Ciężkie wybory

10 1 0
                                    

https://www.youtube.com/watch?v=EAPAalC-peo&index=67&list=PLcCbELTzrSVPREquD41IMHFUICts0OWG-


23.06.2017

Weszłam do kuchni ocierając oczy. Przez ostatnią godzinę siedziałam zamknięta w łazience, starając się opanować płacz. W głowie słyszałam cały czas ostro ton Marca i widziałam wpatrzone we mnie pełne nienawiści oczy.

-Suka... Zwykła dziwka... - uniesiona ręka, ból, płacz.

To zdarzało się często. Właściwie od jakiegoś czasu regularnie.

Na początku Marc był dobry i kochający. Nigdy nie miał duszy romantyka, jednak czułam się przy nim bezpiecznie i to mi wystarczało. Pokochałam jego silne ramiona, śmiech i sposób w jaki się do mnie odnosił. Pozwalał mi na swobodę, nie ograniczał mnie. Jego rodzina stała mi się niewyobrażalnie bliska. Matka zastąpiła mi własną - alkoholiczkę, która tak naprawdę nigdy mnie nie kochała.

Oświadczyny przyjęłam z radością. Nie wiedziałam bowiem, że to początek końca. Dopiero po zaręczynach zamieszkaliśmy razem. Ukochany zaczął nieustannie mnie kontrolować i ograniczać. Zabraniał wychodzenia z domu i spotkań z przyjaciółmi. Początkowo mu ulegałam. Tłumaczył się tym, że chce spędzać ze mną każdą chwilę i że się o mnie martwi. Wierzyłam mu i starałam się to zrozumieć.

Po paru miesiącach nieustannej kontroli postanowiłam zakończyć te mękę. Po prostu wyszłam z domu, spotkałam się ze znajomymi, wypiłam parę drinków. Przed północą byłam już w domu. Marc wpadł w szał. Krzyczał, rzucał wszystkim, co wpadło mu w ręce, a w końcu mocno mnie spoliczkował. Od tego momentu zaczęły się dla mnie prawdziwe męki. Oddaliliśmy się od siebie i nieustannie kłóciliśmy. Mężczyzna jeszcze niejednokrotnie mnie uderzył, a wyzwiskom kierowanym w moją stronę nie było końca.

Nieliczne osoby, które znały moja sytuację, wciąż powtarzały: "odejdź od niego!", "zasługujesz na kogoś lepszego!", "nie daj sobą pomiatać!". Łatwo im było mówić... Miałam odejść nie mając rodziny u której mogłabym się zatrzymać? Nie pracowałam, ponieważ za nasz dom wpłacił Marc i jego rodzice. Nie miałam gdzie odejść. Z większością przyjaciół utraciłam kontakt przebywając tak długo w domu. Nie spotykałam się z nikim, omijałam imprezy urodzinowe i lekceważyłam prośby o spotkania. Byłam sama ze swoim problemem i sama musiałam sobie z nim poradzić. Bałam się Marca, ale bałam się też utracić dach na głową, stabilizację i jego rodzinę - tak bliską mojemu sercu.


Oparłam się o framugę i chwilę zastanawiałam, czy zdradzić Marcowi swoją obecność. Mężczyzna stał tyłem do mnie i krzątał się przy stole. Mogłam odejść niezauważona, jednak miałam już dość ciągłego ukrywania się po katach. Zapragnęłam przytulić się mocno do stojącego przede mną mężczyzny. Coś w jego ruchach i sylwetce rozczuliło mnie. Poczułam wstręt do samej siebie. Pociągał mnie mężczyzna, który bez mrugnięcia okiem jeszcze godzinę temu uderzył mnie w twarz i zwyzywał od najgorszych...

Ruszyłam ku niemu powoli, dziwiąc się sama sobie. Przytuliłam go od tyłu, gotowa na odtrącenie. Poczułam na sobie zaskakująco delikatne ręce i ciche westchnienie.

- Clara... - to zdecydowanie nie był głos Marca. Mężczyzna odwrócił się do mnie z zakłopotaniem.

- Franz... - szepnęłam tylko. Wpatrywałam się oniemiała w jego twarz, powoli wszystko rozumiejąc. 

Bracia byli do siebie bardzo podobni, mogłam więc pomylić go z narzeczonym. To dlatego nie poczułam wstrętu na jego widok... To dlatego dane mi było poczuć na sobie tak delikatne i czułe ręce.

- Przepraszam, myślałam, że to Marc. - powiedziałam po chwili milczenia.

- Nic się nie stało - odparł tylko, wciąż uważnie mi się przypatrując. - Płakałaś?

W tym momencie do kuchni wszedł Marc, a mi od razu zrobiło się słabo.

- Co tak długo brachu?

- Już idę.

- Clara, zostaw nas samych - nie ruszyłam się z miejsca, wciąż wpatrując w lepszą wersję mojego narzeczonego. - Głucha jesteś!?

-Marc, no co Ty!?

- Nie przejmuj się Franz. To norma - powiedziałam, wychodząc z pomieszczenia.

Wiedziałam, że przyjdzie mi słono za te słowa zapłacić, jednak krótka chwila przy boku Franza wypełniła mnie nadzieją i wolą walki. W przeciągu paru sekund przypomniałam sobie, że istnieje inny dotyk niż ten, który okazywał mi Marc. Przypomniałam sobie, że istnieje coś takiego jak miłość, czułość i pożądanie. Zapragnęłam walczyć.



Ciężkie wyboryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz