Rozdział 1

21 1 0
                                    

28 września 2015

Od dwóch godzin siedzę w pociągu, jadąc do Denver i rozmyślając o tym jak bardzo moje życie zmieniło się przez ostatnie lata. Najpierw ten okropny wypadek, który wywrócił mój świat do góry nogami, potem wizyty u psychologa, przyzwyczajanie się do tego, że już nigdy nic nie zobaczę. To, co czułam, kiedy po kilku dniach  od wypadku pierwszy raz otworzyłam oczy, jest dosłownie nie do opisania. 

Wyobraź sobie strach, jaki czułbyś, budząc się pewnego dnia w zupełnej ciemności, której towarzyszyła jedynie niepewność wypełniona oczekiwaniem na to, co zawsze widujesz po przebudzeniu się. Słońce, które przedziera się przez okna do pokoju, ulubioną maskotkę, z którą śpisz od lat i jest twoim najlepszym przyjacielem...Jednak nic takiego się nie pojawia. Mówisz sobie "to na pewno tylko sen", lecz w głębi duszy wiesz, że tak nie jest. Przecierasz oczy i zaczynasz krzyczeć, a przynajmniej tak było w moim przypadku. Krzyczysz z bezsilności, z przerażenia i nie przestajesz...Od wypadku minęły trzy lata, a ty musisz chodzić po ulicach z białą laską, nie do końca wiedząc, gdzie tak naprawdę stawiasz kroki. Na początku było trudno. Niby można się do tego przyzwyczaić, ale sama myśl, że jesteś tak ograniczony przez brak wzroku doprowadza do szaleństwa. 

Dopiero, kiedy coś tracimy, uświadamiamy sobie jak bardzo tego nie docenialiśmy. Tak samo było ze mną. Zdałam sobie sprawę z tego, jak mało w swoim życiu zobaczyłam, jak marnowałam czas. Dopiero kiedy rozpaczliwie próbowałam przypomnieć sobie jak wyglądali moi rodzice, dom, przyjaciele zrozumiałam jak niewiele poświęcałam dla nich czasu i jak mało szczegółów zapamiętałam.

Aby chociaż w pewnym stopniu uciec od wspomnień , postanowiono, że wyprowadzimy się wraz ciocią Charlottą do Denver, co miało mi pomóc zapomnieć i zacząć nowe życie. Chociaż wiem, że pewnie nigdy wspomnienia o tym zdarzeniu nie opuszczą mojej głowy, próbuję. Wiem, że tylko to może utrzymać mnie przy życiu, a każda chwila załamania może doprowadzić mnie do śmierci. Ciocia jest jedyną osobą, która mnie nie opuściła, gdy straciłam wszystkich. Rodziców, przyjaciół, ludzi których kochałam. Czasu niestety się nie cofnie, a ja żyję dalej nadal nie mogąc uciec od swoich problemów i wciąż powtarzając w myślach tę znaną każdemu formułkę: kiedyś będzie lepiej.

                                                                                     *************

- Kochanie - usłyszałam miękki, cichy głos - wstań, dojechaliśmy na miejsce.

Przeciągnęłam się i nic nie mówiąc wstałam, po czym założyłam plecak drugą ręką szukając wyjścia z przedziału. Kiedy opuszczałam pojazd z ciocią u boku, wręcz czułam na sobie wzrok ludzi patrzących z politowaniem w moją stronę. Nienawidziłam tego. Nie chciałam być postrzegana przez społeczeństwo inaczej, jak jakiś odmieniec, lecz w głębi duszy wiedziałam, że tego niestety nie uniknę.

- Ciociu... - westchnęłam - Przecież wiesz, że dobrze sobie radzę z chodzeniem i nie musisz mnie już prowadzić.

- Eileen skarbie, chcę ci tylko pomóc. Jest dużo ludzi, proszę pozwól mi...

- Mamo, a dlaczego ta pani ma okulary? Przecież jest jesień! - dobiegł do mnie głos jakiegoś dziecka, a potem mamy, cierpliwie tłumaczącej mu dlaczego je noszę i karcącą go za brak dyskrecji. 

Nie ukrywam, że te słowa mnie zabolały, lecz wiedziałam, że nie mogę się przejmować takimi słowami, tym bardziej, że wypowiedziało je dziecko. Rozumiem, że nieczęsto spotyka się na ulicy koślawo chodzącą dziewczynę w ciemnych okularach, prowadzoną pod rękę przez swoją ciocię. Przeciskając się przez tłum ludzi zacisnęłam zęby i nie zatrzymując się ruszyłam dalej przed siebie, do mojego nowego domu.

                                                                                    **************

- No to jesteśmy! - rzekła ciocia, po czym pomogła mi wysiąść z taksówki, którą dojechałyśmy na miejsce - Szkoła jest bardzo blisko, więc to świetna lokalizacja, a poza tym mamy bardzo duże podwórko i cudowny ogród. Mam nadzieję, że sąsiedzi są w porządku.

- Mhm - odparłam, bo i tak nie mogłam go nawet zobaczyć.

Ciocia odprowadziła mnie do mojego nowego pokoju, po drodze szczegółowo opisując cały dom. Dzięki temu dowiedziałam się, że ma on przestronny salon, gdzie stoi szara, rozkładana kanapa, duży telewizor i drewniana komoda, urządzoną na biało kuchnię kuchnię i łazienkę z dużą wanną. Poza tym, na drugim piętrze znajdują się dwa pomieszczenia - sypialnia cioci i oczywiście mój pokój, który, z tego co usłyszałam i zapamiętałam ma ona białe ściany, ogromne okna z widokiem na ogród, drewniane łóżko, a na przeciw niego trzydrzwiową szafę. Po lewej stronie znajduje się natomiast biurko i półki na książki.

Kiedy ciocia zostawiła mnie wreszcie samą w moim nowym pokoju z wycieńczenia długą podróżą opadłam na łóżko i po kilku chwilach opanowała mnie niepohamowana senność. Zastanawiając się nad tym, jak będzie w mojej nowej szkole, z setką najczarniejszych myśli w głowie wreszcie pierwszy raz od wielu godzin przymknęłam powieki...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 13, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

In your eyesWhere stories live. Discover now