A present

382 16 4
                                    

CRYSTAL'S POV

- Co powiedzieli lekarze? - Spytała moja mama kiedy wszyscy siedzieliśmy już w salonie. Popatrzyłam na nią niezrozumiale i dopiero po paru długich sekundach uświadomiłam sobie, że oni znają wersję ze szpitalem, a nikt poza mną i Harrym nie wie co się tak naprawdę wydarzyło.

Kłamstwa, kłamstwa i jeszcze raz kłamstwa.

- Uh, to nic poważnego. Zrobili mi prześwietlenie, posmarowali specjalną maścią i powiedzieli, że mam uważać.

- Eh, ty niezdaro...uważaj Harry, ona cię kiedyś do grobu wpędzi.. - Przewróciłam oczami słysząc to, a siedzący obok zielonooki zaśmiał się cicho.

- Bez obaw, wychodziliśmy już z gorszych opresji - zaśmiałam się pojedynczo. Zrozumiałam aluzję. Kiedyś pojechaliśmy na lodowisko, a Harry postanowił udawać  zawodowego łyżwiarza, więc podniósł mnie i chciał mną zakręcić, jednak stracił równowagę i oboje wylądowaliśmy przez to w szpitalu. Zerknęłam na Harry'ego, który tak samo jak ja miał banana na twarzy. Zapatrzyliśmy się na siebie i lekko uśmiechnęliśmy.

- Wiecie..nie chcemy przeszkadzać, ale powinniśmy siadać do stołu, zanim obiad wystygnie - powiedziała Anne. Zamrugałam kilka razy wybudzając się z transu, po czym szybko wstałam i skierowałam się do jadalni. Usłyszałam za sobą ciche westchnięcie wydobywające się z ust Harry'ego i kroki stawiane tuż za mną.

Podczas posiłku co chwilę czułam na sobie wzrok zielonookiego, co wcale nie ułatwiało mi...właściwie niczego. Nie mogłam nawet swobodnie przeżuwać jedzenia, bo jego oczy świdrowały moją twarz tak dokładnie, że miałam wrażenie, iż niedługo w mojej głowie będzie wielka dziura. Ciągle biłam się z myślami, chociaż tak naprawdę nie wiem po co. Doskonale wiem, jakie uczucie do niego żywię i chcę z nim być do końca życia, więc po co trzymam go w takiej niepewności? To chyba strach. Strach przed odpowiedzialnością i przed ponownym bólem. Gdyby kiedyś ta okropna sytuacja powtórzyłaby się nie dałabym rady. Ale przecież nie mogę ciągnąć tej gry w nieskończoność...

- I co o tym myślisz? - podniosłam wzrok na moją mamę i zmarszczyłam brwi. Przez to rozmyślanie nie zwracałam uwagi na ich rozmowę. Wszyscy patrzyli na mnie uważnie, czekając na moją odpowiedź, a Harry wypalał mi dziury w oczach. Jego spojrzenie było tak intensywne, a w oczach miał dziwny błysk i cień strachu na to, co odpowiem. Tylko cholera, jakie było pytanie?

- Um..Trochę się zamyśliłam, możesz powtórzyć?

- Powtórzyć? Cały czas kiwałaś głową, myślałam, że słuchasz...Oh dziecko, co ja z tobą mam. Chodzi o to, że razem z Anne nie możemy doczekać się wnuków, może już najwyższy czas, hmm? Sami mówiliście, że chcecie dzieci.

Oczywiście, że chodzi o dzieci.

Moja matka nie darowałaby sobie, gdyby nie zadawała tego typu pytań przy obecności tylu osób.

Przełknęłam nerwowo ślinę, bo właściwie nie wiedziałam co powiedzieć. Dzięki wielkie.

- Uh...tak, pamiętam jak o tym mówiliśmy, ale czy to jest rozmowa na teraz? Myślę, że sami wybierzemy na to odpowiednią porę i na pewno was o tym powiadomimy - uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na Harry'ego. Nie patrzył już w moją stronę, za to jadł w skupieniu, uważnie patrząc w talerz. Ja też zajęłam się swoim posiłkiem, starając się więcej o tym nie myśleć.

- A w ogóle gdzie jest Gemma? - Nagle przypomniałam sobie, że nie było jej tutaj od samego początku. No i to był bardzo dobry moment do zmiany tematu.

- Ah, Gems spędza święta u rodziny jej chłopaka - odpowiedziała Anne, na co pokiwałam głową. Resztę obiadu przesiedziałam cicho.

(...)

Christmas magic//hs ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz