nie będę ukrywać, że nie przepadam za irysami. są dzikie i duże. dumne i egoistyczne. najgorszy sort kwiatów.
nie będę też ukrywać, że nie odnajduję się w tych kwiatach. podstawowa wiedza z wikipedii nie będzie wystarczalna i nie chcę przed wami udawać. porozmawiajmy o irysach.
całkiem niedawno poznałem jednego. wydawał się ładny, pachnący. patrzenie na niego sprawiało mi dużo satysfakcji i dawał sporo tlenu, jak na resztę kwiatów w moim życiu. niestety się myliłem.
ostrzegam was przed irysami. ten, którego poznałem, był bardzo toksyczny. naprawdę, bardzo. tlen to tylko plandeka ochronna - tak naprawdę wydziela on dym, który dostaje się przez płuca do mózgu, sprawia poczucie bezpieczeństwa i swobody.
irysy lubią knuć. znam ich kilka, choć mają świadomość popełnianych błędów, nie przyznają się do nich za żadne skarby świata. będą robić wszystko, by oczyścić swoje imię. chcą być czyste i nietykalne. żądają głaskania i miłości. niestety odwdzięczają się zjedzeniem cię.
nie lubię irysów. nie lubię egoistów. nie lubię kłamców.
ci ludzie to debile, uwierzcie mi. a irys, którego poznałem nie zasługiwał na trucie mnie. nie zasługiwał na to w żadnym stopniu, nawet jeśli mnie kochał. nigdy nie zacznę hodować irysów. fuj.