Kolęda dla nieobecnych

654 87 82
                                    


A nadzieja znów wstąpi w nas.
Nieobecnych pojawią się cienie.
Uwierzymy kolejny raz,
W jeszcze jedno Boże Narodzenie.

Minęło 12 lat, 4748 dni, a nie było chwili, by Harry o nich nie pomyślał. Wspomnienia pojawiały się w najbardziej nieoczekiwanych momentach, przypominając o wspólnie spędzonych chwilach. Pamiętał, gdy po ich rozstaniu zdarzyło się to po raz pierwszy. Spacerował po parku pogrążony w swoich myślach, gdy do jego uszu doszedł dźwięk gitary. Dostrzegł samotną postać, siedzącą na skraju ławki, która rytmicznie dotykała strun instrumentu. Wspomnienia uderzyły w niego pełną siłą. Niall siedzący w garderobie przygrywający tylko sobie znaną melodię, blondyn i jego nieodłączna gitara. Myśli przeniosły go do londyńskiej areny, gdzie obserwował przyjaciela grającego i śpiewającego swoją solówkę w Little Things. Zawsze zastanawiał się do kogo chłopak kieruje słowa piosenki, teraz już wiedział.

Otulił się mocniej swoim swetrem, przyciskając policzek do chłodnej szyby. Miał dwadzieścia osiem lat, ale czuł się dużo starszy w środku. Chciałby ponownie stać się tym szesnastolatkiem, który z wielkimi marzeniami i ufnością wstąpił do zespołu. Gdyby tylko mógł cofnąć czas i powrócić do tamtych chwil. Sprawiłby, aby to wszystko potoczyło się inaczej, zmienił bieg zdarzeń. Ich życie nie powinno tak wyglądać, ich przyjaźń nie powinna tak wyglądać. Jeżeli coś się kończy, to znaczy, że nigdy nie było ważne, ale oni byli jaki bracia, a rodziną jest się na zawsze. Tak przynajmniej uważał.

Wziął do ręki telefon i przejrzał spis kontaktów, nadal widniał tam jego numer. Po trzech latach, nadal nie potrafił pozbyć się tego imienia. Wiedział, że to chore i nie sprawi, że ten nagle wróci, ale potrzebował usłyszeć jego spokojny głos, nagrany na poczcie głosowej. Były chwile, kiedy nie był wstanie wytrzymać i odtwarzał ich stare wywiady. To go niszczyło i po wszystkim musiał spędzać cały dni w łóżku zastanawiając się co by było gdyby.


- Myślę, że czas najwyższy zdecydować co dalej panowie - Liam rozejrzał się po czwórce przyjaciół.

- Co masz na myśli Li? - zapytał Harry, chociaż doskonale wiedział co chce powiedzieć Payne.

- Wydaje mi się, że Liam chce powiedzieć, że to koniec One Direction - powiedział cicho Zayn, nie odnosząc wzroku znad telefonu, który trzymał w dłoniach.

- Jak to koniec? - loczek patrzył po kolei na twarz każdego z chłopaków.

- Nikt nie mówił, że zespół będzie trwał wiecznie. Wszystko się kiedyś kończy - stwierdził Louis, wzruszając z obojętnością ramionami.

- Nie wierzę, że to powiedziałeś, chociaż wiesz co, ty zawsze łatwo się poddawałeś, ciebie tak naprawdę nikt nie obchodzi Tomlinson - wypadł z pomieszczenia, mijając po drodze ochronę i resztę współpracowników. Łzy płynęły po jego twarzy, gdy wbiegł do pustej łazienki zatrzaskując za sobą drzwi, odgradzając się w ten sposób od reszty świata.

- Myślicie, że właśnie się dowiedział? - szeptali ludzie, którzy byli świadkami załamania się Stylesa.

- Dowiedział się czego?

- Że to był ostatni koncert, One Direction przestało istnieć.

Po rozpadzie zespołu, fani oszaleli, Harry pamiętał ostatnie wywiady na których tylko on się nie uśmiechał. Dla wszystkich otwierały się nowe drzwi, ale on kurczowo trzymał się przeszłości. Po jakimś czasie fani zapomnieli, One Direction stało się szalonym wspomnieniem z ich młodości, a na rynku pojawił się kolejny Boy band zachwycający nowe pokolenie. Harry musiał się z tym pogodzić, ale nie mógł zrozumieć dlaczego osoby z którymi żył przez siedem lat, dzieląc z nimi dobre i złe chwile, nagle znalazły nowych przyjaciół, a jedyne na co było ich stać to krótka wiadomość na święta. Zapomnieli o wszystkich wspólnych sukcesach i pięknych chwilach?

Kolęda dla nieobecnych- LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz