W momencie, gdy wracałam z porannego spaceru po lesie aby porobić parę zdjęć, usłyszałam jakieś krzyki. Ale przecież jest 6 rano, kto normalny o tej porze drze się jak nienormalny? pomyślałam. Tak więc postanowiłam się wsłuchać w to, co mówił ten gościu.
-Ładujcie tą szkapę szybciej! Ile jeszcze mam czekać?!- usłyszałam. Kurde, nie powinnam podsłuchiwać, skarciłam się w myślach. Ale jeśli ktoś potrzebuje pomocy? Bardzo dręczyła mnie ta myśl. Usłyszałam tylko trzask i rżenie jakiegoś konia. Podeszłam bliżej i zobaczyłam jedynie duży, odjeżdżający samochód. Cyknęłam jeszcze kilka fotek drzew i wróciłam do domu.
Mieszkam sama. Właściwie nie kompletnie sama, bo mam psa, Candy. Zwykle chodzi ze mną na poranne sesje zdjęciowe, ale dziś leżała i.. leżała. To było dosyć dziwne, bo zwykle, gdy się zbierałam, przybiegała, żeby ją głaskać. No nic. Chyba coś zjem. Zdecydowałam się na kanapkę z nutellą i bananami, a do picia wybrałam mrożoną kawę z biedronki. Jest pyyyszna! Po śniadaniu poszłam sprawdzić facebook'a. Nic nowego.
Postanowiłam zobaczyć, co u Candy, zabrać ją na spacer. Gdy zaszłam do pokoju zaczęłam szukać jej wzrokiem. Nigdzie jej nie było. Zajrzałam pod łóżko, pod szafę i wszędzie, gdzie mogła się schować. Zaczęłam ją wołać, nadal nic. Gdybym była psem, schowałabym się.. I wtedy zobaczyłam to. Co do cholery przed moim oknem robi jakiś.. koń?! Szybko założyłam buty i kurtkę i wyszłam na zewnątrz. Pobiegłam w stronę mojego okna. Był tam. Widziałam go.. Patrzył się w moją stronę. Wow.. to było jedyne, co mogłam z siebie wydusić. Zrobiłam krok przed siebie. Wtedy to piękne zwierzę zaczęło uciekać. Przegalopował jakieś 10 metrów i zatrzymał się patrząc się na mnie. To chyba ten, o którym mówili rano ci ludzie. Pewnie uciekł.. Poszłam więc za nim.
Nie zamknęłam drzwi do domu, nie wiem, czy wyłączyłam gaz, nie mam pojęcia gdzie mój pies.. myślałam. Nagle przed sobą ujrzałam bardzo niecodzienny widok..