1

116 8 5
                                    

Miasto, w którym zamieszkałam miało wiele nazw, czasem trudno się połapać. Na początku miałam problem z tym, która jest tą właściwą. "Miasto Magii","Miasto Kwiatów", słowo "kwiat" w każdym współczesnym języku czy też "Stolica Cudów"... Szłam przez park, rozmyślając na różne tematy,  z torbą wypchaną książkami o różnej tematyce. Biblioteka, która znajduje się obok miejsca pracy to prawdziwy skarb. Ten park był moim ulubionym miejscem, może i wyglądał jak jedynie schludny las z ławkami oraz małym, uroczym, drewnianym oraz lekko sfatygowanym mostkiem łączącym dwie jego części, które przedzielał mały, lekko pozieleniały strumyk. Część wschodnia wieczorami była pełna spacerowiczów z psami, którzy mieli potrzebę wyprowadzić swoje pociechy, natomiast zachodnia była zawsze pełna magii, dosłownie. Żyły tam wróżki,dzięki którym, miejsce pod osłoną nocy wyglądało bajecznie,pełne było małych wróżek, których życie zaczynało się dopiero wtedy, kiedy zapadał mrok. Skrzydła każdej z nich świeciły się na nieco inny kolor, wszystkie były przez to wyjątkowe.Przystanęłam na mostku i skupiłam swój wzrok na zachodzącym, między złotymi koronami drzew, słońcu. Po chwili usłyszałam jak ktoś obok mnie przebiega. Z ciekawości się obróciłam i dostrzegłam biegnącego w stronę zachodnią, blondyna.Nagle zatrzymał się i spojrzał na mnie. Przez chwilę próbował złapać oddech co było dla niego niełatwym zadaniem.

- Ty... - wydyszał i zachwiał się lekko na nogach, szybko złapał się ciemnobrązowej, drewnianej poręczy mostku.

- Ja – popatrzyłam na niego pytająco.

- Widziałaś może wysokiego człowieka w przebraniu królika? - Powiedział, już chciałam się zaśmiać z jego jakże oryginalnego rozpoczęcia rozmowy, jednakże po jego minie i determinacji w oczach, widać było, że nie żartuje i jest całkowicie poważny.

-Obawiam się, że nie – oznajmiłam, trudno było mi się z tego nie śmiać. - Masz ciekawych przyjaciół, nie powiem. - Dodałam po chwili nie mogąc się powstrzymać przed powiedzeniem czegokolwiek.

- Nie jest moim przyjacielem, jest niebezpiecznym mordercą wróżek. Właśnie go szukam, a co? - oznajmił to tak szybko, że przez chwilę zastanawiałam się nad tym co i w jakim języku właściwie powiedział.

W odpowiedzi tylko pokręciłam głową,chłopak odszedł szybkim krokiem w stronę części zamieszkiwanej przez małe, skrzydlate stworzonka. Chwilę jeszcze przyglądałam się ostatnim promieniom słońca, które już prawie zaszło i ruszyłam w tę samą stronę co on. Wróżki już zaczynały powoli wychodzić ze swoich kryjówek. Szłam powolnym krokiem przyglądając się temu krajobrazowi. Na szczęście dzisiaj mogłam sobie pozwolić na późny powrót, następnego dnia miałam pracować na popołudniową zmianę.Po chwilowym spacerze stwierdziłam że przysiądę na ławce, pod niewielką latarnią, aby zagłębić się w jednej z wypożyczonych lektur. Padło na "Zieleń nieba" czarodzieja Caliena Wertolle, który wysnuł dość ciekawą teorię na temat pochodzenia wszystkich magicznych stworzeń. Zanim jeszcze dobrze zaczęłam czytać pierwszy rozdział dzieła, usłyszałam huk, lekko podskoczyłam ze strachu i zaczęłam się rozglądać za źródłem pochodzenia dźwięku. Nagle, jakby znikąd pojawiła się przede mną dziwna, niezwykle wysoka postać, miała na sobie strój królika,który w pierwszej chwili wyglądał jakby był dosłownie częścią ciała tego humanoidalnego tworu. Nie wiadomo dlaczego wstałam i krzyknęłam do stwora jakiś bliżej nieokreślony dźwięk, który miał za zadanie skupić jego uwagę na mnie.

- Co ty wyprawiasz?! Odsuń się! - krzyknął wcześniej napotkany przeze mnie blond-włosy chłopak.

Wyciągnął dłoń w moją stronę i coś wyszeptał. Po chwili stał zdziwiony jakby się zastanawiał co się właściwie wydarzyło, albo dlaczego nic się nie wydarzyło.Szybko przekierował uwagę na królikopodobną osobę, która właśnie chciała mnie zaatakować. Kompletnie nie miałam pojęcia co się dzieje, więc szybko odskoczyłam za ławkę. Potwór wyglądał jakby zatrzymał się w czasie, chłopak wyciągnął sztylet i przeciął twór, który w jednym momencie zamienił się w stos miniaturowych, czarnych kamieni. Blondyn zwrócił się w moją stronę.

- Zaproś mnie na herbatę – powiedział, lekko zmęczonym głosem.

- Czyli to tak w twoim mniemaniu podrywa się dziewczyny? - zapytałam lekko zdziwiona.

- Nie, jesteś magiem cienia, dlaczego ty do kurwy nędzy nie zabiłaś tego królika? - poirytowany podniósł głos.

- Kim jestem, przepraszam bardzo? - zapytałam mając ochotę uderzyć chłopaka w twarz.

- O, czyli nie wiesz. Tym bardziej zaproś mnie na herbatę, musimy porozmawiać.

- Nie – powiedziałam, pozbierałam swoje rzeczy z ławki, ubolewając nad stanem "Zieleni nieba", która spadła do kałuży i ruszyłam do domu nie patrząc chłopaka, który zrezygnowany usiadł na ławce w celu odpoczynku.

Rzuciłam książki na biurko i ruszyłam w stronę łazienki, gdzie zanurzyłam się w gorącej kąpieli. Wypoczęta i ubrana w dres wyszłam do kuchni. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.

- A na kawę chociaż mnie wpuścisz? - usłyszałam po otwarciu drzwi od blond-włosego chłopaka.

- O co ci chodzi człowieku? Nawet cię nie znam! - powiedziałam zirytowana.

- Jestem Max, mam 20 lat i mieszkam po północnej stronie miasta, na osiedlu tulipanów. Lubię sport i podróże – na chwilę zamilkł uśmiechając się promiennie. - Teraz mnie znasz, możesz mnie wpuścić.

- Nie. Nadal nie wiem o co ci chodzi – odparłam opierając się o ścianę, przy lekko uchylonych drzwiach.

- Uparta jesteś – odparł. - Wiem coś o tobie czego nawet ty sama nie wiesz. Dokładniej o twojej magii, ale nie chcę o tym rozmawiać w progu więc proszę, wpuść mnie.

W odpowiedzi tylko westchnęłam i otworzyłam szerzej drzwi w geście zaproszenia. Pokierowałam się w stronę kuchni w celu nastawienia czajnika.

- Usiądź – powiedziałam chłopakowi, który za mną powędrował, wskazując na stół nieopodal. - co chcesz do picia? - zapytałam po chwili.

- Herbatę, bez cukru, zwykłą.

- A więc o czym chciałeś porozmawiać? - zapytałam siadając na przeciwko niego i podając parujący napój w kubku.

- Więc tak. Jesteś Magiem Cienia, tego nie wiedziałaś prawda? - przytaknęłam. - To starożytna magia, o której znajdziesz wzmiankę w mało której księdze, aż dziwne że nie byłaś tego świadoma, bo jest to bardzo potężny dar, jeszcze dziwniejsze jest to, że w ogóle masz te magię, bo to oznacza że oboje twoich rodziców musiało posiadać takie zdolności, tak samo jak wszystkie poprzednie pokolenia twojej rodziny, co trudno utrzymać. Moja babka opowiadała mi o tej magii.

- To śmieszne, znam cię tak na prawdę tylko chwilę, a ty jak gdyby nigdy nic opowiadasz mi to jakiejś tam magii, którą niby posiadam. Wiesz, chyba wolałabym usłyszeć rzetelniejsze informacje, lub porozmawiać kiedy indziej. Wybacz – powiedziałam wstając powoli od stołu i insynuując, żeby chłopak już poszedł.

- No dobrze, ale spodziewaj się mnie za jakiś czas – powiedział kiedy zbliżaliśmy się do drzwi.

- A właśnie – powiedziałam w progu – mam na imię Livia.



***

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 30, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

MagiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz