Louis miał jeden ze swoich wolnych dni, kiedy Harry był w firmie, a on mógł lenić się ile chce. Za to wieczorem brunet obiecał mu randkę z okazji walentynek i młodszy nie mógł być bardziej podekscytowany. Ich związek rozwijał się z dnia na dzień. Nie kłócili się prawie wcale i byli szczęśliwi. Te miesiące były dla nich naprawdę dobre. Louis poczuł w końcu pewną stabilność i ogrom uczuć pochodzących od Harry'ego. Szatyn zszedł do kuchni będąc ubranym tylko w koszule swojego alfy, wsypał chrupki do miski psa i zaczął sam robić sobie śniadanie. Był głodny jak wilk i jajecznica wydawała się dobrą opcją. Louis miał głowę zaprzątniętą myślami. W te niecałe trzy miesiące tyle się zmieniło, nie musiał już martwić się o wydatki, o jedzenie w lodówce. Mieszkał w ciepłej posiadłości, miał kochającą alfę i przyjaciół. Po prostu żyć nie umierać. Niebieskooki nawet przybrał trochę na wadze, ale w końcu zaczął regularnie jeść, a Harry był najlepszym kucharzem na świecie. Widział też często jak Styles pękał z dumy, gdy przyglądał się mu. Siedząc przy wyspie kuchennej zjadł swoje śniadanie i spoglądał za okno popijając sok pomarańczowy. Na dworze dalej był śnieg, ale nic dziwnego bo była przecież połowa lutego. Zachichotał, gdy przypomniał sobie jak świętowali urodziny Harry'ego w łóżku. Bardzo, bardzo intensywnie świętując. Zeskoczył że stołka i momentalnie zrobiło mu się nie dobrze. Zerwał się w stronę łazienki i w ostatniej chwili opróżnił zawartość swojego żołądka do toalety.
- Co się dzieje. - jęknął, gdy w końcu wstał i opłukał usta. W ostatnim czasie często to mu się zdarzało.
W pewnym momencie żółte światełko zapaliło się w jego głowie. Ubrał się szybko w dresy i bluzę, a na to zarzucił kurtkę. Dreszcz przeszedł po jego ciele czując mroźne zimowe powietrze na zewnątrz. Podekscytowane biło z jego ciała. Uśmiech nie chciał schodzić z ust, gdy wykupił to co chciał z pobliskiej apteki. Gdy wrócił do domu rzucił kurtkę w kąt i niemal połamał się wpadając na psa gdy biegł do łazienki. Owczarek tylko zawarczał złowrogo, nim znów się zwinął w kulkę na korytarzu. Louis zamknął się w łazience i wyjął z kieszeni dwa opakowania. Szybko przeczytał instrukcje i zrobił wszystko zgodnie z nią, zostało mu tylko czekanie.
- Louis, Kochanie? Czemu twoja kurtka leży na ziemi - Styles pochylił się i sięgnął ubranie, by odłożyć je na miejscu.
Udało mu się wcześniej dokończyć spotkanie, dzięki czemu wrócił już do domu. Ku jemu zdziwieniu odpowiedziała mu cisza. Na stole w kuchni stał zaschnięty talerz i pusta szklanka na co zmarszczył czoło.
- To do niego nie podobne. - mruknął do siebie, nim włożył naczynia do zmywarki i zaczął głębiej oddychać, by wyczuć, gdzie jest jego omega.
Usłyszał psa, który zbiegł z piętra i zaczął cieszyć się na widok swojego pana. Szczekał i próbował wskoczyć na niego.
- Cześć wielkoludzie. - pogłaskał owczarka - Gdzie twój drugi pan?
Pies zaczął prowadzić go na piętro i usiadł pod drzwiami łazienki patrząc się to na nie to na Harry'ego.
- Przypomnij, że mam ci rano dać więcej karmy - pochwalił go nim zapukał w drzwi - LouLou?
- Harry? Jesteś już w domu? - mocno zdziwił się młodszy.
- Tak, mogę wejść?- mruknął alfa.
- Uh, po co? - spytał.
- Louis. - niecierpliwił się, mocno martwiąc się o partnera. Jego alfa się wyrwał.
- Spokojnie Harry za chwilę wyjdę wszystko jest... O mój boże! - podniósł głos.
- Louis?! - zaczął pociągać za klamkę, ale drzwi były zamknięte.
CZYTASZ
All I want for christmas is you || Larry a/b/o One Shot
FanfictionOne Shot gdzie Harry to szef znanej firmy z zabawkami, a Lou pracuje na świątecznym stoisku w centrum handlowym.