwo z drewnianych kufli i palili śmierdzące tanim tytoniem fajki. W kącie blisko kontuaru siedziała ta sama czwórka żołnierzy wraz z dziesiętnikiem, która przeprowadzała kontrolę celną wozu mnicha. Loth usadził starca tuż przy wejściu, jak najdalej od żołnierzy, i podszedł do kontuaru.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 06, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Pokręcona sprawaWhere stories live. Discover now