1

103 5 0
                                    


- Co za przytłaczająca pogoda

Mruknąłem cicho, puszczając słowa w przestrzeń. Przez deszcz ulice były puste. Wszyscy pochowali się w domach i tylko ja zostałem na zewnątrz. Brr! Cholerna pogoda. Wcisnąłem dłonie głębiej do płaszcza, chcąc uchronić je przed zimnem, ale materiał odzienia zaczął już przemakać. Poczułem jak kolejne krople wody spadają na moją twarz. Zmarszczyłem nos przez nagłe i nieprzyjemne uczucie na skórze. Niebo było szare i doszedłem wtedy do wniosku, że pasowało do otoczenia – szarawych budynków lub innych w podobnych barwach. Moim zdaniem wyglądały dosyć ponuro, ale nie jestem żadnym projektantem, architektem czy kimkolwiek innym, więc nie mi oceniać. Nie moja fucha, przeszło mi przez myśl, gdy wszedłem w kolejną kałużę i zaraz zakląłem, czując jak w moim bucie zaczyna tworzyć się małe jeziorko. A może basen? Tym przynajmniej mógłbym się pochwalić: hej, mam własny basen. Gorzej jakby ktoś chciał z niego skorzystać: wybacz, ale to basen jednoosobowy, a właściwie – jednostopowy.

Westchnąłem. Zaczynałem myśleć głupotach.

Dostrzegłem przed sobą zarys budynku, do którego zmierzałem. W tej pogodzie wszystko wyglądało tak samo – brzydko i szaro, więc aż się zdziwiłem, że poznałem ten zlepek materiałów budowlanych. Przyśpieszyłem kroku, chcąc jak najszybciej wreszcie trafić do ciepłego, suchego miejsca. Dzięki temu pod drzwiami znalazłem się już po kilku chwilach. Zapukałem.

Dźwięk kroków, a zaraz potem ciche skrzypienie otwieranych drzwi doszło do moich uszu.

Nie czekałem na zaproszenie tylko od razu wszedłem do środka. Momentalnie poczułem przyjemne ciepło, które odróżniało środek budynku od deszczowego dworu. Westchnąłem z zadowoleniem i zacząłem zdejmować płaszcz. Poczułem jak Marcus go ode mnie odbiera. Gdy na niego spojrzałem, uśmiechał się.

– Wyglądasz jak przemoknięty szczur – stwierdził, a potem wbił we mnie wzrok. Uniósł najpierw brwi, a potem uśmiechnął się szerzej – Oh, i znowu masz ten słodki sweterek!

Spiorunowałem go wzrokiem, dając do zrozumienia, żeby zamknął swoją jadaczkę i dał mi się w spokoju nacieszyć ciepłem. Jednak po raz kolejny postanowił mi udowodnić, że albo jest głupi, albo głuchy lub po prostu wyjątkowo złośliwy. Wszystkie opcje brałem jednakowo pod uwagę, choć pierwsza była szczególnie prawdopodobna.

– I od razu się boczysz... – podszedł do mnie i objął mnie w tali, przyciągając do siebie. Od razu przysunął swoje usta do mojego ucha – Uwielbiam to.

– Masz dziwne zboczenia – mruknąłem, spoglądając w bok.

– Znowu udajesz niedostępnego? – szepnął i zaraz poczułem jak przygryza płatek mojego ucha. Westchnąłem.

– Nienawidzę jak się ze mną droczysz.

– Nie – dał spokój mojemu uchu i ucałował mnie w policzek. Ponownie na jego twarzy zawitał uśmiech – Ty to uwielbiasz. Ale twoje ego nie pozwala ci tego przyznać.

Prychnąłem, ale nie zaprzeczyłem. Nie oznaczało to przyznania mu racji, po prostu wiedziałem, że i tak uzna, że wie swoje. A ja... Ja miałem mieszane uczucia. Jednak nie narzekałem szczególnie. Tym bardziej gdy wreszcie mnie pocałował, przysunął bliżej siebie i teraz pozwolił cieszyć się również jego ciepłem, a nie tylko tym, które stworzył piec. Nie staliśmy długo – popchnął mnie zaraz na kanapę i szybko do mnie dołączył. Zbliżenia uważał za coś magicznego, ale teraz widziałem, że nie chce zwlekać. Musiał się albo solidnie stęsknić, albo być naprawdę podniecony. Choć może odczuwał to i to.

– Na miłość boską, Tonio, podnieś się trochę.

Wyrywał mnie za zamyślenia, w którym pozwoliłem się sobie pogrążyć. Spojrzałem na niego i zauważyłem, że ten już zaczyna rozpinać moje spodnie. W milczeniu podniosłem się lekko, by umożliwić mu zdjęcie tej części odzienia. Zrobił to bez zwlekania, a zaraz potem ściągnął mój sweter. Nim dotknął koszuli, złapałem go za ręce.

– Nie mam zamiaru zostać tu jedynym nagim.

Uniósł brew, ale po chwili cicho się zaśmiał. Opuścił ręce, a po chwili sam zdjął swoją koszulę. Zaraz po odłożeniu jej na bok, przysunął się do mnie, muskając moje usta swoimi.

– Zadowolony?

Uniemożliwił mi odpowiedź, całując mnie zachłannie. Nawet jeśli cholernie mnie irytował, musiałem przyznać, że nikt nie całuje tak jak on. I nikt tak cudownie nie dotyka.

Delikatnymi pocałunkami zaczął obdarowywać moją szyję. Właściwie to tylko z początku delikatnymi, bo zaraz przemieniły się w bardziej namiętne, nachalne. Wiedziałem, że zostaną po tym czerwone ślady i chciałem odsunąć Marcusa od siebie, ale zamiast tego jęknąłem cicho. To go tylko bardziej rozochociło, a ja nie chciałem, aby się hamował i przestał.

Przegrałem.

Otoczył mnie swoim ciepłem. Czułem jak jego dłonie dotykają mnie wszędzie; sprawiając, że robi mi się jeszcze goręcej. Przymknąłem oczy już jakiś czas temu, oddające się czystej przyjemności. Jęknąłem cicho na kolejny jego ruch, a on wtedy zamknął moje usta delikatnym pocałunkiem. Skrzywiłem się przy kolejnym poruszeniu, ale nie wiązało się to z niczym nieprzyjemnym. Następne jęknięcie zostało zatrzymane przez jego usta, które hojnie obdarowywały mnie pocałunkami.

– Jesteś piękny.

Wyszeptał gdzieś koło mojej twarzy, ale wydawało mi się jakby jego głos był odległy. Wyciągnąłem do niego na oślep ręce i przejechałem po jego dobrze zbudowanych ramionach. To było jak naturalny taniec naszych ciał, przeplatany swoistą muzyką spowodowaną doznaniami. Czułem, że jestem już na skraju wytrzymania i wydawało mi się, że on też, choć obecnie nie myślałem jasno. Mój umysł był przyćmiony, ale miałem rację. Zaraz całe podniecenie i napięcie zaczęło powoli znikać, napełniając mnie najprzyjemniejszym uczuciem, a potem powoli napływającym spokojem. Oddychałem ciężko; słyszałem, że Marcus też. Opadł na mnie i jego oddech oraz bicie serca stały się wyraźniejsze. Po omacku odnalazłem jego dłoń i ścisnąłem ją mocno. Przełknąłem ślinę; dopiero po kilku długich minutach, gdy doszliśmy do siebie, otworzyłem oczy. Dowiedziałem się wtedy, że niebieskooki już się we mnie wpatruje. Westchnąłem.

– Nie musisz się tak pat...

Przyłożył mi palec do ust, każąc tym samym być cicho.

– Nie musisz nic mówić – mruknął, a potem mnie przytulił. Ucałował mój brzuch – Jesteś cudowny. Jak nikt inny.

– Bo dobrze Ci się ze mną pieprzy? – przechyliłem głowę. W końcu na tym to polegało.

– Ale jesteś głupi, Tolanty – prychnął, unosząc głową – To coś więcej! Czuję tę więź gdy jesteśmy blisko.

Uniosłem brew, obserwując go.

– Może ta więź to twoje pożądanie, które wtedy odczuwasz?

– Jaki Ty jesteś nieczuły – burknął, wstając ze mnie i narzucając na swoje ramiona koszulę – Wszystko sprowadzasz do jednego.

Zamrugałem kilka razy i już miałem zareagować, ale zatrzymał mnie nim jeszcze zacząłem.

– Nawet nic nie mów! Gdy zrozumiesz, wtedy możemy porozmawiać! – rzucił i ruszył do innego pomieszczenia.

W szoku obserwowałem jeszcze jak odchodzi. Zachowywał się jakby to on był dominujący, a czasem sprawiał wrażenie urażonej niewiasty.

A mówi się, że to kobiety trudno zrozumieć.

Może po prostu Marcus miał w sobie coś z kobiety?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 11, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Bądź już cicho || yaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz