Wieczór wigilijny

7 0 0
                                    


24 grudnia 

Pewna Starsza Pani, zupełnie zwyczajna, jak tysiące innych starszych pań wstała bardzo wcześnie rano, bo nie sypiała zbyt dobrze. Sprawdziła godzinę na zegarze, stojącym na stoliku nocnym. Była 5 rano. Powoli zsunęła nogi z łóżka, wsunęła je w ciepłe kapcie i poczłapała do łazienki. Spojrzała w lustro, przemyła twarz i uśmiechnęła się pokrzepiająco do swojego odbicia. Założyła wcześniej przygotowane ubrania, w pasie przewiązała się fartuchem i podeszła do stołu w kuchni. Był to jeden z tych Bardzo Starych stołów. Tych, co miały szufladki wbudowane w blat. Ale i Pani była Bardzo Stara. Otworzyła szufladkę i wydobyła z niej dwie książeczki. Po chwili wyjęła jeszcze jedną, ale pokręciła z rezygnacją głową i odłożyła ją z powrotem. Widocznie posmutniała, ale usiadła na krześle przy stole i otworzyła obie książki. Jedną był jej przepiśnik. Zawiązana na nim czerwona kokardka sprawiała wrażenie tak bardzo radosnej i zdawała się w perfidny, złośliwy sposób kontrastować z wyrazem twarzy Starszej Pani. Kobieta pogładziła ją delikatnie palcem wskazującym i zręcznym ruchem odwiązała. Przekartkowała książeczkę i stłumiła delikatny śmiech, cisnący jej się na usta. Wszystkie przepisy znała na pamięć, a składniki kupiła wczoraj, po co jej ta książką? Po co gromadzi Starocie? Jak wszyscy Starzy Ludzie? Odsunęła przepiśnik i zamrugała kilka razy powiekami. Otworzyła drugą książkę. Dwa dni wcześniej zapisała tam plan przygotowywania Wigilii. Chociaż od pięćdziesięciu lat był taki sam. Dalej co roku, dwa dni przed świętami skrzętnie go spisywała żeby niczego nie pominąć. Położyła dzienniczek obok przepiśnika, poprawiła włosy i rzuciła się w wir pracy. O 6:30 przygotowała ciasto drożdżowe na makowce, kiedy wyrastało zrobiła masę makową i zagotowała bulion na zupę grzybową. Wyjrzała przez okno, zaczął padać śnieg. Uśmiechnęła się, przytykając palce do szyby i przez chwilę obserwowała spadające płatki śniegu. Żaden nie przypominał drugiego. Tak jak jej dzieci, wszystkie były różne, a tak bardzo je kochała. Mocniej zacisnęła palce na szybie i przymknęła oczy, wzdychając ciężej niż zazwyczaj, ale to miało prawo się zdarzyć, była już Starszą Panią. O 8 zwinęła makowce i wstawiła je do piekarnika. Doprawiła zupę i zabrała się za przygotowywanie sałatki śledziowej. Namoczone wczoraj śledzie, pokroiła w kosteczkę, starła odrobinę selera i jabłka, dodała sos ze swoim sekretnym składnikiem. Zamieszała energicznie i wstawiła wszystko do lodówki, po drodze wyjmując z pieca gotowe ciasta. Była 10, kiedy zaczęła napełniać pierogi farszem ze zmielonej kapusty i suszonych grzybów, a kiedy o 12 zalała wrzątkiem rodzynki i dodała je do masy na sernik zaczęła nucić kolędy. Znała tylko 4, te które śpiewała z mężem, kiedy siedzieli razem przy kominku. Potarła oczy dłońmi i stwierdziła, że jest już zmęczona. Udała się na krótką drzemkę, a o 13 wyjęła z piekarnika rumiany, pachnący sernik. "Prosty jak stół", pomyślała i zanuciła "Lulajże, Jezuniu". O 14:30 założyła ciepły płaszcz, otuliła szyję wełnianym szalem i poszła na targ po choinkę. Taką nie za dużą, żeby zmieściła się w rogu salonu, koło kominka. Wybierała ją dłużej niż zwykle, bo pana Janka, jej sprzedawcy nie było już na targu. O 16 z trudem przytargała do domu niewielki świerk, wyciągnęła spod ławy kolorowe pudełeczko, ozdobione odciskami dłoni jej dzieci i wyjęła z niego bombki. Ręcznie malowane przed dwudziestu laty. Co roku ubierała choinkę tak samo. O 17 skończyła i wróciła do kuchni. Ugotowała makaron do zupy, dodała prażone orzechy włoskie do sałatki ze śledzi i zalała wrzątkiem suszone owoce na kompot. Kiedy owoce nasiąkały poszła przygotować się do kolacji. Zrobiła bardzo staranny makijaż, ułożyła siwe, ale wciąż gęste włosy w loki i przebrała się w długą czarną suknię w niewielkie beżowe kropki. Suknia była atłasowa i Bardzo Stara, ale Starsza Pani ją uwielbiała. Z trudem się pochylając odziała stopy w czarne szpilki, pomalowała posiniałe usta czerwoną szminką i uśmiechnęła się do kobiety, którą zobaczyła w lustrze. Wróciła do kuchni, nakryła do stołu, przełożyła wszystkie dania na półmiski, podgrzała zupę i przelała ją do wazy. Usiadła do stołu popatrzyła na to co przygotowała, była zadowolona. Włączyła kolędy, wyjęła z szafeczki kuchennej niewielkie zdjęcie i postawiła je na stole naprzeciw siebie. O 19 zasiadła do posiłku, pomodliła się, powoli skosztowała każdej potrawy, a im więcej smaków spróbowała, tym trudniej było jej powstrzymać łzy. Zaczęły spływać po jej twarzy, żłobiąc bruzdy w makijażu i rozmazując tusz do rzęs. Pogładziła delikatnie zdjęcie, wyszeptała ciche:

-Wesołych Świąt, tęsknię - i przeniosła się do salonu gdzie usiadła i długo jeszcze patrzyła na pięknie przystrojoną choinkę i słuchała kolęd. Zastanawiała się kiedy znowu zobaczy zmarłego męża, z którym spędziła 50 lat życia, i którego zdjęcie zawsze towarzyszyło jej podczas Wigilii, bo nie potrafiłaby zjeść jej bez niego. Kiedy zobaczy syna, który zmarł na wojnie w Afganistanie albo córkę, która zginęła w wypadku samochodowym , spowodowanym przez pijanego kierowcę. Wszyscy zginęli w święta Bożego Narodzenia, a ona dalej miała się nimi cieszyć. Doszła do wniosku, że spotka się z nimi już niedługo, kiedy posiniałe usta nie będą już jedynym symptomem raka piersi, z którym walczy od dwóch lat, a włosy przestaną być gęste. A może to już, może spotkają się w Święta. Oparła zmęczoną głowę na fotelu i na chwilę przymknęła powieki. W tle cichutko grała kolęda. "Lulajże, Jezuniu", uśmiechnęła się lekko. 24-ego grudnia ostatni raz zamknęła oczy. Zmarła z uśmiechem na ustach. Starsza Pani zniknęła w wieczór wigilijny.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 24, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Wieczór wigilijnyWhere stories live. Discover now