Rozdział 3

96 8 0
                                    

Delikatny wiatr miotał moimi włosami w różne strony i lekko laskotał po twarzy. Mimo tego że jest wrzesień, to nie jest taka straszna pogoda. Usiadłem na pobliskiej ławce zastanawiając się czy był jaki kolwiek sens tu przychodzić. Jest już przeszło dwadzieścia minut po godzinie dziewiętnastej. Ubrałem się w czarną koszulę i jeansy z dziurami na kolanach. Na to założyłem jeszcze kurtkę ze skóry. Myślę że dobrze wyglądam, poza tym spędziłem jakieś dwie godziny przed lustrem bo nie miałem pojęcia czy ubrać się zwyczajnie, czy jakoś elegancko.
Dlaczego ta kretynka mnie na coś zaprasza, a i tak sama się spóźnia? Postoję jeszcze jakieś pięć minut, a jak się nie pojawi to wracam do domu.

-Adrien! - usłyszałem czyjś głos. Spojrzałem w prawo i dostrzegłem ją. Była ubrana w białą sukienkę w kwiaty, a włosy upięła w niedbałego koka. I jej nie jest zimno? Co prawda wygląda ładnie, ale nie chcę żeby się przeze mnie pochorowała.

Podbiegła do mnie cała zdyszana. Zaczerpnęła głośno powietrza, a po chwili na jej twarz wkradł się uśmiech. Nim zdążyłem coś powiedzieć ona rzuciła się na mnie niczym gołębie na chleb.

-Idiotko ,puść mnie- powiedziałem cicho i odsunąłem dziewczynę od siebie na bezpieczną odległość. Ciemno włosa chyba się trochę zmieszała, ale zaraz potem pociągnęła mnie za rękę, po czym puściła i kazała iść za sobą.

-Przepraszam że czekałeś -powiedziała ledwo słyszalnie i przez chwilę wydawało mi się że posmutniała ,jednak odrazu na jej twarzy zaczął malować się uśmiech kiedy dotarliśmy do...  Biblioteki publicznej?

Popatrzyłem na nią wzrokiem mówiącym "Za żadne skarby świata mnie tam nie zaciągniesz".
Ona tylko zachichotała po czym szarpnęła mnie za rękaw kurtki, ale ja gwałtownie się zatrzymałem.

-Po co chcesz iść do biblioteki ? Poczytać mi o księżniczkach? -prychnąłem patrząc na jej minę.

-Ja tak właściwie... -ucięła na chwilę - Chcę tam wejść tylko żeby się ogrzać. Nie sądziłam że będzie dziś tak chłodno- mówiąc to zaczeła pocierać dłońmi swoje ręce po przeciwnych stronach.

-Nie mogłaś tak od razu kretynko ,tylko nas tu niepotrzebnie ściągłaś i zmarnowałaś mój czas?!- spojrzałem na nią pełen irytacji. Marinette spóściła głowę smutniejąc. Może trochę za bardzo na nią naskoczyłem, ale to tylko i wyłącznie jej wina. Zrezygnowany ściągnąłem swoją kurtkę i podałem jej.  Spojrzała najpierw na mnie, a potem na kurtkę  i mimowolnie sie uśmiechnęła.

-Dziękuję- powiedziała zakładając moją część ubioru. Nic nie mówiąc posłałem jej groźne spojrzenie -Coś nie tak?

-Absolutnie nic- powiedziałem gorzko.- Ale nasze głupawe spotkanie które nie miało konkretnego celu , właśnie dobiegło końca - mówiąc to trąciłem ją lekko ramieniem i skierowałem się w stronę domu. 

***

Kiedy dotarłem już do domu dostrzegłem ,że mojego nad opiekuńczego ojczulka jeszcze nie ma i zapewne wróci wieczorem.  Położyłem sie w moim pokoju rozmyślając o dzisiejszym dniu. Popieprzone to wszystko. To nie tak ,że nie lubię tej Marinette ,ale jej obecność mnie wkurza. Może jest to spowodowane tym ile nas różni, bo w końcu jakby sie nad tym zastanowić to z tego co zaobserwowałem ,lubi ją większość klasy ,a mnie lubi tylko ona. Przynajmniej tak myślę... Ale czy to źle ,że nie czuję żadnych wyrzutów sumienia że ją tak zostawiłem całkiem samą?

Nagle rozległ się po pokoju dźwięk mojego dzwonka. Spojrzałem na wyświetlacz i ukazał mi się prywatny numer. Chwilę się wahałem ,ale w końcu postanowiłem odebrać.

-Halo, kto mówi?-powiedziałem nie wykazując większych emocji.

-Czy rozmawiam z Adrien'em Agreste? -spytał czyjś męski głos.

-Tak, a o co chodzi?

-Pana ojciec miał wypadek i został przewieziony do szpitala...-dalej już nic nie słyszałem... tylko dźwięk upadającego telefonu.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 14, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

FriendS or LoverS?Where stories live. Discover now