Miłość sadysty i masochisty

940 55 42
                                    

- Tom! Idź do sklepu!

- Już idę, mamo! - Blondwłosy nastolatek, zabierając pieniądze z blatu, wyszedł do osiedlowego supermarketu.

Było już późno, ale jak na wiosnę niesamowicie ciepło, więc niepotrzebne było okrycie wierzchne.

Gdy w końcu niebieskooki zapłacił za zakupy, coś zatrzymało go przed wyjściem. A dokładniej, w drzwiach stali faceci w czarnych kominiarkach, a jeden z nich miał pistolet.

Tom mając nadzieję, że zostanie niezauważony, schował się za jedną z półek. Tak bardzo żałował, że tym razem nie wziął telefonu.

Mężczyźni podeszli do kasy i grożąc kasjerce, zabrali pieniądze. Tom cały czas trząsł się ze strachu i nie wiedział czy ma uciekać czy zostać i przeczekać.

- Ej, Szefie! Mamy świadka! - usłyszał za sobą donośny głos.

- Zabierz, ja się nim później zajmie. - Tom nie usłyszał dalszej rozmowy. Dostał czymś twardym w głowę i od razu stracił przytomność...

-----------------------------------------------------

- Dzień dobry, księżniczko - Tom usłyszał nad uchem, niezwykle przyjemny dla człowieka głos. Dopiero po chwili postanowił otworzyć oczy.

To co ujrzał było szokiem. Przed nim ukazały się kraty. Na ścianach było widać już zaschniętą krew. Sam był przykuty łańcuchami i gdy poruszył ręką, dopiero wtedy poczuł jak mocno zaciska mu się to na nadgasrtku. Dopiero później zwrócił uwagę na właściciela głosu.

Był to nastolatek, prawdopodobnie tego samego wieku co Tom, jednak o wiele wyższy. Miał brązowe włosy i hipnotyzujące zielone oczy. Jako iż był bez koszulki, na jego klatce piersiowej widniał szesciopak. A w ręce trzymał nóż...

- Napatrzyłeś się, już? - Zaczął się do niego zbliżać, a na jego twarzy widniał uśmiech. Uśmiech psychopaty.

Tom przestraszony, zaczął krzyczeć i próbował jakoś uciec, ale łańcuchy doszczędnie mu w tym przeszkadzały.

Brazowowłosy zaczął nacinać jego skórę, na początku delikatnie, a dopiero później sprawiał prawdziwy ból. Tom krzyczał i rzucał się na krześle. A jego łzom nie było widac końca. W końcu zaczęło boleć go gardło, więc wydawał z siebie tylko ciche piski, co brzmiało trochę jak hamowanie starym samochodem.

- Starczy na dzisiaj... - mówił jakby do siebie, ale wystarczająco głośno, by Tom go usłyszał. Odłożył nóż i bez żadnego słowa wyszedł, zamykając za sobą cele.

Tom oddychał ciężko, a każdy ruch sprawiał mu ból większy niż kiedykolwiek. Po jego policzkach nadal spływaly łzy, a po jego rękach krew. Cały ten obraz widział tylko przez chwilę, bo parę minut później, zemdlal.

- Wstajemy! Sniadanie przyszło - Tom obudzony, lecz wciąż jakby nieprzytomny, otworzył lekko oczy, a przypomniawszy sobie wczorajszą noc, znowu zaczęło mu się płakać. Jednak nie zrobił tego. Czekał na swojego oprawcę, grzecznie siedząc na krześle, do którego został przywiązany.

- Masz! - dostał czymś w twarz, co niekoniecznie było suche. Przykleiło mu się to do policzka, a zniesmaczony tym chłopak, po prostu próbował to strzepnąć ruszając głową. Co prawda udało mu się, ale mokry ślad pozostawiał wiele bakterii na twarzy nastolatka.

- Ej! Ja Ci kanapkę szykuje, a Ty ją od tak odtracasz? - brazowowłosy oburzył się, po czym odwiązał ręce Toma.

Blondwłosy nie wiedząc co się dzieje, upadł na kolana i objął się rękoma, bojąc się zrobić jakiś ruch.

One-Shot YaoiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz