Poszłam do kuchni, nalałam do szklanki wody i włożyłam kwiaty.
- Opowiadaj - powiedziała Katy ze swoim głupim uśmieszkiem podpierając brodę na rękach. Robi tak zawsze kiedy gdzieś w mojej okolicy pojawi się słowo 'chłopak'.
Katy jest dziewczyną pokroju "dobrze się zabawić i zapomnieć". Od zawsze miała dar obwijania sobie chłopaków wokół palca. W sumie oni też nigdy nie robili problemów z jednodniowych relacji.
Ja natomiast zawsze twardo stąpająca po ziemi chłopaka nigdy nie miałam. To nie tak, że jestem nieatrakcyjna czy coś w tym stylu. Bo słysząc od innych zaliczam się do tych spoko dziewczyn. Ja poprostu nie jestem jak inne. Moim priorytetem nie jest zdobywanie i zostawienie. Raczej szukam kogoś na dłużej.- Nie ma o czym opowiadać - burknęłam pod nosem.
- Nie no, masz całkowitą rację. Jestem tylko Twoją przyjaciółką od dziecka, która była przy tobie zawsze. To przecież tylko jakiś twój wielbiciel, o którym nie napomknęłaś mi słowa - odpyskowała.
- No jezuuu - jęknęłam - jak biegłam na autobus to zatrzymał się taki chłopak. Zapytał czy mnie podwieźć. Koniec romansów i twoich erotycznych wyobrażeń.
- Dobra, dobra. Nie bądź taka cwana. Myślisz, że to od niego? - zapytała.
- Mógł to wysłać ktokolwiek z mojej rodziny. Albo może Brad? Lubi robić takie niespodzianki.
Brad jest moim przyjacielem od dzieciństwa. Znamy się od kiedy pamiętam. Nigdy nie potrafiliśmy spojrzeć na siebie inaczej. Ja i Brad? To nie byłoby dobre połączenie. Wiemy o sobie za dużo i bylibyśmy fatalną parą. Żadne cute couple.
- Zawsze wszystko psujesz - burknęła Katy.
- Przyznam Ci tylko, że nie widziałam jeszcze tak przystojnego chłopaka. Nogi mi zmiękły i nie potrafiłam wydobyć z siebie głosu przez co wyszłam na kompletną idiotkę. Dlatego nawet jeśli, nie mam już u niego szans. Ale myślę, że to kolejny chłopak typu 'bad boy', a jak wiesz za takimi nie przepadam - odpowiedziałam posyłając jej jeden z uśmieszków, których nienawidzi.
- Łamagi są słodkie - Katy puściła mi oczko i poszła do salonu.
Wróciłam do swojego pokoju. Kwiaty postawiłam obok toaletki. Mimowolnie uśmiechnęłam się.
Szczerze nie wiem kto inny mógłby przysłać te kwiaty. Tylko skąd Zack zna mój adres.Dłużej się nad tym nie zastanawiałam. Zadzwoniłam do Brad'a zapytać co dzisiaj robili na zajęciach.
- Halo?
- Hej Nancy. Dlaczego Cię dzisiaj nie było? Znowu siedziałem sam.
- Przepraszam. Wybaczysz mi jeżeli powiem, że nigdy tak bardzo nie spieszyłam się na autobus?
- Jak można tak często się spóźniać?!
- Przepraszam Skarbie!
- Dzisiaj były nowe tematy z matmy i chemii. Nic nie ogarniesz. Jesteś w dupie Słonko.
- Jaki Ty jesteś kochany! Nara Frajerze.
Rozłączyłam się i zaśmiałam. Tak właśnie wygląda nasza przyjaźń. Dla niektórych może to wyglądać jakbyśmy byli parą i w szkole tak nas postrzegają. Ale po co się nimi przejmować. Tak czy tak będą myśleć co chcą, a nam to zupełnie wisi. Pieprzone reguły zachowywania się jak przyjaciele. U nas nie ma reguł.
Zaczęłam się uczyć. Tematy nie były wcale aż takie najgorsze ale potrzebowałam przerwy.
Zeszłam na dół w moich szarych dresach i koszulce z adidasa. Założyłam czarne vansy i wyszłam z domu. Na dworze było naprawdę gorąco chociaż już był późny wieczór. Spacerowałam sobie wzdłuż domków kiedy nagle ktoś objął mnie w talii. Automatycznie podniosłam nogę i kopnęłam kogoś w krocze odsuwając się. Obróciłam się i rozpoznałam Zacka.
- Z poprzedniej rozmowy nie wywnioskowałem, że jesteś taka agresywna - powiedział chłopak, zwinięty w pół ale z zawiadackim uśmiechem na ustach.
- Czy ty jesteś normalny?! Myślisz, że jak raz gadaliśmy to możesz mnie nachodzić i przysyłać kwiaty do domu?! - krzyknęłam.
- O kurczę, mała. Ja wiem, że masz takie marzenia i fantazje ale ja tylko mieszkam parę uliczek dalej i stwierdziłem, że wyjdę na fajkę - odpowiedział.
Mnie znów zamurowało. Stałam tam i patrzyłam jak on spokojnie wyjmuje opakowanie z fajkami, z kieszeni wyciąga zapalniczkę i podpala koniec papierosa. Wyglądał tak nieziemsko.
Stop!- A te kwiaty? Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam? - zapytałam.
- Lala, jakie kwiaty? - zapytał rośmieszony całą sytuacją.
- Słuchaj. Po pierwsze nie mów do mnie mała, lala czy inne takie bo nie znamy się okay? Mam na imię Nancy. Zapamiętaj sobie i..
- Masz bardzo ładnie imię - przerwał mi.
Dopiero teraz zobaczyłam jak bardzo błękitne są jego oczy.
Do rzeczy!- I nie myśl, że na Twój uśmieszek i oczka mnie poderwiesz czy coś w tym rodzaju.
- Ooo, widzę że zauważyłaś jaki mam kolor oczu. Nawet zauważyłaś mój uśmiech.
- Ughhh!
Obróciłam się na pięcie i szłam w kierunku swojego domu.
- Może kiedyś jakieś kwiaty Ci wyślę maleńka - krzyknął za mną.
Nie odwracając się szłam zdenerwowana do domu.
- Brad?
- Słucham frajerko?
- Wysłałeś mi dzisiaj kwiaty? Bukiet róż?
- A miałem to zrobić?
- Nie ważne. Zadzwonię później. Buźka.
- Buźka Skarbie.
Nic nie rozumiem. Jeżeli to nie Zack ani Brad to kto wysłał mi te kwiaty. Z rodzicami nie rozmawiam. Reszta rodziny mieszka dosyć daleko więc kwiaty nie byłyby najlepszym prezentem. O co chodzi?
Nawet nie zauważyłam jak znalazłam się obok mojego domu. Wbiegłam po schodach do pokoju, zdjęłam ubrania i weszłam pod zimny prysznic. Porządnie się umyłam i opatulona w ręcznik wróciłam do pokoju. Przebrałam się w piżamę, włożyłam moje kapcie i zeszłam zrobić sobie kolację. Na dole zastałam Katy śpiąca na sofie przed telewizorem. Z gotową kolacją wróciłam do pokoju i usiadłam na łóżku.
Dlaczego mówił do mnie maleńka? Rozumiem, że mam około 160cm wzrostu ale halo! Nie znamy się na tyle dobrze. I o co chodzi z tymi kwiatami? Może za bardzo roztrząsam sprawę?
Obejrzałam odcinek mojego serialu i chwilę później usnęłam.
Dzisiaj naprawdę naszła mnie wyjątkowa wena. Nie wiedziałam, że pisanie będzie sprawiało mi taką radość. Mam nadzieję, że wy również czujecie moje zaangażowanie i docenicie moją pracę :) Miłego dnia!
~pqlik
CZYTASZ
Why not?
Teen FictionCzy wszystko musi być tak jak chcą tego inni? Czy można jeszcze w tych czasach żyć po swojemu? Dlaczego na każdym etapie życia ktoś nam rozkazuje i we wszystkim panują sztywne zasady? Stop.