prolog

96 17 8
                                    

Sierpień,2016 rok:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Sierpień,2016 rok:

Słońce już powoli zachodziło, przez co niebo przybrało przepiękne barwy. Mieszanina oranżu, różu, czerwieni i granatu. Promienie swoim ostatnim oddechem ogrzewały dachy pięknych will. Obsypywały róże swoim najczulszym dotykiem. Słońce umierało, aby dać miejsce Księżycowi, który srebrzystym blaskiem da lekkie światło dla kwiatów, domów, drzew. Który będzie świadkiem nocnej miłości, kradzieży, zabójstw, kłótni i łez. Łez, które tej nocy nie powinny zostać wylane. Księżyc zapłacze nad dwojgiem zakochanych, którym pomimo iż zostało zakazane kochać się, nie zaprzestaną. Nie zaprzestaną swojej pięknej miłości, nawet jeżeli świat miałby się skończyć ostatnim tchnieniem Księżyca, a pierwszym muśnięciem Słońca.

- Myślisz, że wszystko się uda? - zapytał blondyn poprawiając krawat swojego mężczyzny trzęsącymi się dłońmi. Brunet widząc to chwycił jego długie palce w swoje dłonie i przysunął je do swoich ust, lekko je muskając.

- Na pewno wszystko będzie dobrze. - szepnął uśmiechając się lekko.

Stali przy ciemnych drzwiach willi państwa Kim. Miała odbyć się kolacja, gdzie Taehyung miał przedstawić osobę swojego życia. Oczywiście nie powiedział, że jest to mężczyzna. Wolał nie myśleć co się stanie, jeżeli jego rodzice okażą się największymi homofobami.

Wiadome, że próbował poruszyć temat homoseksualizmu, ale zawsze zbywali go tym, że są zajęci lub nie mają czasu, bo zaraz wychodzą na bardzo ważne spotkanie.

- Wejdę do salonu pierwszy, błagam, poczekaj w przedpokoju, dobrze?

- Dlaczego?

-Po prostu zaczekaj. - westchnął i chwycił w ręce srebrną klamkę naciskając ją w dół. Popchnął drzwi, a do jego nozdrzy wdał się zapach przypraw.

Weszli do domu, gdzie dało się usłyszeć śmiechy i Summer Antonio Vivaldiego. Taehyung spojrzał porozumiewawczo na bruneta i zostawił go w przedpokoju, w duchu modląc się żeby wszystko poszło dobrze. Żeby jego rodzice pokochali Jeongguka, tak jak swojego syna, żeby zaakceptowali jego "odmienność".

Powolnym krokiem wszedł do salonu, spotykając tam swoich opiekunów pijących czerwone wino i siedzących na czarnej, skórzanej kanapie.

- Och, Taehyung, jesteś już! - zaćwiergotała drobna brunetka, odstawiając lampkę na niski, drewniany stolik. Wstała, prostując zadbanymi dłońmi swoją i tak już idealnie prostą, elegancką, butelkową sukienkę. Małymi kroczkami podbiegła do syna i ucałowała jego policzki, na co blondyn skrzywił się nieco.

- Gdzie twoja kobieta? - zapytał mężczyzna w średnim wieku. Nie było po nim ani śladu tego iż za niedługo skończy 51 lat. Jego włosy nadal były idealnie ciemne, jedynie zmarszczki wokół oczu mogły zdradzić jego wiek. Tak samo było z jego żoną.

Taehyung spiął się. Odchrząknął i kiedy miał już coś powiedzieć, usłyszał kroki. Zauważył zdziwienie wyrysowane na twarzy swojej matki, która spojrzała na niego niezrozumiale. Poczuł te ukochane przez niego dłonie na swojej talii, które teraz obwiniał za to, że tak mocno pokochał ich właściciela.

killer lovers; vkook [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz