Części .:1:.

755 59 19
                                    


I.

Deidara odciągnął kołnierz koszuli, kątem oka lustrując przez okno plac.

W pokoju było duszno jak w parowni. Cała szyba pokryła się wilgotną mgłą, uniemożliwiając ocenę zewnętrznych warunków. Jedyną rzeczą, której mimo tego nie dało się przeoczyć, był uliczny tłok.

Dopiero teraz, w środku nocy, zachodnie miasto budziło się do życia.

Żółtawy blask latarń zalewał alejki, oświetlając kapelusze przepychających się spiesznie przechodniów. Mrowie łachmaniarzy, złodziei i oczywistej ceny dam poruszało się jak w ulu, przywodząc na myśl pełznące bez celu robactwo, włażące bezwstydnie w każdy kąt.

- Obrzydliwe - prychnął, wykrzywiając mimowolnie wargi. W sąsiednim pokoju, z którego od dłużej chwili dobiegały ich odgłosy seksu, rozległ się przeciągły jęk. - To za ścianą niezgorzej.

- Takiś niby cnotliwy?

Chłopak uniósł brwi i skierował wzrok na siedzącą przed nim prostytutkę. Jej ciemne brązowe włosy spływały na ramiona, kontrastując z czerwienią skórzanej sofy. Całe pomieszczenie oklejone było tapetą, której ostry kolor przyćmiewał unoszący się leniwie, słodkawy dym.

- Daruj sobie – odparł w końcu. Tutejsza atmosfera skutecznie wyprowadzała go z równowagi. Wiele by dał za możliwość wysadzenia tej rudery w powietrze, ale rozkazy, jak zwykle, były jasne. Pain nigdy nie przeoczał najmniejszego szczegółu. – Dobijamy targu czy nie?

Kobieta uśmiechnęła się perwersyjnie, teatralnym ruchem krzyżując odziane w kabaretki nogi. Dopiero teraz dało się zauważyć podłużną paczuszkę i rulon papieru, założony za podwiązkę na jej lewym udzie. Deidara wyprostował się, utkwiwszy napastliwe spojrzenie w pakunku.

- Nie wmówisz mi, że przyszedłeś tu tylko po to, kochasiu.

- Przymierasz głodem czy po prostu chcesz mnie przelecieć?

Poziom zażenowania tej rozmowy intensywnie wzrastał. Sasori z całą pewnością nie dałby mu żyć, gdyby zobaczył to tandetne przedstawienie, w dodatku z nim – Deidarą - w roli głównej.

Właścicielka lokalu uśmiechnęła się pobłażliwie.

- Wyszczekany jesteś. Kto cię tego nauczył?

- Dobrze ci radzę, kobieto, daj mi to, zanim stracę cierpliwość - wycedził chłopak z niechęcią, usiłując powstrzymać irytację. – Czego chcesz w zamian?

- Ciebie - odparła bez skrępowania. - Zostań na godzinę, a to – wskazała na paczuszkę i rulon – będzie twoje.

Młody działacz podziemia natychmiast poczuł, że wszystko podchodzi mu do gardła. Wizja brudnych łapsk burdelmamy, dotykających jego ciała, napawała go odrazą. Tego typu wyczyn nie leżał już nawet na granicy poniżenia – ścielił raczej całe jego głębokie, przepastne dno. Deidara wziął głęboki wdech, rozważając wszystkie za i przeciw. Kalkulacja była prosta.

- Pół godziny - warknął w końcu.

Kobieta przygryzła wargę, nie spuszczając nachalnego wzroku z jego twarzy.

– Trzy kwadranse. To ostatnie słowo.

  Artysta uśmiechnął się krzywo, dopinając w myślach plan.  

- Stoi.

 Wszystko, absolutnie wszystko miało tam swój cel.

Mógł teraz z czystym sercem wysadzić ją w powietrze.

Części (SasoDei)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz