Rozdział 1

20 2 0
                                    

Dzień jak dzień wydawał się zwyczajny. Nikt nie spodziewał się tak nagłego zwrotu akcji, nawet ja. Lecz lepiej zacząć od początku, dziwny wirus nazywany śmiertelną gorączką rozprzestrzeniał się po całym świecie. Nie było państwa bez chociażby jednego zarażonego, żadnego. Ludzie mówili "E tam pewnie tak jak ta ebola była i nie będzie". No to się nagadali. Kontynuując wirus dopadał do człowieka poprzez kontakt krwionośny, osoby że słabszą odpornością zarażały się od razu. Tak było i w Białymstoku nikt nie spodziewał się że fala głodnych martwych kanibali będzie akurat zmierzać w stronę szkoły, mojej szkoły. Był Wf na sali gimnastycznej posiadała ona balkon tak jak pewnie wszystkie jakie widziałam. Mnie nie trzeba było wiele razy powtarzać, jeden kuksaniec w bok i krzykniecie wystarczyło by poderwać się do biegu. Biegłam co sił w nogach, potem się zorientowałam że nie warto iść za tłumem ciągnąć Michalinę i Milenę za sobą jednocześnie rozpychałam tłum.
Poprzez krzyki i piski można było usłyszeć protesty dwóch przyjaciółek, szczerze? Miałam je w dupie. Liczyło się to by były bezpieczne. Oprócz schodów jest też jeszcze jedna droga- wspiąć się po kaloryferach. No cóż nie miały wyboru, chwyciłam za pierwszą lepszą rzecz i stanęłam tyłem do "wejścia". Po czym rykłam na nie by się wspinały. Z trudem dało mi się utrzymać na nogach, łzy same cisneły się do oczu krzyknęłam jeszcze raz by się pośpieszyły. Weszły, okrzyknęły że bezpiecznie zaczęłam wchodzić gdy zauważyłam jeszcze jedną osobę pod ławką, Gabrysię. Nie trzeba było powtarzać puściła się pędem do kaloryferów, a zaraz potem była na górze. Wszystkie ścisnęłam razem i stanęłam przy drzwiach by lepiej je zabarykadować, po chwili nieporadnych prób przesunięcia szafy zawołałam Milenę była najśilniejsza ze wszystkich była bardzo dobra w sporcie i innych rzeczach. Czarnowłosa podeszła i pomogła mi z ciężkim przedmiotem po czym usiadła na ziemi i nieodzowna ładne się. Michalina sądząc po wyrazie jej twarzy próbowała sobie to wszystko poukładać. Gabrysia? Płaczliwa dusza co zresztą można porównać do mnie. Nigdy z pozoru nie wyglądałam na silną emocjonalnie, mam przynajmniej inne dobre cechy prawda? Po długiej ciszy rozległo się ciche stukanie, dochodziło ono ze strony Mileny. Gabrysia zaczęła się niecierpliwić i spojrzała na Milenę z wyrzutem, biłam się z myślami czy zainterweniować? Nie wiem, nie odezwę się bo pogorszę sprawę. Zaraz po mojej zaciętej walce z pomysłem odezwała się Michalina - Czy ktoś ma jakiś pomysł odnośnie tego co zrobimy dalej?- popatrzyła się na mnie. Nastąpiła niezręczna cisza. - Czy ktoś może coś zaproponować?- Powtórzyła Michalina z wyrzutem.
Schowałam twarz w kolanach. - Może ty masz pomysł Natka? Kiedyś o tych zombie nawijałaś cały czas. - Podniosłam głowę patrząc na nią dziwnie, ja przywódca? Nie nadaje się absolutnie! To żarty. - Myćka odezwij się proszę.. - Spojrzałam na Gabrysię i Milenę po czym odparłam. - Celu nie ma wychodzenie ze szkoły. Nie wiem jakiego to są rodzaju zombie może okaże się że to zupełnie inna rasa jaką dotychczas wymyślono? Nie wiem. Ale wiem napewno, że każda nam się przyda. Ja umiem gotować i jestem całkiem śilna. A ty Gabrysia? Gabrysia spojrzała na mnie i stwierdziła oschłym tonem. - Jestem mała i wygimnastykowana mogę się zmieścić wszędzie, ale za silna to ja nie jestem. Spojrzałam się na Michalinę na co ona spojrzała na mnie. - Umiem w miarę prowadzić samochód, jestem też dobra z biologii więc może to się przyda. Cała nasza trójka spojrzała się na siebie a potem na Milenę. - Jestem silniejsza od większości z nas oraz umiem przetrwać w dziczy. Na wiedzę nie liczcie. Po tych fascynujących wyznaniach stwierdziłam że rozdzielony się na dwie grupy. Ja i Michalina wybierzemy się po jedzenie oraz zbierzemy informacje o zakażonych. Milena i Gabrysia miały załatwić materace i broń lepszą niż posiadamy. Rozdzieliliśmy się poszłyśmy najpierw trochę poobserwować zakażonych, stwierdziłam że poruszają się wolno i nie są ludźmi. Michalina to że wydają się pozbawione kompletnie mózgoczaszki. Może są podobne do szwędaczy? Nie wiem. Pora załatwić jedzenie. Michalina wodę ja jedzenie. Ja wale te panie jadły mielonkę na lekcjach i oliwki? Dobra okej zabieram w miarę dobre gruszki i kilka a nawet 20 opakowań mielonki. Kto nie lubi powiedziała by Daria gdyby żyła. Znów oczu zaczęły mi się szklić. Nie ma rady umarli oni, ja przeżyje. Wracając a dosłownie wracając do tymczasowej kryjówki natknełyśmy się na zombie ominełyśmy je ze śmiertelnym strachem. Udało się? Nie wiem bo dalej idę przez szatnie. Stwierdziłam " Walić idę po ubrania dla nas" i tak całe obładowane ruszyłyśmy na górę po kaloryferach. Dziewczyny które dawno uporały się z robotą czekały na śniadanie rzuciłam każdej po mielonce i gruszce, oraz oznajmiłam że woda jest w plecaku. Dziewczyny się spisały, nawet koce załatwiły. Gdy dokończyłam posiłek zastanowiłam się co zrobimy a z moich fantazji stworzył się plan:
- Przejechać po obrzeżach na koniec Białegostoku do mojej babci
- Zrobić tam tymczasową bazę
- Na komisariat i do galerii
- dalej nie wiem
Następujący plan przedstawiłam ocalałym i zaproponowałam ewentualne zmiany. Milena spytała się czy możemy odwiedzić jej dom bo ma tam broń. Okazji się nie przepuszcza zgodziłam się tak jak inni. Nowy rozdział w życiu czas zacząć.

Hej z tej strony autorka mam nadzieję że skoro tu trafiłeś to i pozostaniesz. To moja pierwsza książka więc uwagi i zalecenia proszę pisać w komentarzu. Życzę miłego czytania!

Krwawe ŚladyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz