Rozdział 1

29 2 0
                                    

 Przeciągnęłam się leniwie jęcząc i spojrzałam na zegar nad drzwiami mojej sypialni.

12:30.

O 12. miałam spotkanie. Kurwa. 

Chwytam szybko telefon ze stolika nocnego i wybieram numer do mojego asystenta, Mike'a. 

- Cel, gdzie ty się podziewasz, dzwoniłem pięć razy! - krzyknął tak głośno, przez co musiałam odsunąć ucho.

- Nie jestem głucha, głupku! Jak wygląda sytuacja?

W międzyczasie wstałam i ruszyłam do garderoby. 

- Muszę go dosłownie trzymać, by nie poszedł. Wstałaś w ogóle?

Biorę pierwszą lepszą koszulę i spódniczkę.

- Tak, jestem już prawie ub... - zakładam szpilki.

- Już jest niedaleko, panie Cyrus. Proszę o chwilę cierpliwości - powiedział spanikowany Mike. Nie usłyszałam odpowiedzi. 

- ... ubrana - kończę i wychodzę z pokoju. Rozłączam się. 

Na szybkiego zapinam koszulę i wbiegam do aneksu kuchennego, gdzie czeka na mnie drugie śniadanie przygotowane przez moją gosposię, Mary. 

- Chce panienka zjeść też na miejscu? - spytała smażąc coś, co pachniało cudownie. Jednak odmówiłam, pakując do torebki jedzenie. 

Szybko znalazłam się w windzie, a potem w samochodzie.

Jestem przekonana, że dziś wieczorem przyjdzie do mnie stos mandatów. Nie ma bata, że nie. 

O 12:45 jestem pod wieżowcem firmy. Recepcjonistka o mały włos nie udławiła się kawą, gdy mnie zobaczyła. W sumie biorąc pod uwagę, że nie mam makijażu, ani ułożonej fryzury, wyglądam jakbym urwała się z horroru.

- M-ma-a p-p-pani spot-tkanie - oznajmia kaszląc. 

- Co pani nie powie, panno Smith? - przewracam oczami i jestem już w kolejnej dziś windzie.

Gdy dotarłam na piętro mojego gabinetu, wylatuję z niej jak burza i wpadam w mocny tors. 

- Uważaj! - powiedziałam równocześnie z męskim głosem. 

Odchyliłam głowę, by zobaczyć kto jest taką sierotą, żeby... Och. Pan Ethan Cyrus. 

- Panie Cyrus... - zaczęłam, ale mi przerwał.

- Dlatego właśnie uważałam, że kobieta nie powinna prowadzić firmy, panie Jordan - zignorował mnie i zwrócił się do Mike'a, który biegł za nim. 

- Każdy może zaspać, panie Cyrus - oznajmiam, chcąc wyjaśnić powód nieobecności. 

Przenosi "łaskawie" swój wzrok na mnie. 

- Doprawdy? - kpi. - Lepiej uważaj, bo zaśpisz całe życie, dziewczynko. 

Pokażę mu dziewczynkę. 

- Przynajmniej mam je całe przed sobą, staruszku - skrzyżowałam ręce na piersi. 

Uśmiechnął się lekko. Chyba nie zrobiłam na nim wrażenia. 

Cyrus nie był stary. Z tego co pamiętam miał trzydzieści lat. Przystojny, dobrze (bardzo dobrze) zbudowany i umięśniony i bla, bla, bla. W duchu przewróciłam oczami.

BizneswomanWhere stories live. Discover now